Dawno, dawno temu…w mglistych górach Szkocji, żyła w zamku DunBroch młoda księżniczka o imieniu Merida. Miała bujne, kręcone rude włosy i błękitne oczy pełne determinacji. Miała też duże piersi oraz duży tyłek. Ciało miała smukłe, ale miejscami też krągłe. Miała się czym chwalić. Często wyskakiwała z domu z ubraniami z dużym dekoltem oraz opinającymi jej ciało, z czym nie kryła się wcale.
Była znakomitą łuczniczką i uwielbiała galopować na swoim koniu Angusie przez dzikie wrzosowiska.
Pewnego dnia królowa Elinor wezwała córkę do komnaty.
– Merido, nadszedł czas, byś poznała swoje obowiązki. Jutro przybędą synowie wodzów z trzech klanów. Jeden z nich zostanie twoim mężem.
– Co?! Ale ja nie chcę się żenić! Chcę być wolna! – wykrzyknęła Merida.
– To tradycja, córko. Musisz wybrać jednego z nich, by zachować pokój między klanami. Mósisz zachowywać się jak należy. Być przyzwoita.
Wieczorem Merida podsłuchała rozmowę swoich rodziców.
Z ich komnaty słychać było jęki. Merida poszła to sprawdzić. Uchyliła drzwi i zobaczyła jak jej matka okrakiem siedziała na jej ojcu. Jego fiut wchodził do samego końca. Meridzie chcąc nie chcąc zaczęło się to podobać.
– To dobra decyzja Fergus. – mówiła między jękami Elinor. – Nasza córka w końcu musi spełnić swój obowiązki.
– Rozumiem, ale znasz ją.
– Znam, ale wiem, że przekonasz ją aby postąpiła słusznie.
Królowa w ten sposób chciała przestawić mężowi swoje racje. Poruszała się na jego kutasie. Odbijała się tak, że aż jej piersi falowały. Fergus wykorzystał to i jego duże ręce chwyciły je. Byli już naprawdę blisko. W końcu królowa zadrżała, a król Fergus chwycił mocno biodra, dociskając ją do swojego fiuta. Wystrzelił swoje nasienie prosto do jej wnętrza. Elinor z wycieńczenia upadła na swoim mężu.
– Będzie tak jak mówisz. – powiedział Fergus.
Merida za to była zła. Postanowiła wprowadzić w życie jutro swój własny plan.
Następnego dnia do zamku przybyli przedstawiciele klanów MacGuffin, Macintosh i Dingwall wraz ze swoimi synami. Każdy z młodzieńców miał zademonstrować swoje umiejętności.
– Pierwszy syn, który zadowoli moją córkę, otrzyma jej rękę. – ogłosił król Fergus.
Każdy z nich patrzył na Meridę. Ta była ubrana jak na damę przystało. W długiej sukni zakrywającej wszystko. Mimo to było widać jej kształtne ciało. Meridzie było w tym niewygodnie, ale by dobrze wypaść dla rodziców ubrała się przyzwoicie. Za zgodą rodziców powiedziała, że chciałaby poznać synów na osobności. Każdego chciała sprawdzić na własny sposób. Była w swojej komnacie. Zdjęła swoją suknię i przeglądała się w lustrze. Podziwiała swoje nagie ciało i smukłe, ale krągłe. Duże piersi oraz tyłek. Bujne, rude włosy. Położyła się na łóżku na boku i czekała na przedstawicieli klanów.
Pierwszym z nich był młody Macintosh. Był średniego wzrostu wojownikiem, ubrany był kilt, a na jego odkrytym ramieniu było widać niebieskie wzory. Miał czarne, kręcone włosy. Kiedy zobaczył Meride uśmiechnął się zadziornie.
– Witaj księżniczko. – podziwiał ją nagą na łóżku.
– Witaj. – mówiła ze zrezygnowaniem.
– Widzę że się przygotowałaś na moje przyjście. – mówił pewnie.
– Zależy co masz do zaoferowania.
