Jak zacząć ? Drogi pamiętniczku, mam na imię Klara i jestem … nie to bez sensu, albo dobra, to mój pamiętnik i będę pisała co i jak chce ! A może ktoś kiedyś go znajdzie i przeczyta.
Tak więc, – wiem nie zaczyna się zdania od „tak więc” ale szczerze, mam to w swoich zgrabnych czterech literach – tak więc witaj drogi nieznajomy, a może nieznajoma.
Miło mi że to czytasz ! Jak wspomniała mam na imię Klara i jestem nimfomanką!
Szczęśliwie moje ciało jeszcze przede mną wiedziało jaką będę małą zboczuszką i szybko nabrało odpowiednich kształtów.
Już w wieku 15 lat, cycków mogła mi zazdrościć każda babeczka, figurę rzeźbiłam nie jako samoistnie bo od małego uwielbiałam uprawiać sporty.
A od czasu jak tylko zorientowałam się co do czego służy, wiedziałam jak użyć swoich walorów do zaspokojenia swoich żądz, oraz dostatnia dokładnie tego czego chcę – pomimo iż nauka to nie jest i nigdy nie była moja mocna strona to jedna piątki w dzienniku zawsze miałam !
Aczkolwiek to były „robótki ręczne” lub „odpowiedzi ustne” i nie do końca mnie to satysfakcjonowało.
Chociaż czułam że chcę i pragnę jak najszybciej zaznać seksu to jednak hamowałam się, w końcu nie chciałam żeby wytykali mnie palcami na każdym kroku, a w moim rodzinnym miasteczku o to nie było trudno.
Nie żebym całkiem nic, kilka razy pod różnymi pretekstami wybierałam się do sąsiedniego miasta wojewódzkiego dać upust pragnieniom.
Ale do rzeczy, opiszę ci teraz kochany pamiętniczku kilka moich „podbojów”, z racji ze była ze mnie seksi dupeczka – tzn ciągle jestem, seksi dupeczka – to nie musiałam się specjalnie wysilać.
Zatem lecimy z tym, nie wiem czy zmieszczę tu wszystkie, czy będzie mi się chciało każdy spisać, możliwe że nawet nie pamiętam wszystkich, ale opisze to co uznam że warto.
1. Pierwszy kutas
Zacznijmy od pierwszego, bo warto zacząć od początku !
Pierwszy kutas którego zaliczyłam to był mój instruktor jazdy konnej, nawet nie pamiętam jego imienia, wiem tylko że miał jakoś 50 lat, albo trochę ponad. Tak że dzieliło nas … no nie ważne ile, ale sporo.
Było to już trochę czasu temu, w dodatku od tego czasu przewinęło mi się sporo kutasów, ale postaram ci się mój drogi pamiętniczku opisać w miarę dokładnie.
Plan miałam prosty, wiedziałem co chcę osiągnąć więc pozostawało mi tylko działać i przygotować wszystko najlepiej jak potrafiłam do realizacji planu.
Białe bryczesy to był strzał w dziesiątkę, idealnie opinały mój tyłek, a że nie ubrałam bielizny to i można było dostrzec jak się fajnie z przodu wpijają. Gdy tylko wszedł widziałam że spojrzał. Dwa razy. Kiedy poprawiał mi łydkę, specjalnie rozchyliłam trochę uda i przycisnęłam się do jego dłoni. Czułam, jak zesztywniał, na razie niestety nie do końca tak jak bym chciała ale spokojnie, dopiero zaczynam zabawę.
Uśmiechnęłam się najniewinniej jak potrafiłam i powiedziałam „oj, przepraszam, chyba za bardzo się spinam”. Jego oczy zrobiły się ciemniejsze. Punkt dla mnie.
Na kolejnej lekcji Rozpięłam jeden guzik za dużo, a gdy zsiadałam z konia, „potknęłam się” i wpadłam mu prosto w ramiona.
Przytrzymał mnie mocno, a ja przycisnęłam cycki do jego klatki tak, że na pewno poczuł sterczące sutki. Nie cofnęłam się od razu. Poczułam, jak jego serce wali jak oszalałe. Wyszeptałam mu do ucha, że chyba potrzebuję więcej „prywatnych” wskazówek.
