Opowiadanie wyszło długie, więc musiałem je podzielić. Dajcie znać, czy chcecie kolejną część! Być może założenie szarych dresów nie było najlepszym pomysłem. Kurwa, zdecydowanie nie był to najlepszy pomysł. Mój kutas jest tak napęczniały, że już dawno wysunął się z nogawki bokserek i przykleił mi się do uda. Nie mogę go poprawić, bo wiem, że wystarczy lekko go dotknąć i poleje się z niego jak przy erupcji wulkanu. Zwalić w łazience też nie mogę, bo za parę sekund zaczynam lekcję. Mam na imię Jacek, mam czterdzieści dwa lata i jestem nauczycielem WF-u w zawodówce. Zwykle w pracy zachowuję się profesjonalnie, a mój fiut utrzymuje się w ryzach, delikatnie tylko odznaczając się w spodniach. Owszem, przyciąga to spojrzenia niektórych koleżanek i uczennic, które przyglądają mi się ukradkiem, myśląc, że nie widzę. Zawsze widzę i przyznam, że nawet mnie to kręci (choć chciałbym, żebym również przyciągał wzrok moich kolegów i uczniów płci męskiej). Nigdy jednak nie podnieca mnie to do takiego stopnia, żeby można było zobaczyć żyły na mojej pale. A teraz, gdy siedzę w swoim kantorku i patrzę w dół, z łatwością dostrzegam przez szary materiał pulsujący meander pompujący krew do wilgotnej żołędzi. Kurwa! Rozlega się dzwonek, a ja mimowolnie podskakuję na krześle. Ten nieznaczny ruch sprawia, że fiut pluje sokiem, zostawiając na spodniach ciemną plamę. Po prostu fantastycznie! Biorę głęboki wdech. Staram się rozluźnić. Oczywiście niewiele to zmienia. Fiut wciąż sterczy, a plama zostanie na dresach już do końca dnia. Przez zamknięte drzwi słyszę chłopaków z trzeciej B maszerujących do szatni. Nie ucieknę od tego, muszę do nich iść. Delikatnie poprawiam chuja, umieszczając główkę za gumą spodni. Gdy tylko moja dłoń go dotyka, znów z żołędzi wylewa się gęsty płyn. Tym razem plami mi koszulkę. Cudownie. Chłopaków jest tylko dwóch, bo końcówka roku rządzi się swoimi prawami. Szkoda, że w ogóle ta dwójka się zjawiła. Gdy wchodzę do szatni, są właśnie w połowie przebierania. To bynajmniej nie poprawia mojej sytuacji. Czuję, jak kutas wierzga mimowolnie. Trzecia B to wyjątkowa klasa. Składa się praktycznie z samych facetów. Dwudziesto kilku mechaników, stolarzy, ślusarzy — chłopaków, których ciała już zdążyły zostać uformowane przez trzy lata harówy w ciężkich zawodach. Na moje nieszczęście. Gdy resztki krwi, która już chyba nie zmieściła mi się do chuja, docierają do mózgu, zauważam ze zdziwieniem, że swoją obecnością zaszczycił mnie Chudy i jego przydupas, Hiszpan. Chudy jest rok starszy od swoich kolegów, bo kiblował jeszcze w gimnazjum. Wysoki i postawny, z włosami zawsze przyciętymi na zapałkę uchodzi za przewodnika stada. Trudno się temu sprzeciwić, bo z tego gnojka charyzma aż się wylewa, a testosteron bije po oczach. Jak przystało na samca alfa, Chudy jest też okropnie wulgarny i obcesowy. Budzi w ludziach najbardziej pierwotne instynkty. Strach i… pożądanie. Chłopaki, zajęci sobą, nie zauważają mnie od razu, więc mam chwilę, by się rozejrzeć. Chudy właśnie zdejmuje spodnie. Dziś ma na sobie czarne bokserki z nieco dłuższą nogawką. Bardzo, bardzo opinające czarne bokserki. Jego dupsko jest pełne i jędrne. Ogromne półkule podskakują przy każdym jego ruchu. Z przodu zaś, między masywnymi udami wystaje spory wzgórek. Czarny, nieco lśniący w świetle lampy materiał kusząco podkreśla kształt. Drugi chłopak również przyciąga mój wzrok. Hiszpan swoje przezwisko zawdzięcza wyjątkowo ciemnej karnacji i gęstym czarnym kędziorkom na głowie. Naprawdę wygląda, jakby pochodził z gorącego południa. Właśnie zdejmuje koszulkę, odsłaniając klatę, która, mimo młodego wieku chłopaka, została już naznaczona cieniem czarnego zarostu. Bordowe suty Hiszpana stoją na baczność, jakby tylko czekały na usta, gotowe by się do nich przyssać. Nie. Nie