Budzę się z pulsującym bólem w skroniach i metalicznym posmakiem krwi w ustach. Ręce mam skrępowane tak ciasno, że sznur wżyna się w skórę nadgarstków niczym rozżarzony drut; czuję, jak krew przestaje tam krążyć, a palce zaczynają drętwieć i mrowić. Powietrze jest ciężkie, pachnie skórą, lateksem i czymś ostrym – jej perfumy, mieszanka wanilii i pieprzu.
Drzwi otwierają się z cichym skrzypnięciem. Stukot obcasów – powolny, miarowy, jakby każdy krok wbijał gwóźdź w moją klatkę piersiową. Alexa staje nade mną. Jej cień pada na moją twarz. Czuję ciepło jej ciała zanim jeszcze mnie dotknie.
Zrywa taśmę z ust jednym szarpnięciem – skóra na wardze pęka, czuję gorąco spływającej krwi i słony smak. Ból jest ostry, czysty, budzi mnie całkowicie.
– Dzień dobry, moja mała – szepcze tak blisko, że jej oddech muska mi ucho, gorący i wilgotny.
Zaczyna się.
Rozbiera mnie powoli, delektując się każdym dźwiękiem: trzask pękającego materiału, szelest zsuwanych spodni, mój przyspieszony oddech. Kiedy nożyczki suną po mojej koszulce, zimne ostrze ledwo muska skórę na mostku – serce podskakuje mi do gardła.
Jestem nagi. Powietrze na skórze jest lodowate, sutki twardnieją natychmiast. Mój kutas, wbrew wszystkiemu, zaczyna się podnosić – zdradziecki, pulsujący, ciężki.
Alexa wyciąga różowe stringi. Koronka jest szorstna, gryzie w skórę, ale kiedy wsuwa mi je na biodra, cienki pasek materiału natychmiast wciska się między pośladki i ociera o dziurkę – każdy, nawet najmniejszy ruch powoduje iskry wzdłuż kręgosłupa. Pończochy – chłodny, śliski nylon sunie po moich łydkach jak język. Jej palce w lateksowych rękawiczkach są zimne i śliskie, zostawiają na udach czerwone smugi.
Stanik. Ciężkie, zimne silikonowe piersi wypełniają miseczki – czuję ich ciężar, jak ciągną mi ramiona w dół. Spódniczka jest tak krótka, że ledwo zakrywa tyłek; każdy podmuch powietrza muska nagie pośladki.
Makijaż. Szminka – tłusta, słodka, chemiczna wiśnia – wsmarowuje mi ją w usta brutalnie. Tusz szczypie w oczy, łzy spływają gorącymi strużkami po policzkach, rozmazując wszystko w czarne smugi. Patrzę w lustro i widzę kogoś obcego – bladą, zapłakaną dziewczynkę z opuchniętymi ustami i przerażonymi oczami.
Alexa staje za mną. Czuję jej kutasa przez lateks – gorący, twardy pręt, który pulsuje i napiera na moje pośladki. Jej ręce wędrują pod spódniczkę, palce wbijają się w skórę ud, zostawiając siniaki.
– Na kolana.
Podłoga jest twarda, bolą mnie kolana natychmiast. Rozpina spódnicę. Jej kutas wyskakuje – ciężki, gorący, pachnie podnieceniem i potem. Żołądź lśni, kapie przezroczystą kroplą. Pachnie słono, ostro, męsko.
– Otwieraj.
Próbuję się cofnąć. Dostałem policzek – dźwięk głośny jak wystrzał, ból rozlewa się po policzku gorącem. Drugi. Trzeci. Czuję, jak skóra puchnie.
Otwieram usta.
Wsuwa się powoli, centymetr po centymetrze. Najpierw czuję gładką, gorącą skórę na języku, potem grubą żyłę pod spodem. Żołądź dociska podniebienie, wciska się w gardło. Czuję, jak gardło się zaciska, jak ślina napływa falami, jak oczy wychodzą mi na wierzch. Dławię się, ale ona trzyma mnie za włosy i wbija się głębiej – czuję, jak kutas pulsuje w moim gardle, jak blokuje powietrze. Płuca palą, głowa wiruje, ale jednocześnie prostata zaczyna pulsować w rytm jej bioder.
Ślina leje mi się po brodzie, kapie na spódniczkę, na podłogę. Ssę łapczywie, wbrew sobie – smak słony, gorzki, uzależniający.
