(Udob)ruchalam przesladowcow mojego chlopaka

Łkanie dochodzące z męskiej szatni przekonało mnie, że zastanę tam tych, których szukam. Bez wahania pchnęłam drzwi. Troje par oczu przeniosło na mnie wzrok. Dwie z nich należy do wysokich, umięśnionych chłopaków, gwiazd szkolnych zawodów sportowych. Trzeci był wzrok zapłakanego kujona z niższych klas. Kciukiem wskazałam mu wyjście. Puszczony przez oprawców, chłopaczek rzucił się ku wolności, w biegu poprawiając okulary. Złapałam go jeszcze za kołnierz, gdy mnie mijał.

– Ani słowa, że mnie tu widziałeś – syknęłam mu na ucho.

Trzasnął głucho drzwiami. Słyszałam jeszcze urywany szloch i tupot jego butów na korytarzu. Większość zajęć dawno się skończyła i szczerze liczyłam, że kujonek poleci do domu i będzie udawał, że nic się nie stało, ani nie poskarży się nikomu. Wolałabym nie zostać przyłapana na tym, co zamierzałam właśnie zrobić.

– Możesz powiedzieć, dlaczego psujesz nam zabawę? – warknął Mitch, barczysty mięśniak o kwadratowej szczęce i świńskich, głęboko osadzonych oczach, błyskających spod czarnej czupryny. Przy okazji kapitan szkolnej drużyny futbolowej.

Odłożyłam plecak na jedną z ławek i założyłam ręce. Postanowiłam zgrywać hardą. A już na pewno nie krzywić się na zapach męskiego potu, jaki wypełniał szatnię po całym dniu. Musiałam się spieszyć, zanim pojawią się sprzątaczki.

– Wiecie, kim jestem.

– Carmen, nasza miss! – rzucił drugi z prześladowców, Russel, o pokrytej trądzikiem szczurzej twarzy i rudych włosach, spiętych w kucyk z tyłu głowy. Inaczej zbudowany, żylasty chłopak miał wystarczająco sukcesów na zawodach pływackich i wpływowych rodziców, by płazem uchodziło mu jego pozasportowe ekscesy.

Obaj doskonale znali mnie jako jedną ze szkolnych piękności. Byłam średniego wzrostu brunetką o włosach sięgających niemal tyłka. Zgrabnego tyłka, o czym wiedział każdy chłopak w tej budzie. Do tego obfity biust i ładna buzia, która sama w sobie wystarczyła, by rozmiękczyć męską część szkolnego personelu. No i jeszcze te nieszczęsne zawody. Tytuł Miss Szkoły, a także zaprezentowanie się przed wszystkimi w stroju kąpielowym przysporzyło moim wdziękom wielu fanów.

– Mam do was sprawę.

– I musiałaś akurat teraz z nią przyjść? – spytał rozeźlony Mitch.

Tacy jak on nie lubili, gdy przerywało się zabawę. I choć zwykle trzymali się swojego głupawego honoru i nie tykali dziewczyn, to nie mogłam czuć się bezpiecznie sam na sam z nimi w męskiej szatni. Przełknęłam ślinę, za wszelką cenę starając się nie stracić rezonu.

– Chodzi o mojego chłopaka, Zacka.

Spojrzeli po sobie, nie rozumiejąc.

– Dowaliliście mu ostatnio.

– Prawo dżungli. – Mitch wzruszył ramionami, jakby to kończyło sprawę.

– Zaraz, i wysłał cię tutaj, żebyśmy dali mu spokój? – dopytywał Russel, chichocząc.

– On nie wie, że tu jestem! – warknęłam i zaraz odetchnęłam, usiłując zachować spokój. – Dajcie mu spokój. W moim imieniu. Żebyście nawet obronili go, gdyby ktoś inny się do niego przyczepił.

