W latach swojej młodości zainteresowałem się harcerstwem. W tamtym okresie wyjazdy na obozy były bardzo wymagające. Śmiało mogę stwierdzić, że harcerzy traktowano jak młode wojsko. Wielogodzinne musztry, biegi na orientacje w głębokiej leśnej głuszy, wyznaczanie azymutu przy pomocy kompasu, czerpanie wiedzy z natury, nocne alarmy – gdzie w ciągu krótkiego czasu trzeba było zwinąć cały podobóz – i wiele innych rzeczy sprawiały, że młodzi ludzie dorastali szybciej a edukacja pomagała przełamywać problemy w codziennym życiu. Bardzo polubiłem ten styl życia – z dala od miejskiego zgiełku, w zgodzie z naturą, bez prądu, bez dostępu do jakichkolwiek mediów, tylko jezioro i las.
Szybko zacząłem zdobywać odznaki i piąć się w obozowej hierarchii. Jako jeden z najmłodszych stałem się posiadaczem patentu zastępowego, a w niedługim czasie zostałem także drużynowym. Do tego mogłem pochwalić się między innymi sprawnością “Trzy pióra”. Nie będę się zagłębiał w tłumaczenie co to oznacza, każdy z was może sobie sprawdzić w Wikipedii. Powiem wam tylko, że odznaka ta kuła w oczy innych harcerzy, a mój lewy rękaw munduru z wyszytymi mistrzowskimi sprawnościami przyciągał druhny jak magnes :P. Do tego gra na gitarze i śpiew bez fałszowania dopełniała mój wizerunek starego wygi.
Wspomnienie które chcę wam opisać miało początek pewnej nocy. Zerwała się potężna wichura i w niedługim czasie pojawiły błyski piorunów. Burza zbliżała się szybko i mało mieliśmy czasu do zabezpieczenia namiotów. Kiedy uderzyła w nas pierwsza fala nawałnicy straciliśmy trzy z dwunastu naszego obozu. Dwa z nich należały do druhen co nie zdziwiło mnie zbytnio, gdyż rozstawianie namiotów należało zawsze do zastępu, który w nich mieszkał. Nie mówię, że dziewczyny były mniej sprawne, wtedy harcerki były naprawdę zahartowane, ale co by nie mówić, były to namioty wojskowe, ciężkie i trzeba było użyć dużo siły, żeby je prawidłowo rozstawić. Zresztą po kilku minutach huraganu stała już tylko połowa namiotów.
Nasz podharcmistrz (komendant obozu) zastanawiał się już nad ewakuacją, ale wiatr zelżał i burza zaczęła się oddalać. Deszcz jednak padał nadal dosyć mocno, a wszyscy byli już przemoczeni do sucha. Wtedy wydał rozkaz aby się schronić w pozostałych namiotach. Zaczął się tumult, gdyż zastępowi musieli policzyć swoich podopiecznych, czy nikt się nie zgubił lub nie został ranny. Najlepiej było przeprowadzić zbiórkę, ale komendy wydawane w ciemności pokrywały się ze sobą i powstał harmider. Wiedziałem, że sobie w ten sposób nie poradzimy. Wtedy wpadłem na pomysł i ryknąłem na całe gardło:
– “Jagienki” do namiotu “Niezapominajek” – biegiem marsz!!
– “Zawiszacy” do namiotu “Rycerzy Chrobrego” – biegiem marsz!!
Wzywałem wszystkie zastępy po kolei i centralny plac obozu zaczął szybko pustoszeć. Skrzyknąłem zastępowych i kazałem im policzyć podopiecznych w namiotach. Kiedy wszyscy już się schronili, wziąłem latarkę i zacząłem obchód.
– Zastępowi meldować!