mogę tak myśleć. Fiut ślini mi się coraz bardziej, ale nie mogę na to nic poradzić. Mam przed sobą dwa naprawdę gorące, półnagie ciała. To nie skończy się dobrze. Ale nie mogę odkładać nieuniknionego. Muszę się z tym zmierzyć. Odchrząkuję i chłopaki przestają rechotać. Gdy spoglądają na mnie, modlę się w duchu, by nie zauważyli mojego problemu. — Dobry — mówi Chudy, a Hiszpan mruczy pod nosem coś niezrozumiałego. — Zajmijcie się dziś sobą. — Mój głos jest nienaturalnie wysoki i łamliwy. — Mam parę rzeczy do ogarnięcia, więc macie wolne. Nie wiem, posiedźcie w szatni, zagrajcie w gałę. Idźcie na fajkę. Tylko tak, żeby nikt was nie widział. — A konia walić możemy? — Pyta Hiszpan i obaj z Chudym wybuchają śmiechem. Mnie ten żart nie bawi. Nie dziś. Nie teraz, bo najchętniej zwaliłbym razem z nimi. Czuję, że robię się czerwony na twarzy. Czuję też, że fiut również reaguje na te słowa z ożywieniem. Chłopaki najwyraźniej dostrzegają moje zmieszanie, bo ich uśmiechy stają się niepokojąco szydercze. — W sumie — odzywa się Chudy. — Zwaliłbym sobie. — Jego ręka powoli przesuwa się po wybrzuszeniu w bokserkach. — Ja to bym w sumie wolał, żeby ktoś mi ojebał — mówi Hiszpan, rechocząc jak żaba. Niech to już się skończy. Najwyższa pora, żebym się wycofał, bo dłużej nie wytrzymam. Chłopaki zajmą się sobą, a ja w tym czasie sobie ulżę. — Dobra. — Staram się, aby mój głos nie zabrzmiał, jakbym zaraz miał dostać orgazmu. To trudne. — Poróbcie coś i widzimy się za czterdzieści pięć minut. Odwracam się na pięcie, ale przed wyjściem powstrzymuje mnie głos Chudego. — Niech pan poczeka. Gdy się odwracam, chłopak jest już przy mnie. Półnagi, tylko w bokserkach. Z bliska jego ciało jest jeszcze bardziej oszałamiające. Gładka, lśniąca skóra napięta na mięśniach. Delikatnie zarysowujące się żyły na przedramionach. Gęsty szlak ciemnych włosków biegnący od pępka i znikający pod gaciami. Przełykam ciężko ślinę. — Co chcesz? Chudy patrzy na mnie z nieumiejętnie udawanym zdziwieniem. — Chyba już powiedziałem, czego chcę. Hiszpan zresztą też. Nawet nie zauważyłem, kiedy drugi chłopak wstał. Stoi teraz za Chudym, a jego ręka ugniata zawartość spodenek. — To nie jest śmieszne — mówię, a ostatnie słowo łamie mi się w ustach. Chłopaki znowu się śmieją. — Niech pan do nas dołączy. — Hiszpan wkłada dłoń w spodenki i kontynuuje ugniatanie. To się nie dzieje naprawdę. To nie może się dziać! Stoję jak sparaliżowany. Nie wiem co powiedzieć. Nie wiem jak zareagować. Naturalnie powinienem się wkurwić. Odepchnąć ich. Ale z moich ust wydobywa się jedynie cichy bełkot, którego nawet ja nie rozumiem. Fiut całkowicie przejął nade mną kontrolę. Ostatkiem sił próbuję się odsunąć. Dłoń Chudego wystrzeliwuje w powietrze i chwyta mnie za ramię. Ściska mocno. — Dokąd to? — Przestań. — Zużywam bardzo wiele sił by wypowiedzieć to krótkie słowo. Dłoń Chudego zaciska się coraz mocniej na moim ramieniu. Chłopak stoi teraz tak blisko, że czuję bijące od niego ciepło. Jego zapach, specyficzna mieszanka potu i tanich perfum, wciska mi się w nozdrza, sprawiając, że wszystkie moje mięśnie wiotczeją. Jego fiut, wciąż ukryty w bokserkach, jest tak blisko mojego. Prawie się dotykają. To koniec. Nie daję rady dłużej. Przez moje ciało przebiega galopujące stado ostrych impulsów. Kolana mi miękka. Serce na moment się zatrzymuje. A z mojego kutasa tryska fontanna spermy. Bardzo duża fontanna. Nasienie spływa po moich spodniach rwącym potokiem i kapie na podłogę. Nie panując nad własnym ciałem, opadam na najbliższą ścianę. Osuwam się powoli. Co ja najlepszego narobiłem?!Głośne śmiechy chłopaków wbijają mi się pod skórę milionem bolesnych igiełek, uświadamiając mi, że jestem skończony. Właśnie spuściłem się na oczach dwóch chłopaków. Na oczach moich własnych uczniów!
Leave a Reply