Chłopaki zbliżyli się do mnie. Starałam się nie cofać przed nimi. Ogarnęli mnie wzrokiem. Dziś swoje włosy związałam w warkocz, pod okularami miałam mocny makijaż. Biała koszula z krótkimi rękawami ciasno opinała się na moich kształtach. Niżej była tylko czerwona spódniczka w kratkę, czarne pończochy i trampki. Ich spojrzenia skupiły się zwłaszcza na moich długich nogach, a także na biuście, który napierał na guziki koszuli, jakby pragnął wydostać się na wolność.

– I dlaczego mielibyśmy to zrobić? – spytał z przekąsem Mitch.

– Nie kumplujemy się z frajerami, którzy chowają się za swoimi dziewczynami – dodał Russel.

– Bo ja was o to proszę! A on nie może tym wiedzieć. Jestem pewna, że się dogadamy. Mówiłam: dajcie mu spokój. W zamian… ja wam dam.

Wolałam dłużej nie zwlekać, przedstawiłam im swoje argumenty. Zaczęłam rozpinać guziki koszuli, czemu przyglądali się z lekką konsternacją. Mieli wybujałe ego, ale mimo wszystko pewnie nie liczyli, że lokalna piękność będzie się przed nimi rozbierać nieproszona.

Wstrzymując poczucie wstydu, odwiesiłam koszulę na pobliski wieszak. Ujęłam dłońmi swoje dorodne piersi w czarnym, koronkowym staniku. Prezent od Zacka, przypomniałam sobie z zażenowaniem.

– To jak, porozmawiamy? – zagadnęłam.

– Jeszcze to. – Mitch wskazał podbródkiem mój stanik.

Wbrew sobie spełniłam jego żądanie. Sięgnęłam do zapięcia i powiesiłam stanik obok koszuli. Obaj wlepili wzrok w moje piersi z drobnymi, karminowymi sutkami. Na policzkach wykwitły mi rumieńce. Całe szczęście, że nie rzucili się do macania.

– Nie rozumiem, po co to robisz – mruknął Russel, kompletnie nie patrząc w moje oczy.

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W ten obrzydliwy sposób zdradzałam zaufanie Zacka, ale i chroniłam go. Bo wiedziałam, że ci dwaj potrafią zamienić życie swojej ofiary w piekło. A tego ktoś tak delikatny, jak mógł chłopak, może nie znieść. Lepsza zdrada i moje poniżenie.

– Bo… go kocham! Och, nie musicie tego rozumieć. Po prostu zostawcie Zacka w spokoju. A w zamian ja będę wam bardzo wdzięczna.

– A powiedz, czemu nie mielibyśmy sobie tego, co nam oferujesz, wziąć siłą? – zagadnął Mitch.

Przeszył mnie lęk, ale i na to miałam odpowiedź.

– Możecie, ale wtedy czeka was kryminał. A jeśli dobijemy targu… – Zdobyłam się na uśmiech. – Zrobię wam lepiej, niż jakakolwiek dziewczyna, jaką mieliście. Będę chętna i pokorna, bo będzie mi zależeć, żeby was zaspokoić. Będę waszą suczką.

Po ich twarzach rozlały się obleśne uśmiechy. Mnie zaś ogarnęła fala wstydu i poniżenia. Stałam przed nimi topless, bezbronna i bez gwarancji, że po prostu mnie nie wykorzystają. Wzdrygnęłam się, gdy Mitch ujął moją pierś i ścisnął boleśnie. Całe moje ciało krzyczało, bym stąd uciekała, mimo to trwałam dzielnie z rękoma założonymi za plecami. Russel złapał za drugą pierś. Bezczelnie macali mój biust.

– Zaopiekujemy się tym twoim chłopaczkiem – stwierdził Mitch, a jego kompan mu przytaknął. – Ale to będzie kosztować.

– J-jasne. I on nie może o niczym wiedzieć.

– Nie, nie, to będzie nasza mała tajemnica – zgodził się Russel, szczypiąc moją pierś.