Okazało się, że część młodzieży pomyliła namioty i zastępy pomieszały się. W dodatku w jednych namiotach wylądowały zastępy męskie jak i żeńskie. W normalnych warunkach było to niedopuszczalne, ale zmęczenie, zimno i strach dały się mocno wszystkim we znaki i zarządzono, żeby podzielić namioty na pół. Harcerze musieli się przebrać i rozgrzać, więc rozwieszono koce, które służyły za kotary i wszyscy zaczęli w pośpiechu zrzucać przemoczone mundury. Musieliśmy pożyczać ubrania osobom które dołączyły, gdyż ich namioty dosłownie pływały wraz z wyposażeniem. Ubieraliśmy się we wszystko, co było suche. Kiedy już wszyscy byli przebrani, namioty zabezpieczone a zastępy przeliczone, padła komenda do spania. Tylko nocna warta miała pilnować obozu jak zawsze. Zaczęto dobierać się w pary żeby można było dzielić łóżka z dodatkowymi osobami w namiocie. Oczywiście przedział żeński i męski oddzielnie. Jednak jak się okazało kilka osób miało koję tylko dla siebie, w tym ja. Kiedy zgasły ostatnie światła latarek zaczęły się szmery i rozmowy, bo nikt nie mógł usnąć z przejęcia. Młodzież obawiała się, że burza może wrócić i narobić dodatkowych szkód.
Kiedy słuchałem tych rozmów, spostrzegłem ruch w pobliżu mojego łóżka. Poczułem jak ktoś przysuwa się do mnie i szepcze:
– Jestem strasznie przemarznięta, mogę się położyć z tobą? – zapytała tajemnicza postać.
Poznałem ją od razu po głosie, była to druhna z “Wesołych Koniczynek” która adorowała mnie od samego początku. Faktem jest, że miałem duże powodzenie wśród druhen ze względu na status, czy też odznaki, ale najczęściej zachwyty mijały po kilku dniach, jak nie odwzajemniałem zainteresowania. Jednak ta dziewczyna była uparta. A do tego bardzo atrakcyjna. Wiedziałem do czego dąży, już wcześniej robiła wszystko, żebyśmy byli sam na sam. Teraz miała okazję bo rzeczywiście było bardzo zimno i wszyscy korzystali z ciepłoty ciał swoich kolegów i koleżanek.
– Wskakuj – odpowiedziałem unosząc koc.
Nie miała na sobie zbyt wiele – jakąś bluzę, spódniczkę i getry. Rzeczywiście jej ciało było lodowate. Było bardzo ciasno, dlatego że łóżka były przeznaczone dla jednej osoby, żeby się zmieścić we dwójkę musieliśmy się mocno przytulić. Oczywiście położyła się do mnie plecami i jak opatuliłem nas kocem, od razu przylgnęła do mnie całym ciałem. Jej tyłek mocno naciskał na moje genitalia, w dodatku złapała jeszcze moją rękę i położyła sobie na brzuchu.
Kiedy leżeliśmy tak bez ruchu, zaczęła wiercić delikatnie biodrami, obcierając się o moje krocze. Na początku nie miałem ochoty na igraszki, przez nocne wydarzenia nie zeszły ze mnie do końca emocje. Ale jej pulchna, mięciutka pupcia obcierająca się o mojego członka znacznie przyspieszyła mój puls. Szybko zrobiło mi się ciepło, a twardy członek zaczął wbijać jej się między pośladki. Gdy tylko wyczuła moje podniecenie, przesunęła moją dłoń z brzucha na łono podciągając jednocześnie spódniczkę. Okazało się, że nie miała na sobie majtek i moje palce zanurzyły się w jej włosy łonowe. Natychmiast odnalazłem rowek między wargami i mój środkowy palec zaczął na nim taniec. Po kilku minutach zabawy wargami mniejszymi i łechtaczką, wyczuwając sporą wilgoć, wyjąłem członka ze spodni i wcisnąłem go między gołe pośladki koleżanki. Nasze ciała tak mocno przylegały do siebie, że prącie dotknęło moich palców które głaskały jej łono. Wycofałem delikatnie biodra i próbowałem wsunąć penisa do pochwy, ale wtedy dziewczyna cofnęła tyłek. Spróbowałem jeszcze raz – z takim samym efektem. Zrozumiałem wtedy, że nie chce stosunku, tylko pieszczoty. Może miała dni płodne, może nie chciała się kochać przy wszystkich, nie wiem, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo członek między jej ściśniętymi udami był bardzo dobrze stymulowany. Obcierałem się trzonem o jej cipkę, jednocześnie pieszcząc klitoris palcami.