Młody Macintosh uśmiechnął się jedynie, po czym zdjął swój kilt. Miał średniej wielkości kutasa. Uśmiechał się z dumą. Macintosh szybko podszedł do niej i szybko włożył kutasa do jej ust. Merida nie wiedziała, co się dzieje. Ledwo go ssała, nie chciała tego robić, ale z czasem spodobało jej się to. Obejmowała go całego. Ten wchodził głębiej do jej gardła, aż ona ustami dotyka jego podbrzusza. Poruszał się w przód i w tył, cały czas coraz bardziej wchodząc do gardła.
– O tak księżniczko…o tak… – jęczał.
Nagle Macintosh osiągnął spełnienie w gardle Meridy. Szybko wyszedł z niej. Jego kutas był już zwiotczały.
– To było świetne.
– Na pewno… – mówi Merida z nieukrywaną złością. Wypluła jego nasienie. – Możesz odejść. – powiedziała chłodno.
Macintosh był dumny z siebie. Myślał, że zrobił dobrze wyszedł z jej komnaty. Drugim, który przyszedł do Meridy był młody MacGuffin. Był to bardzo postawny mężczyzna z krótkimi blond włosami. Zarumienił się, gdy zobaczył nagą Meridę.
– Witaj… powiedziała Merida, jednak ten był cicho. – Nie widziałeś nigdy nagiej kobiety, co?
Ten dalej Był jakby zawieszony. Merida postanowiła, więc działać po swojemu. Rozłożyła szeroko nogi, ukazując mu swoją soczystą cipkę pokrytą małymi rudymi włosami.
– Śmiało podejdź. Spraw mi dobrze. – powiedziała zachęcająco.
MacGuffin powoli podszedł i ukląkł przeciwko Meridy. Mimo wielkiej postury był bardzo nieśmiały i zdystansowany. Nagle jednak wpił się w jej cipkę. Zaczął ją lizać po całości. Wkładając język do środka Merida zaczęła jęczeć.
– Oooooogghhh…ooo tak…
Jęczała chwilę czując jak on liże po całości. Przyssał się do jej cipki, sprawdzając jej przyjemność. Merida już naprawdę była blisko. Od samego lizania mogła osiągnąć swoje spełnienie. Lecz wtedy MacGuffin przerwał pieszczoty i jęknął z przyjemności. Okazało się że sam osiągnął spełnienie. Już nie mógł kontynuować dogadzania księżniczce.
– Oj biedaku…jeżeli już skończyłeś to możesz odejść. – powiedziała Merida.
Ze wstydu szybko odszedł z jej komnaty. Merida była zawiedziona pierwszymi kandydatami. Myślała, że następny sprosta oczekiwaniom.
Ostatnim z synów klanu, który do niej przyszedł był Wee Dingwall. Był najmniejszy z mężczyzn, którzy ją odwiedzili. Miał krótko ścięte blond włosy i mniejszą posturę. Merida zachęcała go, aby do niej podszedł. Gdy tylko zdjęła jego kilt zawiodła się.
– Jak widać nie zostałeś hojnie obdarzony.
– Wybacz księżniczko.
– No cóż skoro ty, jako reprezentacja swojego klanu nie możesz mnie zadowolić… – Merida już odwracała wzrok.
– Poczekaj…jest ktoś, kto może cię zadowolić. – wtedy szybko wyszedł z jej komnaty, ale zaraz potem wrócił.
Wrócił wraz z naprawdę wysokim mężczyzną, bardzo umięśnionym. Merida nie kryła zaskoczenia.
– To jest najlepszy wojownik naszego klanu. On może cię zadowolić.
– No cóż skoro tak…to pokaż się. – powiedziała pewnie.
Wtedy olbrzym zdjął swój kilt, a Merida oniemiała widząc dużego kutasa.
– Naprawdę jesteś niezwykłym wojownikiem. Weź mnie.
– O tak… – mówił młody Digwall.