Zostawił rękę na mojej talii o dwie sekundy za długo. Wiedziałam, że już prawie.
Trzecia lekcja. Czarne bryczesy – te, które nic nie zostawiają wyobraźni. Specjalnie kupiłam za małe, żeby jeszcze bardziej się opinały.
Przy czyszczeniu konia wypinałam tyłek dokładnie na wysokości jego twarzy. Boks z koniem w środku był dość ciasny więc nie miałam problemów żeby to niby przypadkiem otrzeć się o niego czy to cyckami czy dupcią, na koniec po prostu położyłam mu dłoń na ręce i powoli przesunęłam w górę i spojrzałam mu w oczy i zapytałam: „Czuję, że pan się spina… może pomogę się rozluźnić?”. Palnął coś o technice, ale głos mu się załamał. Wiedziałam, że następnym razem pęknie.
Nadszedł czas na kolejną lekcję, tym razem postanowiłam grać va banque !
Po skończonej jeździe weszliśmy dokończyć czyszczenie. Ponownie ocierałam się o niego przy każdej okazji, a nawet bez okazji. Czułam że rośnie w nim napięcie i nie tylko napięcie bo spodnie przyjemnie wybrzuszyły się w kroku.
Gdy już mieliśmy wychodzić wciągnęłam go do pustego boksu, odwróciłam się tyłem, oparłam ręce o ścianę i wypięłam się jak rasowa suka. Powiedziałam tylko: „No dalej… wiem, że pan chce od trzech tygodni”.
Nie wytrzymał. W dwóch krokach był przy mnie. Wsunął ręce pod koszulę, złapał cycki, ścisnął sutki, aż jęknęłam. Czułam, jaki jest twardy – żona chyba dawno już przestała mu dawać.
– Szybko – wysapałam i sama ściągnęłam bryczesy z majtkami do kolan.
Nie czekał. Rozpiął spodnie, wyciągnął grubego i żylastego kutasa, idealnego.
Kiedy wbił się we mnie tym jednym, pewnym pchnięciem, aż mi dech zaparło.
Był gruby, gorący i tak twardy, że poczułam go aż w brzuchu. Rozciągał mnie idealnie, dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam przez te wszystkie tygodnie.
Od razu zaczął ruchać mocno, bez rozgrzewki – biodra uderzały o mój tyłek z głośnym, plaśnięciem. Chwycił mnie lewą ręką za włosy, odchylił głowę mocno do tyłu i przytrzymał, żebym nie mogła się ruszać. Prawą ręką złapał mnie za cycka, ściskał go brutalnie, kręcił sutkiem, aż zabolało tak przyjemnie, że jęknęłam z rozkoszy.
– Kurwa, jaka ciasna – warknął mi do ucha, a jego głos był już zupełnie inny, chropowaty, zwierzęcy. Przyspieszył jeszcze bardziej. Czułam, jak wchodzi we mnie po same jądra, wychodzi prawie cały i znowu wbija się z impetem.
Moje cycki podskakiwały jak oszalałe, ściana boksu trzeszczała, a ja gryzłam przedramię, żeby nie krzyczeć na całą stajnię . Sięgnęłam ręką między nogi i zaczęłam masować sobie łechtaczkę szybkimi kółkami. Wystarczyło kilkanaście sekund – doszłam tak mocno, że nogi mi się ugięły, cipka zaczęła pulsować i ściskać go w środku jak imadło.
Wydałam z siebie stłumiony pisk. Jeszcze pięć, sześć brutalnych pchnięć i poczułam, jak napina się cały, wyskoczył dosłownie w ostatniej chwili.
Poczułam jak tryska na mój tyłek i plecy gorącymi, gęstymi strumieniami. Raz, drugi, trzeci… tak dużo, że czułam, jak spływa mi po nogach kapiąc na słomę.
Oblizałam wargi, odwróciłam się i z szelmowskim uśmiechem powiedziałam – dawno chyba pan nie miał okazji się spuścić bo tyle tego że i na dwóch facetów by wystarczyło.
Nie odpowiedział nic, tylko klepną mnie w pośladek, ubrał się i wyszedł.
Leave a Reply