Wiatr przetaczał się nad naszym namiotem, drzewa szumiały wydając jednocześnie różne trzaski, ale nam to już nie przeszkadzało – zatopiliśmy się w pieszczotach i gdy zwiększaliśmy tempo nasze rozgrzane ciała zaczęły szczytować. Najpierw ja zalałem jej uda nasieniem, a widząc, że dziewczyna nie doszła, moja dłoń wyczyniała jeszcze większe harce na jej cipce. Potrzebowała trochę więcej czasu, ale w końcu poczułem skurcze całego ciała. Nie wiem co spowodowało u niej tak mocne drgawki, czy ta szalona noc, czy moja ręka, ale wydaje mi się, że miała podwójny orgazm. Najpierw nacisnęła na moje palce, wciskając je między wargi i trzymała je tam będąc w spazmach, potem położyła je sobie na brzuchu, by po chwili znów je wsunąć i zacząć się trząść jak osika na wietrze. Poczuliśmy się tak dobrze i błogo, że zasnęliśmy.
Kiedy się przebudziłem, na dworze świtało, a ja ciągle trzymałem rękę na cipce koleżanki. Delikatnie ją wysunąłem, ale wtedy dziewczyna obudziła się, rozejrzała po namiocie, a kiedy zobaczyła, że wszyscy nadal śpią, wstała, poprawiła spódniczkę, cmoknęła mnie w usta i poszła do swojego łóżka. Nie mieliśmy już później okazji do zbliżeń i choć widziałem w jej oczach uwielbienie, to były pierwsze i ostatnie nasze pieszczoty.
Korzystając z kontekstu opiszę wam drugie wspomnienie. Epizod ten miał miejsce na innym obozie. Na początku napisałem, że obozy były wymagające. To prawda, ale nie sądźcie, że było tak przez cały czas. Były też zabawy, gry, podobozy rywalizowały ze sobą w różnych kategoriach. Najczęściej były to zawody sprawnościowe jak również muzyczne, piosenkarskie czy nawet kulinarne. Muzyka zawsze towarzyszyła harcerzom. Śpiewało się przy ogniskach, na zbiórkach, spotkaniach towarzyskich lub podczas marszu.
Jako że byłem dobrym śpiewakiem i grałem na gitarze zostałem wybrany do konkursu piosenki harcerskiej. Rywalizacja wykonywana była w duecie damsko-męskim, więc musiałem znaleźć druhnę z talentem piosenkarskim. Ogłosiłem konkurs w moim obozie i zacząłem przyjmować kandydatki. Oczywiście zleciało się mnóstwo dziewczyn, bo każda chciała być ze mną w duecie z wiadomych względów. Kiedy śpiewałem wieczorami przy ognisku, większość dziewczyn pożerała mnie wzrokiem, a ich maślane spojrzenia ścigały mnie na każdym kroku. Dostawałem też liściki w których wyznawały mi miłość i próbowały umówić się na różne sposoby. Dlatego szybko studziłem ich muzyczne zapędy, bo chociaż były ładne i zgrabne to fałszowały jak stare roztrojone fortepiany :P.
Szybko się okazało że z talentem trudno znaleźć kandydatkę.
Kiedy już chciałem wybrać najlepszą z tych co się zgłosiły jedna z opiekunek poleciła mi, abym przesłuchał jeszcze jedną, która jednak wstydzi się przyjść. Zgodziłem się i kiedy przyprowadziła ją do namiotu zamarłem na chwilę. To, co wprowadziło mnie w zachwyt to jej oczy. Duże, brązowe, przechodzące w czerń, spoglądające spod długich rzęs z przestrachem, ale i zainteresowaniem. Widziałem już te oczy wcześniej, ale tylko przez ułamki sekund, przemykały po drugiej stronie ogniska, spoglądały dyskretnie podczas apelu, ale jak tylko szukałem ich swoim wzrokiem szybko znikały. Gdy patrzyłem teraz na nie, dziewczyna oblała się rumieńcem spuszczając wzrok w ziemię. Powiedziała, że wstydzi się śpiewać, bo ja jestem taki super i na pewno źle przy mnie wypadnie.
– Jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiemy – odpowiedziałem.
Podniosłem gitarę zagrałem kilka akordów i odliczyłem do czterech. Zaczęła śpiewać, ale bardzo cichutko i w złej tonacji. W dodatku z trudem łapała powietrze i widziałem jaka jest stremowana. Przerwałem grę i natychmiast zobaczyłem smutek w jej oczach.
– Wiedziałam, że się nie nadaję, niepotrzebnie tracisz na mnie czas – powiedziała odwracając się do wyjścia.
– Poczekaj!
Wstałem, wziąłem ją za rękę i poprowadziłem w stronę siedziska.
– Usiądź i weź parę głębokich oddechów, musisz uspokoić emocje.
Zrobiła co kazałem – zamknęła oczy i oddychała głęboko. Patrzyłem, jak jej duże piersi unoszą się w rytm każdego oddechu i coraz bardziej ciągnęło mnie do niej.
– Już lepiej? – zapytałem po chwili.
– Tak – potwierdziła skinieniem głowy.
– Dobra, słuchaj, zagram teraz tonację G, postaraj się ją powtórzyć.
Gdy usłyszała dźwięk zaśpiewała go idealnie.
– Świetnie – pochwaliłem ją – teraz zagram akord G-dur, a ty zgraj z nim swój głos.
I znów wyszło jej bardzo dobrze.
– Widzisz? Wyszło perfekcyjnie, teraz zacznę grać od tego akordu piosenkę.
Jak zaczęliśmy próbę już po chwili zaczęli schodzić się do namiotu inni harcerze i ze zdumieniem przysłuchiwali się naszemu popisowi. Śpiewaliśmy na dwa głosy, a kiedy skończyliśmy zostaliśmy nagrodzeni gromkimi okrzykami. Wszyscy w namiocie wiwatowali i krzyczeli, że wygraną mamy w kieszeni.
Trenowaliśmy codziennie i szło nam wyśmienicie, dlatego mieliśmy też czas na pogawędki. Była bardzo skromna i jak nie szczędziłem jej pochwał, spuszczała głowę zakłopotana.
– Nigdy ci nie dorównam – odpowiadała – nie jestem niezwykła, nie mam tyle talentu co ty.
Kiedy byliśmy sami, specjalnie siadałem blisko niej, dotykałem jej kolan, obejmowałem i czułem wtedy wielkie pożądanie. Topiłem się w tych pięknych oczach i miałem wielką ochotę się z nią przespać. Niestety zaraz po próbach uciekała do swoich zajęć, mimo że widziałem w jej oczach pożądanie.
Konkurs przebiegał po naszej myśli i gdy dotarliśmy do finału, wszyscy już nam gratulowali, chociaż został jeszcze ostatni występ.
– Czuję się wspaniale – powiedziała moja wybranka – nawet jeśli przegramy, dziękuję ci za wspaniałe przeżycia. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie chwalił, zresztą gdyby nie ty, nigdy nie odważyłabym wystąpić przed tak dużą widownią.
– Ja też ci dziękuję, gdybym wybrał inną druhnę, dawno byśmy odpadli – patrzyłem jej w oczy i miałem ogromną chęć ją pocałować, ale już nas porwali na ostatnią rywalizację.
Wygraliśmy.
Wiwaty, uściski, gratulacje – wszystko co działo się wokół nas było szalone. Nosili nas na rękach, gwizdali na palcach, robili taki harmider, że chyba wszystkie podobozy ich słyszały. Kiedy wreszcie emocje opadły, zrobiło się ciemno i harcerze zaczęli rozchodzić się do namiotów. Było już tak późno, że dawno powinna być cisza nocna, ale ze względu na konkurs komendant pozwolił pobawić się dłużej młodzieży.
Kiedy zostaliśmy sami, zmęczeni ale roześmiani rozmawialiśmy jeszcze o tym wspaniałym dniu.
– Jestem tak szczęśliwa – zwróciła się do mnie – chyba dzisiaj nie usnę, pójdziemy na spacer?
– Dobrze – odpowiedziałem i skierowaliśmy się w stronę bramy.
O tej porze, nie można było wychodzić z obozu, nocna warta czujnie pilnowała wyjścia, no chyba że do latryny, czyli obozowej ubikacji, umiejscowionej poza obozem.
Ale ja byłem drużynowym i mogłem wychodzić kiedy chciałem.
Jak podeszliśmy do stróżówki wartownicy wstali, a kiedy mnie rozpoznali stanęli na baczność.
– Spocznij! – powiedziałem do harcerzy – idziemy.. na obchód.
– Tak jest! – odpowiedział harcerz i szybko otworzył nam szlaban.
Poszliśmy dobrze znaną nam ścieżką i w niedługim czasie doszliśmy do jeziora. Noc była ciepła, wręcz duszna, bezchmurna, w jeziorze odbijały się gwiazdy i wiedziałem, że lepszej okazji już nie będzie.
Gdy doszliśmy do brzegu zdjęliśmy buty i moczyliśmy stopy w ciepłej wodzie.
– Chcesz popływać? – zaproponowałem koleżance.
Skinęła głową z aprobatą.
Poszliśmy w stronę lasu i zaczęliśmy się rozbierać, układając ubrania na mchu. Kiedy byliśmy już w samej bieliźnie, weszliśmy do wody i zaczęliśmy pływać, ale tylko w płytkiej wodzie. Mimo, że noc była jasna, łatwo można było stracić orientacje, więc wolałem nie ryzykować. Kiedy ustała w wodzie żeby odpocząć, podszedłem do niej patrząc jej w oczy. Po chwili pochyliłem się i pocałowałem ją w usta. Natychmiast zarzuciła mi ręce na szyję i całowaliśmy się dłuższy czas.
Byłem już mocno podniecony, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem na brzeg kładąc na naszych ubraniach. Nie przestając całować, gładziłem jej ciało zahaczając o biustonosz i majteczki. Uniosła się i odpięła stanik odrzucając go delikatnie. Dwie wspaniałe jędrne piersi zakołysały się lekko opadając w dół. Całowałem jej sutki, które skurczyły się mocno, brałem je w usta i delikatnie ssałem, a moja ręka w tym czasie głaskała majtki na jej łonie. Po chwili uniosła tyłek i ściągnęła resztę bielizny. Nie czekając dłużej ściągnąłem slipy i sięgnąłem do kieszeni munduru, wyciągając prezerwatywę. Byłem już przygotowany na taki rozwój sytuacji, gdyż na wcześniejszych wyjazdach często zdarzało się młodzieży uprawiać seks. Wiedziała o tym doskonale moja mama, która sama dyskretnie podsuwała mi gumki, żebym zapobiegał niechcianej ciąży. Wytłumaczyła mi wcześniej w jakie kłopoty mogła wpaść moja wybranka i ja zresztą też.
Kiedy członek był zabezpieczony, rozłożyłem nogi dziewczynie, kładąc się między nie i zacząłem prąciem jeździć między wargami sromowymi, zsuwając się coraz niżej, aż natrafiłem na wejście. Kiedy miałem już pchnąć, wyszeptała:
– Proszę, delikatnie.. ja jeszcze.. nigdy nie..
Nie musiała kończyć.
Moje podniecenie zaczęło delikatnie opadać. Z moich poprzednich wspomnień dowiedzieliście się, że nie bardzo lubiłem kochać się z dziewicami, bo byłem już na etapie, w którym chciałem wyrafinowanych pieszczot, a z niedoświadczonymi dziewczynami nie miałem na to szans. Po drugie, zawsze chciałem, żeby pierwszy raz dziewczyny był wyjątkowy, najlepiej z ukochanym, w komfortowych warunkach (takie jak stworzyła nam Aneta, opisałem to wcześniej), a nie z ledwo poznanym chłopakiem, gdzieś w lesie.
Uniosłem się na rękach patrząc jej w oczy.
– Słuchaj, jesteś pewna, że tego chcesz? Znamy się krótko, tak naprawdę nic o sobie nie wiemy, a za tydzień rozjedziemy się, każde do swojego miasta i pewnie już nigdy się nie spotkamy.
Przyciągnęła mnie z powrotem do siebie.
– Chcę, właśnie tak to sobie wymarzyłam. Tu jest cudownie, kocham las i tak chcę to zapamiętać. A ty będziesz moim najmilszym wspomnieniem.
Zaczęła mnie całować, a ja unosząc biodra, przytrzymałem członka ręką i celując w szparkę zacząłem opuszczać tyłek wciskając się w dziewiczy otwór.
Byłem bardzo delikatny, ale nie czułem oporu i z ulgą stwierdziłem, że błona dziewczyny nie jest zbyt rozrośnięta. Wiedziałem już, że błony różnią się wyglądem i kształtem, a jeśli jest półksiężycowata lub strzępiasta, to praktycznie jest nie do wyczucia. Zatem nie można zadać dziewczynie bólu, co przyjąłem z zadowoleniem.
Była trochę przestraszona i spięta, ale gdy zacząłem ruchy posuwisto zwrotne, zobaczyłem pełną uniesienia twarzy kobiety, która potwierdziła moje rozważania. Do tego westchnienia, obejmowanie moich bioder nogami i ssanie moich ust, przemawiało za pełnym zadowoleniem dziewczyny. Kochaliśmy się powoli, zmysłowo, czerpiąc z naszych ciał wszystkie wspaniałe doznania, obsypując się pocałunkami i dotykając wszystkich stref erogennych. Po około 15 minutach takich pieszczot, zauważyłem jak dziewczyna wsuwa dłoń między nogi i zaczyna pieścić łechtaczkę. Pewnie tak się wcześniej masturbowała i chciała mieć maksymalne doznania, co zaowocowało jej potężnym orgazmem. Dziwnie wzdychała jakby szlochając, ale jej twarz okazywała najwyższą rozkosz. Nie potrzebowałem nic więcej do szczęścia. Tryskałem w jej łonie napełniając gumkę nasieniem. Po wytrysku chciałem wysunąć penisa, ale nie pozwoliła mi, trzymając moje biodra nogami. Całowaliśmy się jeszcze kilka minut w takiej pozycji, po czym ubraliśmy się i wróciliśmy do obozu.
Miałem rację tłumacząc jej wcześniej jak wyglądają takie relacje. Nie spotkaliśmy się nigdy więcej, ale też nie dążyliśmy do takiego spotkania. Po prostu potraktowaliśmy nasze zbliżenie jak letnią przygodę. Czy to była miłość? Cóż, mogę wam przytoczyć słowa piosenki, którą często wykonywałem na obozach:
“Harcerska miłość, to jakby nic nie było, to jakby nam się śniło, to jakby powiał wiatr” :P.
Leave a Reply