Duży wojownik podniósł Meridę. Ta była zdumiona jego silnymi ramionami i niezwykłą sylwetką. Nie czekając, umieścił kutasa w jej cipie.
– Oooooooooghhhhh… – jęknęła Merida czując jak ją wypełnia.
W końcu ktoś dostał się do jej cipki. Zaczął się poruszać. Tak naprawdę poruszał Meridą podnosząc i opadając ją na swojego kutasa. Merida jęczała z przyjemności. Kutas wypełniał ją niesamowicie i dotykał do samego końca. Czuła się niezwykle. Jeżeli długo tak by potrwało to by osiągnęła oczekiwane spełnienie. Wee Digwall siedział w tym czasie na łóżku i masował się po swoim małym kutasie. Był bardzo podniecony i podobał mu się widok, jaki miał przed sobą. Olbrzym nie przestawał i dalej trzymając Meridę opadał ją na swojego dużego kutasa.
– O tak mocniej…mocniej… – jęczała Merida.
W międzyczasie młody Digwall osiągnął swoje spełnienie. Padł prawie nieprzytomny na łóżku.
– Dobrze…koniec… – wymamrotał
Na jego rozkaz olbrzym zdjął Meridę z kutasa i postawił na ziemi. Jej cipka była już niezwykle mokra, jednak to nie oznaczało tego, że osiągnęła swoje spełnienie. Olbrzym po prostu odwrócił się i wyszedł z komnaty.
– Hej ale…Uuuhhh…
– Mam nadzieję, że się podobało królewno. – powiedział Digwall, po czym ubrał się i uśmiechnięty od ucha do ucha wyszedł z komnaty.
Merida czuła się niezwykle zmęczona. Wprawdzie wojownicy zaspokoili swoje potrzeby, ale nie jej. Nie osiągnęła w pełni satysfakcji. Nawet ten największy wojownik z klanu Digwall mimo ogromnego kutasa nie zrobił na niej wrażenia. Merida postanowiła się sprzeciwić temu wszystkiemu. Nie pozwoli, aby ktoś decydował za nią.
Kiedy nadeszła kolej na ogłoszenie zwycięzcy, nagle z tłumu wyskoczyła Merida w długim płaszczu z kapturem.
– Żaden syn nie zaspokoił moich potrzeb. Za to ja reprezentując swój własny ród sama to zrobię. – zawołała i ściągnęła kaptur, ukazując swoje płomienne włosy.
– Merida! – krzyknęła oburzona matka.
Księżniczka bez wahania rozerwała suknie ukazując swoje duże piersi. Tłum zamilkł w osłupieniu. Merida zdjęła ją całkiem ukazując swoje nagie ciało. Wtedy na oczach wszystkich zaczęła dotykać się po piersiach oraz cipce. Masowała ją delikatnie z czasem przyspieszając swoje ruchy. Zaczęła jęczeć z przyjemności. Masowała się po jednych piersiach. W końcu wkładała palce do środka cipki. Poruszała nimi szybko i szybko. W końcu uklęknęła jęcząc głośno. Osiągnęła swoje spełnienie. Osiągnęła to, czego nie mogli osiągnąć synowie wodzów klanów. W końcu wstała, a jej cipka dalej była mokra.
– Wybieram swoją wolność! – ogłosiła dumnie.
Matka szybko ją zabrała ze sobą do pokoju. Po wielkiej kłótni z matką, Merida uciekła do lasu, gdzie spotkała tajemniczą czarownicę. Kobieta miała jedynie długą czarną pelerynę jej włosy były czarnego koloru miejscem jednak były siwe a pod peleryną natomiast ukrywała swoje nagie ciało. Jędrne piersi, duże uda, zgrabny tyłek i lekko porośnięta cipka.
– Chcę, żeby moja matka się zmieniła. – poprosiła Merida.
– Każda magia ma swoją cenę, moja droga. – ostrzegła kobieta. – Co dasz mi w zamian za to że mogłabym ci pomóc.
– Mogłabym dać wszystko.
Wtedy czarownica podeszła do niej. Złapała ją za pośladek.