Wyciąga mnie nagle – czuję pustkę w gardle i palący ból.
– Na łóżko. Tyłkiem do góry.
Pcha mnie brutalnie. Materac ugina się pod moim ciężarem. Podwija spódniczkę – chłodne powietrze na nagiej dupie. Stringi zsunięte na kolana, ciasno opinają uda.
Czuję zimny żel – lodowaty, spływa między pośladki. Jej palec w lateksie – zimny i twardy – wsuwa się w dziurkę bez ostrzeżenia. Ból jest ostry, jakby mnie rozrywało od środka. Kręcę się, błagam. Wsuwa drugi palec, trzeci – rozciąga mnie brutalnie, czuję każde pociągnięcie, każde rozerwanie mięśni.
Potem żołądź. Gorąca, śliska, ogromna. Naciska. Opór jest niewiarygodny. Czuję, jak dziurka się rozciąga, pali ogniem, jakby miała pęknąć.
Jedno pchnięcie – i wchodzi cały.
Ból jest oślepiający, biały, czysty. Czuję każdy milimetr: jak mnie wypełnia, jak rozsuwa wnętrzności, jak dociera gdzieś głęboko, aż do żołądka. Krzyczę, gryzę poduszkę, łzy zalewają mi twarz.
Zaczyna się ruch.
Najpierw powoli – wychodzi prawie cały, zostaje tylko żołądź, potem wbija się z powrotem całym ciężarem. Czuję, jak moje ciało się poddaje, jak prostata eksploduje przy każdym tarciu. Ból przechodzi w falę gorąca, która rozlewa się od dupy aż do czubka kutasa.
Przyspiesza. Dźwięk jest obsceniczny – mokre plaśnięcia, jej jajka walące o moje, skrzypienie łóżka, moje stłumione jęki i jej ciężki oddech. Czuję zapach: pot, lateks, sperma, mój własny strach i podniecenie.
– Powiedz to.
– Jestem twoją dziewczynką… – szlocham.
Walnięcie w tyłek – ból rozlewa się gorącem.
– Głośniej, suko!
– JESTEM TWOJĄ DZIEWCZYNKĄ! RŻNIJ MNIE!
I ona rżnie. Jak maszyna. Głęboko, szybko, bez litości. Prostata pali żywym ogniem, każdy pchnięcie to eksplozja przyjemności. Czuję, jak mój kutas w stringach pulsuje, kapie, ociera się o materiał.
– Dochodzę…
Czuję to – gorące, gęste strumienie w środku. Wypełnia mnie całkowicie, wypływa bokiem, spływa po udach gorącymi strużkami. Ja też dochodzę – spazm tak mocny, że całe ciało mi drży, sperma tryska w majtki, kapiąc na pościel.
Leżę rozjebany, dysząc. Dziura pulsuje, pali, wypływa z niej jej sperma. Czuję się pusty i pełny jednocześnie. Stringi mokre od mojej spermy, spódniczka zadarta, makijaż rozmazany.
Alexa wychodzi powoli – czuję centymetr po centymetrze, jak mnie opuszcza, jak dziura zaciska się z powrotem, próbując zatrzymać ją w sobie.
Całuje mnie w tył głowy.
– Witaj w nowym życiu, laleczko. Jutro powtórzymy. I będziesz błagać pierwsza.
I wiem, że będzie miała rację. Bo już czuję, jak moje ciało tęskni za tym palącym, upokarzającym wypełnieniem.
Leżę na brzuchu, twarz wciśnięta w poduszkę, która już przesiąkła moimi łzami i śliną. Dziura wciąż pulsuje po tym, jak przed chwilą wysunęła się z mnie z mokrym, obsceniczno-głośnym „plop”. Czuję, jak jej gęsta, gorąca sperma wypływa ze mnie leniwymi strużkami, spływa po wewnętrznej stronie ud, miesza się z moim potem i kapką mojej własnej spermy, która wytrysnęła bez dotyku.
Ale ona jeszcze nie skończyła.
Alexa chwyta mnie za kitki i szarpie głowę do tyłu tak mocno, że kręgosłup wygina mi się w łuk. Ból w skalpie jest ostry, elektryczny, ale jednocześnie sprawia, że kutas znowu drga w mokrych, różowych stringach.
– Myślisz, że to już? – syczy mi prosto do ucha, jej głos niski, chrapliwy od orgazmu. – Dopiero się rozgrzewam, laleczko.