Brakowało mi już sił na uśmiech. Liczyłam, że sprawy nie zajdą za daleko, że może wystarczą moje umiejętności zaspokajania mężczyzn oralnie, ale Mitch nie uznawał kompromisów. Rozpiął pasek mojej spódniczki, potem zamek z boku. Spódniczka zsunęła się z cichym szelestem na moje kostki. Pozwolili mi ją zebrać, przy czym zarobiłam klapsa. Zostałam teraz jedynie w trampkach, pończochach i czarnych figach.

– To jest dopiero tyłeczek! – skomentował któryś.

Uklękłam przed nimi, mając wciąż nadzieję, że to wystarczy. Całość była już dość uwłaczająca i nie chciałam, by dobrali się do moich majtek. Łudziłam się, że chociaż ten bastion pozostanie dla Zacka… Rozpięłam rozporek Mitcha i już po chwili trzymałam jego penisa w dłoni. Russel sam wydobył swojego. Walcząc z odrazą, masowałam ich członki i spoglądałam na nich z dołu wzrokiem pokornej suki.

Zaczęłam od Mitcha. Obciągnęłam skórkę i wzięłam do ust jego żołędzia. Cały czas nie zapominałam o Russelu. Na razie starałam się nie trząść z odrazy. Miałam w ustach penisa obcego chłopaka. Pewnie, wiele dziewczyn marzyło o tym, żeby mu possać, ale nie ja. Zwłaszcza, że zaraz Mitch złapał na moje włosy i skierował nieco niżej, każąc lizać swoje pomarszczone jądra. Dłońmi coraz mocniej ściskałam ich sztywniejące przyrodzenia.

Po chwili przejął mnie Russel, on także kazał mi wylizać swoją mosznę, potem wsadził penisa do ust. Łykałam jego preejakulat, usiłując patrzeć na niego zalotnie. Był chyba milszym z tej dwójki. Ale zaraz Mitch wycofał moją głowę i spoliczkował. Lekko, ale dosadnie. Nie odważyłam się pisnąć.

– Do naga, maleńka – polecił chłopak.

Dość niechętnie siadłam na ławce, rozwiązałam trampki i ściągnęłam pończochy. Rozpuściłam nawet swoje czarne włosy i zdjęłam okulary. Zostały mi majtki. Mitch, nie czekając aż wstanę, zdarł je z moich bioder, aż upadłam na podłogę. Zrozpaczona patrzyłam, jak chowa moją bieliznę do własnego plecaka.

– Bez obaw, resztę rzeczy dostaniesz z powrotem. Ale to zachowam sobie na pamiątkę.

Zebrałam się goła z ziemi, starając się nie myśleć, jakie to uwłaczające. Russel złapał za moje łono, z włosami wygolonymi w paseczek.

– Kolejna para będzie moja. Może być taka znoszona. Najlepiej, żebyś chodziła w nich przez kilka dni.

Kiwnęłam mu tylko. Pozwoliłam mu się pocałować, choć szczurowaty chłopak wpychał mi swój język do ust, aż moje wnętrzności zwijały się z obrzydzenia. Mitch zarechotał tylko i, nie przerywając naszego pocałunku, skrępował mi ręce za plecami z pomocą trytytki.

– Liżesz się z dziwką? – spytał rozbawiony Mitch.

– Chcę wiedzieć, co w niej widzi ten cały Zack – odparł Russel, po tym, jak wreszcie wysunął swój jęzor z moich ust.

– A raczej czego nie widzi. – Mitch złapał za mój pośladek. – Jaka z niej uległa suczka.

Sapnęłam, gdy Russel włożył mi do pochwy palec. Mitch, wbrew swoim słowom, obrócił moją twarz ku sobie i pocałował. Zadygotałam, bezsilna w ich uścisku. Zack nigdy by mi nie wybaczył, gdyby zobaczył mnie z tą dwójką.

– Lepiej, żeby nigdy się nie dowiedział. To jest konieczne? – szarpnęłam więzami.

Mitch puścił mnie i samemu zaczął się rozbierać. Russel poszedł w jego ślady, wcześniej jeszcze oblizując palec. Mnie zaś pozostało stać, nagiej i związanej. Fakt, że i oni zaraz mieli być nadzy, jakoś mnie nie pocieszał.

– Nie lubię, jak mnie suka drapie w trakcie zabaw – powiedział po chwili Mitch.

Widziałam jego muskulaturę i sterczącego penisa. Po drugiej stronie stał żylasty Russel. Poprowadzili mnie pod prysznice. Mitch położył się na kafelkach, zaś jego kumpel zmusił mnie do klęknięcia między jego nogami. Mitch trzymał moje włosy, gdy znów ssałam jego penisa. Tym razem wpychał mi go głęboko, po same gardło, aż wybałuszyłam oczy. Russel pogonił mnie paroma siarczystymi klapsami. Pisnęłabym z bólu, gdybym właśnie nie dławiła się penisem jego kolegi. Zaraz zresztą Russel przeszedł do lizania mojej muszelki, a nawet odbytu. Nos miał gdzieś między moimi pośladkami. Jego język niczym oślizgły robak pełzał po moim kroczu.

Trzęsłam się z poniżenia, uwięziona między nimi, jednocześnie rosło we mnie jakieś chore podniecenie. Jak każda kobieta lubię silnych, zdecydowanych facetów. To, co mogła zapewnić mi ta dwójka, było zwyczajnie nieosiągalne dla takiego wrażliwego romantyka pokroju Zacka. Jeszcze ten intensywny, męski zapach szatni. Niemal zapomniałam, że klęczę skrępowana i pozwalam się wykorzystywać prześladowcom mojego chłopaka.

Mitch zarządził zmianę. Russel odsunął twarz od mojego tyłka. Szarpnął mnie brutalnie za włosy i podciągnął do góry.

– Ała! To boli! – zaprotestowałam głupio.

Spoliczkował mnie, aż trzasnęło głucho, a głowa poleciała mi na bok. Drugą ręką jednak wciąż trzymał za moje włosy. Zmusił mnie, bym powoli opuściła biodra na sterczący członek Mitcha, który wciąż leżał na kafelkach i uśmiechał się lubieżnie.

– Byłoby łatwiej, gdybym nie była skrępowana – mruknęłam, chcąc jak najdłużej opóźnić moment, w którym wejdzie we mnie Mitch.

– Zamkniesz się wreszcie?! – warknął Russel.

– Następnym razem zwiążemy ją całą, że nawet palcem nie ruszy – wtrącił rozbawiony Mitch z rękoma za głową. Nigdzie mu się nie spieszyło.

– Przepraszam, będę grzeczna – zapewniłam szybko.

No tak, nie mogłam liczyć, że na jednym razie się skończy. Sapnęłam, czując w sobie penisa. Niby brałam tabletki, ale fakt, że obcy facet wchodził we mnie bez gumki, dodatkowo mnie poniżał. Mitch złapał w końcu za moje biodra. Zaczęłam go ujeżdżać.

Russel stanął z boku. Tak jak mogłam oczekiwać, jego penis wylądował w moich ustach. Ssałam go w tej niewygodnej pozycji, zaspokajając obu naraz. Piersi podskakiwały w rytm ruchów, nabrzmiały penis penetrował moją kobiecość. Był większy niż u Zacka, pomyślałam.

Ohydne, pełzające po podbrzuszu podniecenie, wynikające z zostania dziwką dla tej dwójki oblechów, całkiem odebrało mi samokontrolę. Wolałam czerpać z tego choć minimum przyjemność. Większość ich ofiar nie miała takiej możliwości. Czułam zresztą, że Mitch jest niezły.

– Zamiana? – zagadnął nagle.

– Chcesz skończyć w jej buzi? – spytał Russel.

– Czemu by nie.