– Masz niezwykłą urodę. Niejedna by ci zazdrościła.
Podwinęła jej suknie i włożyła dłoń do jej krocza. Zauważyła, że księżniczka nie miała na sobie bielizny. Zaczęła poruszać się po jej cipce.
– Już czuję jak zaczyna ci się podobać.
Merida zaczynała robić się mokra. Pieszczoty czarownicy zaczęły jej się podobać. Czarownica zaprowadziła ją na swoje łóżko. Meridę położyła na nim, wcześniej zdejmując jej ubrania. Czarownica rozebrała się do naga, pokazując swoje jędrne, starsze ciało. Okrakiem usiadła na twarzy Meridy, ta mimowolnie zaczęła ją tam ssać. Przesuwała językiem wzdłuż a także wkładała go do środka .
– Ooohhh…uuuuggg…dobra jesteś.
– powiedziała.
Merida nie poprzestała i dalej ją lizała. rękami ściskała jej duże pośladki. W końcu Czarownica obróciła się na Meridzie tak żeby ona też mogła jej lizać cipkę. Nawzajem sobie lizały. Czarownica wkręcała się coraz bardziej w robieniu dobrze księżniczce. Merida czuła rozkosz. To było coś niezwykłego. Wkładała język do środka, dodatkowo ją drażniąc. Zaczynała też wkładać paluszki. Jęczała z przyjemności, jednak jej twarz znajdujące się w cipce Czarownicy umożliwiała jej to. Po jakimś czasie obie były już bardzo blisko. Czarownica zaczęła drżeć z przyjemności, aż w końcu osiągnęła swoje spełnienie, a jej soczki wylały się na twarz Meridy. Po jakimś czasie zeszła z niej. Merida wycierając się w końcu ubrała swoje rzeczy.
– Dawno nie miałam kogoś takiego jak ty, moja droga.
– Pomożesz mi teraz? – spytała Merida.
Czarownica wtedy podała jej niebieskie ciastko.
– To sprawi, że twoja matka się zmieni.
Merida wróciła do zamku i podała ciastko matce.
– To przeprasiny za nasze nieporozumienia. – powiedziała nieśmiało.
Królowa Elinor zjadła ciastko, ale wkrótce poczuła się dziwnie. Na oczach przerażonej córki zaczęła się przemieniać. Zmieniła się w niedźwiedzicę.
Merida zrozumiała z przerażeniem, co się stało. Musiała znaleźć sposób na odwrócenie klątwy, zanim będzie za późno. Według słów czarownicy, miała tylko dwa dni, zanim przemiana stanie się trwała.
Wraz z matką-niedźwiedzicą, Merida udała się z powrotem do lasu. Tam królowa, mimo swojej zwierzęcej postaci, wciąż próbowała uczyć córkę, jak powinna się zachowywać.
Unikały też wzroku wojowników klanów, którzy polowali na niedźwiedzia. W starych ruinach odkryły historię księcia, który również został przeklęty za swoją pychę i przemienił się w demona-niedźwiedzia Mor’du. Tam dowiedziałaś się że można odczynić klątwę poprzez naprawę więzi.
Gdy wróciły do zamku, klany były już gotowe do wojny. Merida stanęła przed wszystkimi zebranymi. Zaprowadziła wszystkich trzech wodzów klanu do swej komnaty.
– Walczyliśmy ze sobą przez pokolenia. Może nadszedł czas na pojednanie.
– Co proponujesz księżniczko? To przez twoją decyzję teraz jesteśmy blisko wojny.
– Wiem. Jednak ja kierowałem się swoim sercem, wy też powinniście.
Wtedy Merida zdjęła swoją suknię pokazując wszystkim swoje okrągłe ciało i piersi pokryte piegami oraz jej cipkę porośniętą niewielkimi włosami oraz bujne rude włosy, które idealnie dopełniały całości. Wodzom klanu od razu kutasy stanęły dęba. Od razu zdjęli swoje kilty ukazując swoje kutasy. Merida była pod wrażeniem niektórych, jednak wszystkie były średniej wielkości.