Czuję, jak jej kutas (wciąż półtwardy, cały w moich sokach i jej spermie) ociera się o moje pośladki. Jest gorący jak rozżarzona stal. Jednym ruchem rozchyla mi nogi szerzej, aż pończochy pękają na szwach z cichym trzaskiem.
– Patrz na siebie – warczy i wciska mi twarz w lustro obok łóżka.
Widzę: makijaż kompletnie rozmazany, szminka rozciągnięta aż na policzki, tusz spływa czarnymi ścieżkami po twarzy. Spódniczka zadarta na brzuch, stringi mokre i lepkie, dziura czerwona, rozchylona, błyszcząca od spermy, która wciąż wypływa.
I wtedy wchodzi znowu. Bez ostrzeżenia. Bez dodatkowego lubrykantu. Tylko jej własna sperma jako smar.
Ból jest niewiarygodny, czysty, biały, rozrywa mnie od środka. Krzyczę tak głośno, że głos mi się łamie. Ale jednocześnie prostata eksploduje tak silnie, że przez sekundę tracę oddech. Czuję każdy milimetr: jak mnie rozciąga do granic, jak żyły na jej kutasie pulsują wewnątrz mnie, jak żołądź wbija się głębiej niż kiedykolwiek.
Zaczyna rżnąć jak zwierzę. Szybko. Brutalnie. Bez rytmu, tylko czysta, pierwotna potrzeba. Łóżko wali o ścianę, materac skrzypi, moje ciało podskakuje przy każdym pchnięciu. Jej ciężkie piersi obijają mi się o plecy, sutki twarde jak kamienie.
– Błagaj – warczy, gryząc mnie w kark tak mocno, że czuję krew.
– Proszę… mocniej… rozjeb mnie… zrób ze mnie swoją dziwkę… – wyję, nie poznając własnego głosu. Wysokiego, łamiącego się, dziewczęcego.
Przyspiesza jeszcze bardziej. Jedną ręką sięga pod spódniczkę i chwyta mój kutas przez mokry materiał stringów. Ściska boleśnie, drażni żołądź kciukiem. Drugą ręką dusi mnie za gardło – akurat tak mocno, że widzę gwiazdy, ale wciąż mogę oddychać.
Czuję, jak druga fala orgazmu nadchodzi – tym razem z głębi, z samego środka, z miejsca, gdzie jej kutas tarciuje mi prostatę bez przerwy. Moje ciało zaczyna drżeć, biodra same wychodzą jej naprzeciw, nabijam się na nią jak ostatnia suka.
– Dochodzę… znowu… – jęczę.
– Nie waż się bez pozwolenia – warczy i na sekundę zwalnia, prawie wychodzi. Czuję pustkę tak bolesną, że szlocham.
– Proszę… błagam… pozwól mi dojść na twoim kutasie…
– Dochodź. Teraz.
Jeden potworny ruch bioder i wbija się do końca. Dochodzę tak mocno, że widzę tylko biel. Sperma tryska fontanną w stringi, na pościel, na jej dłoń. Ciało mi się zaciska na niej spazmami, doi ją od środka.
To ją przerywa. Warczy jak zwierzę, wbija paznokcie w moje biodra i wlewa we mnie drugą, jeszcze większą porcję. Czuję każdy strumień – gorący, gęsty, głęboki. Wypełnia mnie tak bardzo, że brzuch mi się wybrzusza lekko, a nadmiar wypływa bokami z głośnym chlupnięciem.
Leżę pod nią, rozjebany na kawałki. Dziura już nie zamyka się wcale – pulsuje, otwarta, ociekająca. Stringi kompletnie przemoczone, pończochy podarte, spódniczka w strzępach.
Alexa wychodzi powoli, centymetr po centymetrze, aż w końcu żołądź wyskakuje z mokrym plaśnięciem. Nachyla się nade mną, wkłada mi dwa palce w dziurkę i miesza spermę wewnątrz, jakby chciała, żebym zapamiętał ten feeling na zawsze.
– Od dzisiaj – szepcze mi prosto do ucha, gryząc płatek – będziesz nosić w sobie moją spermę cały dzień. I co wieczór będziesz błagał o więcej. Zrozumiano, dziureczko?
– Tak, Pani… – jęczę słabo, czując, jak jej palce wciąż we mnie pracują.
– Dziękuję, Pani…
I wiem już, że jutro będę klęczał przed drzwiami w samej bieliźnie i makijażu. Błagał o to samo. Albo o coś gorszego.
Leave a Reply