Wyjęli ze mnie na moment swoje penisy. Ułożyli mnie na podłodze brzuchem do góry, tak że skrępowane ręce miałam pod sobą. Mitch klęknął za moją głową. Zmusił mnie do zadarcia jej tyłu, po czym wpakował w usta. Russel położył sobie moje nogi na barki i wszedł między uda.

Zostałam uwięziona między ich penisami, jeden penetrował moją pochwę, drugi gardło. Ledwo mogłam oddychać i czułam się kompletnie upokorzona. Jedynie, co widziałam, to kołyszące się w rytm pchnięć jądra Mitcha. Pomyślałam, że i tak będą dokuczać Zackowi, bo przecież nikomu nie powiem, że zgodziłam się na coś takiego. Któryś złapał za moją pierś i ścisnął boleśnie, gdy zaczęłam się rozpaczliwie wić.

– I dlatego cię związaliśmy.

Nie pozostało mi nic innego, jak pozwolić im mnie rżnąć. I choć niemal mdlałam, zrobiło mi się nagle cudownie. Posuwało mnie dwóch silnych facetów, ich penisy wchodziły we mnie raz po raz… W myślach już błagałam Zacka o wybaczenie.

Nie doszli we mnie. Jak na komendę wyjęli członki. Dwa wytryski spłynęły na moje ciało, paskudząc twarz, biust, brzuch i krocze. Drżałam upokorzona i bezsilna, gdy stali nade mną i podziwiali swoje dzieło. Dyszałam ciężko, ale nie odważyłam się na nich spojrzeć. Ani tym bardziej prosić, żeby któryś dokończył i mnie.

Wyszli, zostawiając mnie nagą, obspermioną i skrępowaną na kafelkach. Po chwili wrócił Mitch, wciąż nagi. Zatrzęsłam się na myśl, że ma ochotę na drugą rundę. Ale w rękach miał scyzoryk. Kopnięciem przewrócił mnie na bok. Jednym cięciem oswobodził moje ręce. Instynktownie pisnęłam i skuliłam się.

Dłonią pogładził pośladki, bezwiednie wypięte w jego stronę.

– Niezła z ciebie sucz – mruknął z zadowoleniem, głaszcząc mój tyłek. – To co, mamy umowę?

– J-jasne – zdołałam wydukać.

Dał mi klapsa na pożegnanie i wyszedł. Słyszałam, jak rozmawia o czymś z Russelem, a potem zapadła cisza. Powinnam była wstać, szybko obmyć się, ubrać i uciec stąd. A mimo to leżałam, wciągałam męskie zapachy. I marzyłam, żeby zrobić sobie dobrze ręką.

Zanim uczyniłam cokolwiek, ktoś wszedł do szatni. Zamarłam. Konfrontacja ze sprzątaczką będzie co najmniej kłopotliwa. Mam udawać ofiarę czy wyjść na kurewkę?

– Carmen? – zapytał delikatny głos. Ale męski.

Zack. Cholera, było jeszcze gorzej. O ile Mitch z Russelem jednak nie postanowili wykręcić mi jakiegoś głupiego kawału, to musiał znaleźć tam moje ubranie. Gorączkowo myślałam, czy może krzyknąć, żeby nie wchodził? Udawać, że z jakiegoś powodu myłam się w męskiej szatni?

Za późno. Usłyszałam nad sobą zduszone sapnięcie. Podniosłam się, świadoma, że ciągle jestem nago i kleję się od spermy.

– Nie krzycz – poprosiłam go słabym głosem. – Ja… zrobiłam to dla ciebie.

Zack, uroczy chłopaczek o kręconych, kasztanowych włosach, przyglądał mi się oniemiały.

– To… oni? – domyślił się. Pewnie ich widział, jak wychodzili. – Chyba nie zrobiłaś tego, żeby…

– Dali ci spokój? – wpadłam mu w słowo. – Właśnie dlatego.

Podeszłam do niego i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jaki ból musi mu sprawiać widok spermy jego prześladowców na jego dziewczynie. Spuściłam wzrok.