– Niech to co teraz będzie oznacza rozejm naszych klanów. – powiedziała.
Uklęknęła przed nimi. Brała do ust jednego, jednocześnie masując ręką pozostałe kutasy. Potem była zmiana i tak przechodziła po kolei. Po twarzach wodzów było widać, jaką czują przyjemność.
Po czasie wódz Macintosh położył się na łóżku. Merida okrakiem tyłem do niego usiadła na jego fiucie.
Ten cicho jęknął i po czasie zaczął ruszać biodrami. Kutas wchodził cały i wypełniał ją do końca. Zaczęła krzyczeć z rozkoszy.
Skakała na jego fiucie w górę i w dół. Jej jęki jednak przerwał wódz Digwall, który to całkiem nagi ustał na łóżku i włożył fiuta do ust. Szybko zaczął ruszać ustami dociskając jej głowę do jego penisa. Nagle wódz Macintosh wyjął fiuta z cipy i wsadził go do odbytu. Merida jęknęła z przyjemności. Trochę nie spodziewała się tego, ale nic nie zrobiła. Skorzystał na tym wódz Macguffin, który włożył swojego fiuta do jej cipki. Każdy z nich poruszał kutasem z czasem coraz szybciej. Zarówno jej cipkę jak i odbyt odczuwały fiuty wodzów na zmianę.
W końcu wódz Digwall przytrzymując rękami jej głowę docisnął ją do swojego fiuta. Miała go w całym gardle. W końcu poczuła jak jego fiut pulsuje i wystrzeliwuje z siebie nasienie, które dzielnie przyjęła do ust i połknęła. Kiedy wódz wyjął kutasa z jej ust, usiadł na łóżku całkiem zmęczony.
Macintosh i Macguffin również byli blisko. Oba kutasy dotykały ją w najczulsze punkty. W końcu ich kutasy również zaczęły pulsować. Merida oczywiście była bliska spełnienia, ale wiedziała, że wodzowie klanów zrobią to przed nią. Nie myliła się. Ich kutasy wystrzelili nasienie prosto do jej cipki oraz odbytu. Merida jęknęła z przyjemności. Potem jednak, gdy wyjęli je poczuła pustkę, a ich nasienie wypływało z jednej dziurki i drugiej. Ci podobnie jak wódz Digwall byli wymęczeni, ale osiągnęli spełnienia.
– Mam nadzieję że rozejm teraz jest zawarty.
– Tak księżniczko. – powiedzieli prawie jednocześnie.
Gdy już ogarnęli się dołączyli do jej ojca. Ale wtedy pojawił się Mor’du – gigantyczny demon-niedźwiedź. W walce z nim królowa Elinor omal nie zginęła, broniąc córki.
– Przepraszam za wszystko. Proszę, wróć do mnie.
Wraz ze wschodem słońca drugi dzień dobiegał końca. Nagle niebieskie światło otoczyło królową i przemiana została odwrócona. Królowa już nie była w formie niedźwiedzia, ale człowieka. Była całkiem naga. Miała jędrne piersi, zgrabny tyłek oraz cipkę porośniętą włosami. Zakryła się gobelinem, którym przykryła ją córka. Matka i córka trzymały się w objęciach.
Od tego dnia w królestwie panowały nowe zasady. Młodzi ludzie mogli sami wybierać swoje drogi, a Merida pozostała wolną księżniczką. Mogła robić wszystko, czując się wyzwolona i nie przejmując się niczym. Jej ubrania dużo już odkrywały pokazując to jaka jest wolna, a jej rude włosy powiewały na wietrze, jako symbol tego, że każdy ma prawo do kształtowania własnego przeznaczenia.
Merida Waleczna żyła długo i szczęśliwie.
Koniec
Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!
Parodia erotyczna bajki Merida Waleczna.
Mam nadzieję że się spodoba. Jakie chcielibyście bajki?
Leave a Reply