Pierwszy raz … na wsi

Był lipcowy wieczór, taki, że powietrze stoi w miejscu i pachnie sianem. Siedziałem z Paulą na starym pomoście nad stawem, daleko od domu babci, u której się zatrzymała. Miała osiemnaście lat, ja dziewiętnaście, oboje świeżo po maturze. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, aż w końcu zamilkliśmy i tylko komary bzyczały.

Paula huśtała nogami nad powierzchnią, sukienka w kwiatki podciągnięta wysoko na udach.

– Wojtek… – powiedziała nagle, odwracając się do mnie z błyskiem w oku. – A może popływamy?

 – Teraz? – zdziwiłem się. – Przecież nie mamy kostiumów.

 Uśmiechnęła się szerzej.– No i co z tego? Nikogo tu nie ma. Tylko my i żaby.

Zacisnąłem dłonie na deskach. Sam pomysł, że miałbym się rozebrać przy niej… serce mi podskoczyło do gardła.

– Paula, no coś ty… ja… nie wiem…

– Daj spokój – zaśmiała się i już stała, zdejmując sandały.

– Ja pierwsza. Nie patrz, jak się wstydzisz. Ale oczywiście patrzyłem. Najpierw sukienka – pociągnęła ją przez głowę jednym ruchem i rzuciła na pomost.

Stała w białym staniku i majtkach w kropki. Potem, bez wahania, rozpięła biustonosz i rzuciła go na sukienkę. Małe piersi, jasne sutki – od razu stwardniały od wieczornego chłodu. W końcu majtki. Zsunęła je powoli, jakby specjalnie, i kopnęła w moją stronę.

Stałem jak słup soli.

– No dalej, tchórzu – zawołała, odwróciła się tyłem i pobiegła po pomoście. Mały, zgrabny tyłek, blade pośladki… wskoczyła do wody z głośnym pluskiem.

Wynurzyła się kilka metrów dalej, odgarniając mokre włosy z twarzy.

– Wojtek!!! Woda jest boska! Chodź! Patrzyłem na nią – na te mokre ramiona, na piersi unoszące się na wodzie – i czułem, że zaraz eksploduję. Albo ze wstydu, albo z podniecenia.

– Ja… nie mogę… – wymamrotałem.

– Czego nie możesz? – zawołała ze śmiechem. – No dalej, zdejmuj te szorty i wchodź, zanim się rozmyślę i wypłynę dalej!

Stałem jeszcze chwilę, czerwony jak burak. W końcu, drżącymi rękami, ściągnąłem koszulkę. Potem szorty. Zostałem w samych bokserkach – i już czułem, że się wybrzuszam, nie dało się tego ukryć.

– Bokserki też! – krzyknęła Paula, chlapiąc wodą.

– Paula…– Wojtek, jak nie wejdziesz, to sama po ciebie przypłynę! Nie było wyjścia. Zamknąłem oczy, zsunąłem bokserki i szybko przykryłem się rękami.

Stałem tak przez sekundę – goły na pomoście, z penisem sterczącym jak idiotyczny maszt – i w końcu skoczyłem.

Woda była zimna, aż mnie zatkało. Wynurzyłem się obok niej, wciąż trzymając się za krocze. Paula podpłynęła bliżej, chichocząc.

– Daj spokój, przecież nic nie widać pod wodą – szepnęła, ale zaraz dodała:

– Chociaż… mogę sprawdzić. Zanurkowała.

Zanim zdążyłem zareagować, poczułem jej dłoń – dokładnie tam. Wynurzyła się z triumfem na twarzy, mokre włosy przyklejone do policzków.

– No wygląda na to ci się podobam, powiedziała z uśmiechem.

– Wojtek… – zaczęła cicho, nie odwracając głowy. – Ty… miałeś już kogoś?

Pokręciłem głową. Głos mi się trochę trząsł.

– Nie. A ty?

– Też nie.

Zapadła cisza, ale taka dobra cisza nagle podpłynęła bliżej do mnie i po prostu mnie pocałowała. Najpierw nieśmiało, tylko wargi o wargi, potem mocniej. Jej usta były miękkie i trochę smakowały miętówkami.

– Chodź wrócimy na brzeg, powiedziała.

Na brzegu kiedy stanęła przede mną całkiem goła, przez chwilę tylko patrzyłem.

Była piękna – szczupła, z małymi piersiami, z lekkim rumieńcem na dekolcie. Ja stałem jak kołek.

Paula złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę stodoły, nie zawracając sobie głowy ubraniami. Po drodze zgarnęliśmy tylko sukienkę i koc.

W środku pachniało sianem i kurzem. Rozłożyliśmy koc na kupie siana, księżyc wpadał przez szpary w dachu i malował srebrne paski na jej mokrej skórze. Paula położyła się na plecach, nogi lekko rozchylone, wciąż z kropelkami wody spływającymi po brzuchu.

Położyliśmy się na kocu. Całowaliśmy się dalej, trochę niezdarnie.

Próbowałem dotykać jej piersi – delikatnie, ale za delikatnie, bo się cofnęła, jakby łaskotałem.

– Mocniej możesz – szepnęła.

Ścisnąłem trochę bardziej. Sutki jej stwardniały, a ona jęknęła cicho. To był najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałem w życiu.

Potem jej ręka powędrowała w dół. Dotknęła mnie – najpierw ostrożnie, jakby nie wiedziała, jak mocno można. Zacisnąłem zęby, żeby nie jęknąć za głośno.

Poruszała ręką powoli, trochę za wolno, trochę za mocno, ale to i tak było nieziemskie.

– Paula… – wychrypiałem. – Ja… nie wiem, jak…

– Ja też nie – przyznała, całując mnie w szyję.

– Ale możemy razem…Przewróciła się na plecy, rozchyliła nogi. Była już mokra – czułem to, kiedy nieśmiało dotknąłem jej między nogami.

Palce mi się trzęsły, wsunąłem jeden, potem drugi – za szybko, bo skrzywiła się lekko.

– Wolniej… – wyszeptała.

Zwolniłem. Poruszałem palcami tak, jak widziałem kiedyś w filmach, ale nie byłem pewien, czy dobrze. Po chwili zaczęła oddychać szybciej, biodra jej się uniosły.

To dodało mi odwagi. Położyłem się na niej. Próbowałem trafić – raz, drugi, trzeci. Za każdym razem wychodziło obok. W końcu Paula sięgnęła ręką i sama mnie naprowadziła.

Było ciasno, gorąco, mokro. Wsunąłem się tylko trochę i już musiałem się zatrzymać, bo czułem, że zaraz eksploduję.

– Poczekaj… – wysapałem.

Zatrzymałem się, pocałowałem ją w czoło, policzki, usta. Czekałem, aż minie ten pierwszy impuls.

Potem powoli, bardzo powoli ruszyłem dalej. Paula zacisnęła się na mnie, przygryzła wargę.

– Boli? – zapytałem przerażony.

– Trochę… ale dobrze boli. Nie przestawaj.

Zacząłem się poruszać. Najpierw bardzo ostrożnie, potem trochę pewniej. Było… dziwnie. Cudownie, ale dziwnie – ciasno, mokro, gorąco, i cały czas bałem się, że zrobię coś źle.

Raz za mocno pchnąłem – Paula jęknęła, ale zaraz złapała mnie za biodra i pokazała rytm.

Po kilku minutach (chyba nie więcej niż pięć) poczułem, że już nie wytrzymam.

– Paula… ja zaraz…

Wyskoczyłem z niej dosłownie w ostatniej chwili, Paula złapała mnie za członka i zaczęła masować.

Doszedłem mocno, głośno, z jakimś dziwnym, zwierzęcym jękiem.

Potem po prostu opadłem na nią, dysząc jak po biegu.

Leżeliśmy tak chwilę.

– I co? – zapytała w końcu, głaszcząc mnie po włosach.

– Było… niesamowicie – wychrypiałem. – Przepraszam, że tak szybko…

– Głupi – zaśmiała się cicho, było pięknie.

– Chcę żeby tobie też było dobrze, powiedział Wojtek, ale chyba nie dam rady drugi raz … powiedziałem z smutkiem.

Pokażę ci – powiedziała cicho, biorąc moją rękę i prowadząc. – Tu… delikatnie… kółka…

Robiłem dokładnie to, co pokazywała: wolne, lekkie kółka wokół tej małej, twardej grudki.

Najpierw za słabo, potem za mocno – skrzywiła się lekko.

– Spokojnie… tak, właśnie tak…Po chwili jej biodra zaczęły się poruszać same. Oddychała coraz szybciej, zaciskała palce na moim ramieniu.

– Wojtek… niżej… wsadź palec…Wsunąłem jeden, powoli. Było ciasno, gorąco, ślisko. Poruszałem nim tak, jak mi pokazała – najpierw powoli, potem trochę szybciej.

Drugą ręką dalej masowałem łechtaczkę.

Paula zamknęła oczy, głowa jej odchyliła się do tyłu.

– Drugi… dodaj drugi…Wsunąłem drugi palec. Teraz było jeszcze ciaśniej.

Zacząłem poruszać nimi w środku, szukając tego miejsca, o którym czytałem w Internecie – tego, co podobno jest „z przodu”. Znalazłem

– Paula nagle jęknęła głośno i zacisnęła się na moich palcach.

– Tam… właśnie tam… nie przestawaj…Przyspieszyłem trochę. Jej biodra uniosły się z siana, całe ciało się napięło. Chciałem, żeby to trwało wiecznie, ale widziałem, że jest już blisko. Pochyliłem się i pocałowałem ją tam – najpierw nieśmiało, tylko językiem po łechtaczce. Smakowała słono i trochę słodko.

Potem mocniej – wziąłem ją do ust, ssałem delikatnie, tak jak wcześniej sutki. Palce w środku nie przestawały.

Paula złapała mnie za włosy, przycisnęła moją głowę mocno.

– Wojtek… o Boże.

Zacisnęła się na moich palcach tak mocno, że prawie nie mogłem ruszać. Całe ciało jej zadrżało, nogi się zatrzęsły, z ust wydobył się długi, cichy jęk – taki, jakby nie chciała, żeby ktoś usłyszał, ale nie mogła się powstrzymać.

Trwało to kilka sekund. Potem opadła na siano, dysząc, z rozchylonymi ustami i błyszczącymi oczami.

Wyciągnąłem palce powoli, niepewny, co teraz.

Paula otworzyła oczy, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się – dopiero po chwili zorientowałem się na co patrzy. Mój penis stał na baczność.

– Czyli jednak dasz radę drugi raz, roześmiała się, no to na co czekasz ….

 

Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

Jan nowak

Comments

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *