Był to jeden z tych tygodni, które wykańczały człowieka. Pracuję, jako kontroler w centrali dużej firmy logistycznej i muszę objeżdżać regionalne placówki rozsiane po całym kraju.
W tym tygodniu dziewięć w pięć dni – od Poznania po Kraków, z noclegami w tanich motelach i kawą z automatu. Ostatnia placówka czekała na jutro, w małym miasteczku pod Warszawą. Dziś wieczorem, po długim dniu w drodze, wylądowałem w motelu na obrzeżach. Plan był prosty: skoczyć do baru na jedno szybkie piwo, zerknąć na mecz w TV i paść do łóżka. Jutro rano znów w trasę.
Bar w motelu był pusty jak po apokalipsie – tylko ja, barman i ona. Blondynka w moim wieku, koło trzydziestki, siedząca przy stoliku pod oknem z drinkiem w ręce.
Miała sportową sylwetkę – szczupłą, umięśnioną, jakby regularnie biegała maratony albo trenowała crossfit. Krótkie blond włosy, luźna bluzka i dżinsy. Nie mogłem nie zauważyć, jak jej małe piersi delikatnie rysują się pod materiałem – niewielkie, ale jędrne, z lekkim zarysem sutków, które prześwitywały, gdy się poruszyła.
Usiadłem przy barze, zamówiłem piwo i wgapiałem się w mecz na ekranie. Piłem powoli, starając się nie myśleć o jutrzejszych raportach. Po kilku minutach poczułem na sobie jej wzrok. Odwróciłem się – uśmiechała się lekko, unosząc szklankę w toaście.
– Ciężki dzień? – zapytała, głosem niskim, trochę chrapliwym, jakby paliła papierosy.
– Tydzień – odparłem, odwzajemniając uśmiech.
– Marta – przedstawiła się, przesuwając się bliżej.
– Jestem tu przejazdem, konferencja w Warszawie. Ale dziś wolne. Samotnie pijesz piwo w takim miejscu? To brzmi jak przepis na nudny wieczór.
Roześmiałem się. – Maciek.
Rozmowa potoczyła się naturalnie. Opowiedziała o swojej pracy w marketingu, o tym, jak nienawidzi hoteli, ale lubi spotykać nowych ludzi. Ja pochwaliłem się historiami z drogi – o awariach w magazynach, o kierownikach, którzy zawsze mają wymówki i kierowniczkach, które próbują wdziękami – sowimi lub swoich pracownic – przykryć niedociągnięcia.
Takie sytuacje tez się zdarzały, napomknąłem, ale nie rozwijałem wątku, chociaż widziałem, że Marta była wyraźnie zaciekawiona.
Śmialiśmy się, piwo poszło drugie, mecz leciał w tle, ale już nawet nie zerkałem w stronę telewizora całkowicie pochłonięty moją rozmówczynią.
Była bezpośrednia, flirtowała subtelnie – dotykała mojego ramienia, gdy się śmiała, patrzyła prosto w oczy.
Po godzinie, gdy barman zaczął gasić światła, nachyliła się bliżej.
– Słuchaj, Maciek… nie chcę kończyć wieczoru tak wcześnie. Mam pokój tuż obok. Co ty na to, żebyśmy przenieśli się do mnie? Mam butelkę wina i… no wiesz, możemy pogadać dalej.
Jej głos był jak miód – ciepły, zapraszający. Serce mi przyspieszyło. Nie spodziewałem się tego, ale po tym tygodniu… czemu nie? Kiwnąłem głową.
– Brzmi dobrze.
W jej pokoju – standardowym, motelowym, z wielkim łóżkiem i przyćmionym światłem lampki – zamknęła drzwi i od razu przywarła do mnie. Pocałunek był głodny, jej usta miękkie i wilgotne, język tańczył z moim, smakując słodyczą drinka i czymś pierwotnym. Jej dłonie wędrowały po mojej koszuli, a ja zdjąłem jej bluzkę, odsłaniając te małe, perfekcyjne piersi: jędrne, sprężyste, z różowymi sutkami sterczącymi jak małe perełki, otoczone delikatnymi, bladymi otoczkami. Dotknąłem ich – skóra była gorąca, aksamitna, sutki stwardniały pod moimi palcami, gdy je muskałem kciukami, krążąc wokół nich leniwie. Jęknęła cicho, jej oddech przyspieszył. Jej ciało było twarde, umięśnione – sportsmenka, jak myślałem.
– Chodź – wyszeptała, klękając przede mną.
Rozpięła mi spodnie jednym ruchem, ściągnęła je wraz z bokserkami. Mój kutas wyskoczył na wolność – średniej długości, ale gruby jak nadgarstek, z nabrzmiałymi żyłami i fioletową żołędzią, już wilgotną.
– O kurwa, jaki gruby… – mruknęła Marta, oblizując wargi, jej oczy rozszerzyły się z pożądaniem. Chwyciła go obiema dłońmi, ledwo obejmując obwód, i zaczęła walić powoli, patrząc mi w oczy.
Następnie otworzyła usta szeroko, wilgotne i gorące, i połknęła żołądź. Jej język wirował wokół jak wir, lizał spód trzonu, ssała głośno, z lubieżnym mlaskaniem, które odbijało się echem w pokoju. Brała coraz głębiej, aż poczułem, jak główka wpada jej do gardła – ciasnego, pulsującego. Ślina spływała grubymi strużkami po moim członku, kapała na jądra, na podłogę, mieszając się z jej zapachem. Jęczałem nisko, wbijając palce w jej krótkie włosy, czując, jak jej gardło zaciska się wokół mnie.
– Nie wytrzymam długo… – wychrypiałem, fale rozkoszy budowały się w podbrzuszu.
– Jeszcze nie kończ – wymruczała z pełnymi ustami, jej głos wibrował na mojej skórze. Wstała płynnie, zrzuciła resztę ubrań. Jej ciało było jak rzeźba: umięśniony brzuch, długie nogi, a cipka – ogolona gładko, z małymi, różowymi wargami sromowymi, wilgotnymi i lekko rozchylonymi, łechtaczka nabrzmiała jak mały, pulsujący guziczek, pachnący słodko-kwaśno, zapraszająco.
Rzuciła się na łóżko, położyła się na plecach i rozłożyła nogi, eksponując się całkowicie. – Wejdź we mnie – wyszeptała, jej głos drżał z pożądania.
Klęknąłem między jej udami, przyłożyłem żołądź do wejścia – gorącego, śliskiego. Była ciasna, ale mokra jak ocean; wsunąłem się powoli, czując, jak jej ścianki rozciągają się wokół mojego grubego kutasa, obejmując go jak aksamitna pięść. Jęknęła głęboko, jej małe piersi uniosły się w oddechu, sutki stwardniały jeszcze bardziej. Jęknęła głośno.
– O Boże, jaki gruby… wypełniasz mnie całą…– wysapała, a jej biodra uniosły się, by wziąć mnie głębiej.
Zacząłem ruchać w pozycji misjonarskiej – powoli na początek, delektując się każdym centymetrem, każdym chlupotem jej soków, zapachem mieszającym się z moim potem. Potem mocniej, biodra uderzały o biodra, jej małe cycki podskakiwały lekko, falując zmysłowo, sutki kreśliły małe koła w powietrzu. Chwyciłem je, szczypałem delikatnie, kręcąc między palcami, a ona wiła się pod mną, paznokcie wbijała w moje plecy, jej oddech był gorący na mojej szyi.
– Szybciej… – błagała.
Zmieniliśmy pozycję – usiadła na mnie okrakiem, w pozycji na jeźdźca. Wbiła się na kutasa po same jądra, biodra kręciła w kółko, powoli, zmysłowo, czując, jak rozciąga ją od środka. Jej cipka chlupotała głośno, soków było tyle, że spływały po moich jajach, po udach, wilgotne i gorące. Ugniatała swoje małe piersi, ciągnęła za sutki, jęcząc coraz głośniej, jej skóra lśniła od potu, drapała, całowała mnie po klatce, pochyliła się jeszcze bardziej i teraz to ona zaczęła gryźć i ssać moje sutki, pierwszy raz ktoś mnie tak pieścił, ale było to bardzo przyjemne doznanie.
– Teraz od tyłu, na pieska – wysapała, schodząc ze mnie z głośnym chlupnięciem.
Uklękła na czworakach, wypięła dupę – jędrną, umięśnioną, z małą, różową dziurką analną pomarszczoną kusząco. Jej cipka była czerwona, rozchylona, błyszcząca od soków, wargi sromowe nabrzmiałe i wilgotne. Wszedłem w nią jednym, głębokim pchnięciem, rżnąc mocno tak jak zakomenderowała – na pieska.
Chwyciłem jej biodra, wbijałem się do końca, jądra obijały się o jej łechtaczkę z mokrym plaśnięciem. Doszła pierwszy raz – poczułem jak cipka zacisnęła się na mnie, jak jej ciało zadrżało, krzyknęła głośno, fale orgazmu przebiegły przez nią jak prąd.
– Czekaj… chcę w dupę. To jedyny sposób, żebym naprawdę doszła mocno – wyszeptała, jej głos drżał z pożądania. – Włóż tego grubasa we mnie.
Nie powiem że nie zaskoczyło mnie to, zarówno sama propozycja, a właściwie rozkaz jak i ton z jakim to wypowiedziała, władczy i nie znoszący sprzeciwu.
Serce mi waliło jak młot. Wyciągnąłem kutasa, wilgotnego od jej soków, i przyłożyłem żołądź do jej różowej dziurki analnej, ale lśniącej od naszych płynów.
– Powoli… takiego grubego jeszcze nie miałam w dupie – wyszeptała, ale pchała się do tyłu, rozluźniając się.
Wszedłem ostrożnie – żołądź rozepchnęła pierścień z lekkim oporem, potem centymetr po centymetrze trzon, rozciągając ją do granic. Była niesamowicie ciasna, gorąca jak piec, ściskała mnie jak stalowa obręcz, ale weszło – cały, pulsujący w jej wnętrzu. Jęknęła boleśnie na początku, ale potem rozluźniła się, jej oddech stał się płytki, zmysłowy.
– O kurwa… jest… dajesz – mruknęła, jej głos wibrował pożądaniem.
Zacząłem powoli, delektując się ciasnotą, każdym ruchem, który wysyłał fale rozkoszy przez nas oboje. Potem szybciej, biodra uderzały o jej pośladki, jej dupa rozciągnęła się wokół mojego kutasa, brała go całego, pulsując. Dotykała swojej cipki palcami, masowała łechtaczkę krążącymi ruchami, jej sok spływał po udach. Po minucie zaczęła drżeć – orgazm był potężny, krzyczała bezwstydnie, całe ciało falowało, dupa pulsowała, ściskając i rozluźniając się w rytm fal rozkoszy.– Skończ we mnie… w dupie… proszę! – błagała, jej głos łamał się od ekstazy.
Nie wytrzymałem. Eksplodowałem głęboko w niej – gorące, gęste strumienie spermy wypełniły jej wnętrze, spływały po udach, wilgotne i lepkie. Wysunąłem się powoli, patrząc, jak moja sperma wycieka z jej rozchylonej, czerwonej dziurki, mieszając się z jej sokami.
Leżeliśmy zdyszani, ciała splątane, skóra śliska od potu. – To było… niesamowite – wyszeptała Marta, tuląc się do mnie, jej małe piersi przylegały do mojej klatki, sutki wciąż twarde.
Kiwnąłem głową, wciąż w szoku rozkoszy. Jutro ostatnia placówka, ale ten wieczór… wart całego życia na drodze.
Leave a Reply