– Przepraszam.

– Jesteś bohaterką! – wypalił. – Nie zasługuję na taką dziewczynę.

– Jak ze mną zerwiesz, to całe moje poświęcenie pójdzie na marne – warknęłam.

Miałam już wszystkiego dość. Pragnęłam po prosto dojść. Potem może walić się świat. Zack przełknął ślinę. Jemu pewnie się to nie podobało, że najpierw go zdradziłam, a teraz szantażowałam, żeby mnie nie zostawił.

– Nie zamierzam, kochanie. Czy mogę coś dla ciebie zrobić? – spytał głupio.

– Pocałuj mnie – odparłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.

Zack zdążył odłożyć plecak, ale wciąż miał na sobie ubranie. Ostrożnie, żeby nie pobrudzić go, nachyliłam się pocałowałam jego usta. Moimi ustami, które smakowały spermą i kutasem. Wzdrygnął się wyraźnie, mimo to odwzajemnił pocałunek.

Kiedy odłączyłam wargi, na twarzy pojawił mu się głupi uśmieszek. Kto by pomyślał, że będzie lubić takie zabawy.

– Jestem ci coś winna – przyznałam, udając, że mnie samej nie rozsadza podniecenie. – Rozbierz się i zróbmy to, tylko szybko. Lada moment wpadną tu sprzątaczki.

Wrócił się do szatni, w biegu zdejmując ubrania.

– Chcesz, żebym to zmyła? – zawołałam za nim.

– N-nie trzeba! – odparł zgodnie moimi oczekiwaniami.

Dołączył do mnie nagi. Tym razem przyciągnęłam go do siebie, dłonią ścisnęłam penisa. Mniejszego niż mieli Mitch czy Russel. Pozwoliłam, by Zack zlizał nasienie z mojej twarzy, potem przeszedł do piersi. Wzdrygałam się trochę, ale wyglądało na to, że pasował mu ten układ. Czułam, jak jego członek twardnieje.

– Podobało ci się to? – spytał głupio, przełykając gluta spermy zlizanego z mojego brzucha.

– Było nawet nieźle. Ale zostawili mnie na krawędzi, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.

Na moje szczęście rozumiał. Położył się na kafelkach, a ja usiadłam na jego twarzy. Z głową między moimi udami, zaczął wylizywać cudze nasienie z mojej waginy. Pojękiwałam z rozkoszy, dłonią szarpiąc za jego włosy. Uśmiechnęłam się na myśl, że ktoś miałby nas nakryć.

Po paru minutach pieszczot doszłam, zalewając jego twarz sokami. Mimo to chwilę droczyłam się z nim, dosiadając jego twarzy. Byłam silniejsza i bardziej wysportowana od niego. Widziałam, jak twardnieje jego penis i złapałam za niego.

Dałam mu się wyrwać. Rozochocony Zack przycisnął mnie do kafelek twarzą w dół. Ocierał się o mnie i obmacywał, wyzywając od suk. Bez pytania wszedł w mój tyłek. Pomimo bólu dałam mu milczącą zgodę na anala. Zack rżnął mnie, sapiąc ciężko i usiłując dorównać Mitchowi czy Russelowi. Jakby świadomy mojego wcześniejszego skrępowania, chwycił za moje nadgarstki, wykręcając mi ręce za plecy.

Na koniec wyjął członka i skończył na moich plecach.

– I znów sobie narobiłeś roboty – stwierdziłam, chichocząc głupkowato.

Ku mojemu zaskoczeniu zlizał swój wytrysk. Po wszystkim szybko się umyliśmy i ubraliśmy. Czułam się głupio bez majtek, ale chyba nawet Zack nie miał nic przeciwko. Już później wyraził zgodę na układ, w którym Mitch i Russel bronią go w zamian za dostęp do moich dziurek.

A ja za nic w świecie nie chciałam się przyznać, jak bardzo mi to pasowało.

Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

Sophie Nylon

Comments

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *