Category: Uncategorized

  • James

    Ledwo zdążyłam w pracy usiąść za biurkiem i uruchomić komputer, kiedy zadzwoniła (zdzirowata) Agatka z sekretariatu szefa. Dziś akurat nie byłam spóźniona, moja niedawna prezentacja nadal była przedmiotem pełnych uznania komentarzy w zespole, ale nie powiem – zaniepokoiłam się. Nigdy wcześniej szef nie wzywał mnie na indywidualne spotkanie – widywaliśmy się na odprawach, kolegiach itd. Obejrzałam się uważnie w lustrze od stóp do głów. Nie zauważyłam nic, co wymagałoby poprawienia. Po chwili wahania rozpięłam jeden guzik bluzki, żeby pogłębić dekolt. Poprawiłam biust i z niepewną miną przekroczyłam próg największego gabinetu naszej kancelarii na 32. piętrze szklanego biurowca w centrum Warszawy.
    Szef powitał mnie nadzwyczaj uprzejmie, kazał usiąść i zapytał, czego się napiję. Agatka stała oniemiała, czekając na mój werdykt.
    – Poproszę… cappucino.
    – Elu, sama najlepiej wiesz, jaki mamy problem. Świetnie to zidentyfikowałaś w swojej prezentacji w ubiegłym tygodniu. Nie widzę możliwości, by to ugryźć na gruncie prawnym. Obie strony mają swoje racje.
    – Moim zdaniem, rozwiązanie leży w warstwie czysto relacyjnej. Powinniśmy zainwestować w budowę zaufania.
    – Otóż to, Ela! Dużo o tym myślałem. Zaprosimy klientów w fajne miejsce pod Warszawą, pogadamy, kolacja, dobre wino. Musimy uciec od tych szklanych, zimnych wnętrz. Już mam pomysł na świetny lokal z ogrodem. Rezydencja, niemal pałac. Można się wybrać na spacer, można w dobrych warunkach przenocować, jeśli się zejdzie. Bez pośpiechu.
    – Nic dodać, nic ująć. Nie odkładałabym tego.
    – Działamy na tych samych falach, Elu. Nie traćmy zatem czasu – umówiłem nas na ten piątek.
    – Nas? To jest duży projekt, duże pieniądze. Jesteś pewien, że klient nie będzie zdziwiony widokiem nowej twarzy – spoza grona partnerów naszej kancelarii?
    – Ela, to wyjątkowa sytuacja. Poza tym, że najlepiej znasz wszystkie niuanse… jak to ująć? Sama mówiłaś, że to wyzwanie relacyjne.
    – Tomasz, ale ja się z tymi ludźmi nigdy nie widziałam. To nie moja ranga.
    – Ela, proszę cię, nie obraź się. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Po tamtej stronie usiądą faceci. Po naszej potrzebujemy nie tylko kompetencji. Potrzebujemy… sex appealu.
    – … Nie wierzę w to, co słyszę.
    – Wiem, wiem. Uwierz mi, że nigdy w ten sposób na ciebie nie patrzyłem. Jesteś tutaj, bo potrafisz – nie za ładne oczy. Ale ja tych ludzi trochę znam. Liczę, że twoja obecność przełamie ich uprzedzenie i upór, nie będą mi wreszcie przerywać. Na pewno łatwiej ich też będzie namówić na kolację, a przy stole sama wiesz – atmosfera luźniejsza, łatwiej porozmawiać jak ludzie, a nie jak prawnicy.
    Wykorzystałam łyk kawy, żeby opanować zdumienie i zastanowić się nad całą sytuacją. To będzie dla mnie ogromna szansa. Nic nie ryzykuję. Szanse na powodzenie w tej sprawie są minimalne. Ale jeśli się uda, sukces pójdzie na moje konto.
    – Pod jednym warunkiem, Tomasz. Będę ubrana…
    Szef zbaraniał, ale nie wytrzymałam długo i zaczęłam się chichotać z własnego udanego żartu. Głośno roześmiał się, z ulgą przyjmując moją zgodę.
    – Nie miej mi za złe, ale nawet jeśli założysz kożuch, efekt będzie murowany.
    Kożucha na ten wyjazd nie zapakowałam. Rola dupci dla zaślinionych facetów nie uśmiechała mi się, więc upewniłam się, że mam wszystkie papiery, laptop jest naładowany, potrzebne prezentacje są na dysku. Z westchnieniem życiowej porażki dorzuciłam do podręcznej walizki koronkową bieliznę, małą czarną i czerwone szpilki na kolację. Zamarzyło mi się, żeby cycki i tyłek mi wreszcie opadły, zmarszczki pokryły twarz, a faceci zaczęli traktować poważnie.
    Szef przydzielił mi osobny samochód. Zaimponowało mi to, ale Agatce jeszcze bardziej. Bardzo chciała jechać z nami. Takiej akcji nigdy wcześniej nikt w naszej kancelarii nie widział. Szef, jakby to powiedzieć, nie słynął z gestu. Nie to, że skąpy. Raczej wiecznie zapracowany. Lekceważył wszystko, co wykraczało za próg jego ukochanej kancelarii.
    Wsiadając do lśniącego czernią Audi, czułam się jak Nicole Kidman. Rozpięta pod szyją biała bluzka, ciemny żakiet, który rzadko zapinałam na guzik, bo mój wydatny biust w takim wydaniu przybierał formę zanadto wyzywającą. Czarna biurowa spódniczka do kolan, która podczas wsiadania na tył auta zalotnie podjechała w górę, ale nie na tyle, by odsłonić koronkę pończoch. To nie byłoby elegancko. A ja miałam silne postanowienie, żeby trzymać się profesjonalnej elegancji, jak na prawniczkę topowej kancelarii przystało. Zdawałam sobie sprawę, że szef mnie zabrał na przynętę. Jakbyśmy jechali na cholerne ryby. Ale postanowiłam, że mam lepszy plan. Wprawdzie nie wiedziałam jeszcze, jaki. Czułam się jak Pani Prezes Całego Świata w tej limuzynie z szoferem – poczucie większego znaczenia sprawiało, że czułam się pewniejsza kompetencyjnie i jeszcze bardziej atrakcyjna. Chociaż tutaj niczego mi wcześniej nie brakowało. W połowie czterdziestki nadal udawało mi się utrzymać szczupłą figurę, a duże cycki, zgrabny tyłek i długie nogi dostałam w prezencie od natury.
    Pałacyk-restauracja położony był w pięknym parku, ogrodzonym murem od widoku mało ciekawej podwarszawskiej mieściny. Prosto z samochodu poszłam do małego, ale luksusowego pokoju hotelowego rozwiesić z walizki ubrania i odświeżyć się. Nie było zbyt wiele czasu – lada moment mieli przyjechać przedstawiciele klienta.
    Schodząc do salki konferencyjnej na parterze, usłyszałam głos rozmowy po angielsku. Pomyślałam, że choć raz w życiu moje spóźnienie wyjdzie na dobre – skupię na sobie uwagę wszystkich, w tym naszych opornych klientów. Zgodnie z planem szefa.
    – A oto Ela, szanowni panowie! Zna każdy szczegół negocjacji. To nasze koło ratunkowe – pół żartem, pół serio obecnym przedstawił mnie Tomasz.
    Zapadła cisza. Byłam w pokoju jedyną kobietą. Nie mówiąc o tym, że byłam jedyna w szpilkach, w czarnej obcisłej spódniczce przed kolana, białej bluzce z dekoltem, umalowana czerwoną szminką, z rozpuszczonymi włosami. Przywitały mnie pełne niedowierzania spojrzenia kilku mężczyzn, wędrujące po moim ciele z góry na dół i z dołu w górę. Pan Mieszkowski, szpakowaty biznesmen po 60., najwyraźniej próbował wzrokiem rozpiąć mi kolejne guziki na cyckach. Szef wydawał się tyleż zadowolony, co zawstydzony. Nie prowadził przecież agencji modelek, upierał się, że ma najlepszą kancelarię prawniczą w Europie Środkowej.
    To nie ci dwaj jednak sparaliżowali mnie w drzwiach. To ten trzeci. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej. Wiedziałam, że to Anglik. James. Wspólnik pana Mieszkowskiego. Genialne dziecko The City. “Dziecko” dobrze po 30., ale w naszym gronie zdecydowanie obniżał średnią wieku, nie wspominając o sylwetce weterana Royal Marines. To nadal nie było powodem elektrycznego wręcz wstrząsu, który przeszył mnie w okolicach podbrzusza. Miałam już do czynienia z młodymi, muskularnymi mężczyznami. Ci z Was, którzy czytali “Play Station”, wiedzą.
    Drogie Panie, otóż James był czarny jak węgiel. Czernią błyszczącą jak karoseria mojego służbowego audi. Czernią rozsiewającą wokół jakiś niepokojący aromat. Czernią bezczelnie świadomą pragnień i stereotypów, które tkwią w głowach białych kobiet. Do tego był ubrany w doskonale skrojony garnitur w kolorze pieprzu z solą, elegancki tym brytyjsko-królewskim luzem.
    Zdałam sobie sprawę, że miękną mi kolana. “I kto tu teraz robi za przynętę, geniuszu?” – zapytałam wzrokiem Tomasza. Szybko się pozbierałam i profesjonalnym uściskiem dłoni przywitałam się ze wszystkimi, łapiąc kątem oka zblazowane spojrzenie Jamesa w kierunku mojego opiętego cienkim materiałem spódniczki tyłka – jakby z zadowoleniem odnotowywał, że jestem w stringach i perfekcyjnego kształtu pośladków nie psuje szew majtek.
    Usiedliśmy po przeciwnych stronach stołu. Ja z szefem po jednej, pan Mieszkowski i Zulus-Czaka po drugiej. Teraz miałam spokój z gapieniem się na mój tyłek, wszyscy poza przyzwyczajonym do nich Tomaszem rzucali natomiast spojrzenia na moje cycki. Musiałam walczyć z przyzwyczajeniem opierania ich na blacie stołu. Trzymałam się prosto w plecach, wypychając dumnie moje “melony”. Niesamowite, że zaczęłam je określać tak samo, jak moi rówieśnicy w podstawówce. Wcześnie dojrzałam, więc okrzyki “Ela, pokaż melony!” towarzyszyły mi od dawna.
    Wszyscy byliśmy zawodowcami, rozmowa bez zbędnych dekoracji przeszła więc do konkretów. Niestety, zgrzytało dokładnie tam, gdzie przewidziałam na prezentacji w kancelarii. Pan Mieszkowski i James niezwykle kulturalnie, ale stanowczo domagali się włączenia do kontraktu klauzul, na które Tomasz nie mógł się zgodzić.
    Za każdym razem, gdy napięcie zbliżało się do nieprzyjemnego poziomu, wtrącałam łagodnie zdanie albo dwa – proponując jakiś nowy wariant, który w gruncie rzeczy był innym ujęciem naszego pierwotnego stanowiska. Dbałam przy tym, by delikatnie pochylić się ku rozmówcom albo od czasu do czasu obciągnąć bluzkę. W tych sytuacjach wszyscy panowie z uznaniem uśmiechali się do mnie i obsypywali komplementami. Zdania nie zmieniali, ale napięcie opadało i zaczynaliśmy wszystko od początku.
    Szef był ewidentnie zachwycony moim wsparciem, ale coraz bardziej zrezygnowany uporem drugiej strony. W końcu zaproponował przerwę i powrót do rozmów przy kolacji. Odprowadzając mnie po schodach na piętro hotelowe, szef szepnął mocno speszony:
    – Ela, teraz już wszystko w twoich rękach.
    – W rękach Tomasz? Ty to nazywasz rękami? – przyjacielsko trąciłam go biodrem, żeby dodać mu temperamentu.
    Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na wysokim małżeńskim łóżku. Złość na przedmiotowe traktowanie już mi przeszła. Myślałam wyłącznie w kategoriach rywalizacji: “Nie odpuszczamy, Ela. Weź byka za rogi! Pokaż im!”. No właśnie, trzeba im było pokazać. Wzięłam gorący prysznic, dbając, żeby nie zamoczyć włosów. Założyłam świeże majtki, zapięłam pasek do pończoch i przypięłam je klipsami. Nie znosiłam samonośnych. Silikonowe ściągacze parzyły mi uda. Stanęłam przed lustrem. Gdybym była facetem, stanąłby mi. Poczułam, że twardnieją mi sutki. “Jesteś chora na umyśle, Ela”. Po chwili namysłu zrezygnowałam ze stanika. “Idziemy na całość!”. Wsunęłam się w wieczorną sukienkę “Nie bierzemy jeńców”. Kończyła się znacznie wyżej niż moja biurowa. Założyłam czerwone szpilki. Rozrzuciłam dłonią włosy: “Niegrzeczne dziewczynki nie używają szczotki”.
    O dziwo, tym razem byłam pierwsza. Młoda kelnerka podała mi kieliszek prosecco, dołączając powłóczyste spojrzenie: “zjem cię”. Przez ułamek sekundy wydawało mi się nawet, że wydała z siebie coś w rodzaju kociego mruczenia. “Ela, dziś wieczorem z pedała zrobisz heteryka, a z wiernej żony – lezbę”. Tymczasem okazało się, że panowie już byli na dole od jakiegoś czasu, ale wyszli na zewnątrz dyskutować o zaparkowanych samochodach. Odstawili puste szklanki po whisky i podeszli do mnie – jak na biznesowe spotkanie trochę za blisko. Mój ulubieniec pan Mieszkowski spoglądał na mnie jak koneser na dobre wino. Po spłoszonej minie szefa widać było, że zauważył brak stanika. James natomiast z uśmieszkiem Mona Lisy po prostu pięknie pachniał i lśnił.
    Kolacja była wyśmienita i pod względem kuchni, i pod względem towarzystwa. Pan Mieszkowski raczył nas opowieściami o swoich przodkach – rodem z Sienkiewicza. James opowiadał o tajnych misjach wojskowych. Ja się z przejęciem dopytywałam o szczegóły, a Tomasz dbał, żeby niczego nie brakowało na talerzach i w kieliszkach, tłumacząc Zulus-Czace zawiłości polskiego stołu.
    Szukając sposobu na zmianę klimatu i powrót do biznesu, zaproponowałam przejście do baru:
    – James, wytłumacz mi, o co chodzi z tym wstrząsaniem martini! – pociągnęłam go do barmana. Tomasz usiadł z panem Mieszkowskim w głębokich skórzanych fotelach. Pan Mieszkowski uważnie słuchał mojego szefa, równocześnie rozkoszując się z oddali kołysaniem moich bioder i falowaniem biustu. James akceptował moje zaloty, nie mając złudzeń, o co w tym wszystkim chodzi. Coraz częściej jednak zdarzało mu się niby przypadkiem otrzeć się o moje pośladki, sięgając po kolejne drinki, albo zajrzeć w mój dekolt. W pewnym momencie zorientowała się, że fotele za nami są puste i zostaliśmy w barze z Jamesem sami.
    – Ela, pozwól, że cię odprowadzę do pokoju.
    Mijaliśmy pokój pana Mieszkowskiego, kiedy zawołał przez uchylone drzwi:
    – Wejdźcie na chwilę, kochani.
    Apartament pana Mieszkowskiego był większy niż mój. Poza wielkim łożem, stały w nim fotele, stolik barowy zastawionymi drogimi alkoholami. Pan Mieszkowski wskazał mi fotel obok siebie. James zamknął za sobą drzwi, zrzucił marynarkę na krzesło, nalał sobie whisky i nie czekając na zaproszenie, przysiadł na łóżku. Pan Mieszkowski wcześniej musiał zdjąć marynarkę. Teraz zaczął podwijać mankiety swojej szytej na miarę koszuli:
    – Pani Elżbieto, zrobiła pani dzisiaj na mnie ogromne wrażenie. Proszę dać mi ostatnią szansę i wytłumaczyć, dlaczego pani propozycja jest dla naszej spółki bardziej bezpieczna.
    – Bardzo miło z pana strony. Poproszę do nas Tomasza…
    Pan Mieszkowski uniósł znacząco brwi i łagodnie się uśmiechnął. James błysnął drapieżnie białym jak śnieg uzębieniem. Nie musieli nic mówić, już wszystko zrozumiałam. Na stoliku między naszymi fotelami leżała dokumentacja sprawy. Wstałam i głęboko pochyliłam się nad papierami. Pan Mieszkowski mógł teraz podziwiać zawartość mojego dekoltu, podczas gdy James – każdy szczegół moich wypiętych pośladków. Co ciekawe, pan Mieszkowski nie przestawał słuchać moich wywodów, zadając od czasu do czasu sensowne pytania.
    – Ela, na pewno masz dar przekonywania. Ale załóżmy, że zgromadzenie ogólne podważy ten punkt statutu spółki – usłyszałam zza pleców.
    Odwróciłam się. Krawat Jamesa leżał na łóżku, Zulus-Czaka mocował się z rozpięciem guzika pod koszuli pod szyją. Podeszłam wolno, dbając o pana Mieszkowskiego kołysaniem bioder.
    – Nie bądź takim pesymistą – szepnęłam, podsuwając Jamesowi biust. Odsunęłam jego dłonie i rozpięłam niesforny guzik. Potem jeszcze jeden i jeszcze jeden. Zulus-Czaka głęboko wciągnął nozdrzami zapach moich piersi. To był ostatni moment, żeby się wycofać bez powodowania niezręczności. Jeszcze nie została przekroczona granica przyzwoitości. Stałam jednak między nogami Jamesa o ułamek sekundy za długo, jak na pomoc przy rozpięciu koszuli. Dla niego sytuacja była oczywista. Poczułam zaciskające się na moim tyłku dłonie. Silnie pociągnął mnie ku sobie. Jego twarz zanurzyła się między moim cyckami. Pozbawione osłony stanika, moje twarde sutki od dawna boleśnie wwiercały się od środka w materiał sukienki. Pociągnęłam zdecydowanie taśmę okalającą dekolt w dół. Było mi o tyle łatwiej, że sukienka nie miała ramiączek. Ujęłam każdą z piersi w dłoń i wpychałam je na przemian Zulus-Czace do ust. Poczułam ogromną ulgę, kiedy zalał ślinę moje wyschnięte na kamień sutki. Trącał je czubkiem języka, zasysał głęboko, jakby chciał połknąć je razem z piersią. Ewidentnie byłam w jego typie. Z politowaniem pomyślałam o tych wszystkich suchotnicach w kancelarii, spędzających każdy poranek na joggingu, a wieczór na głodówce. James zachowywał się, jakby cały dzień nic nie jadł. Pożerał moje cycki. Jego potężny różowy jęzor zawijał się wręcz wokół moich sutków.
    W tej chwili przestał się znęcać nad moim tyłkiem, ale tylko po to, by jednym szarpnięciem podciągnąć mi sukienkę powyżej bioder i rozciągnąć pośladki na boki. Jeszcze czułam tam, co Chudy wyprawiał tam kilka dni temu. Obejrzała się, nie przerywając zabawy z cyckami. Pan Mieszkowski siedział w fotelu w tej samej pozycji, co wcześniej. Nalał sobie jedynie whisky. Zaraz, zaraz! Nie “nalał sobie” – w cieniu za plecami fotela, na którym siedział pan Mieszkowski, stała kelnerka-mrucząca-kocica, trzymając jeszcze w ręku butelkę!
    Zdążyłam posłać jej buziaka, kiedy nagle James uniósł mnie w powietrze jak piórko i rzucił plecami na łóżko. Zatrzymał moje nogi w powietrzu i zagłębił się głową między uda. Nie zważając na stringi, wepchnął mi język w cipkę. Jeśli jakimś cudem powtrzymałam się od orgazmu, kiedy lizał moje cycki, to teraz momentalnie zaczęłam się cała trzęść. Spazm za spazmem przebiegał moje uda. Miałam wrażenie, że rozpadłyby się na kawałki, gdyby nie zaciśnięte gdzieś na wysokości koronek pończoch dłonie Zulus-Czaki. Biodrami w niekontrolowany sposób wykonywałam ruchy kopulacyjne. Objęłam mocno jednym ramieniem moje cycki, żeby opanować sztorm, w które wprawiały całe moje ciało pieszczoty Jamesa. Trzy palce drugiej dłoni wepchnęłam sobie w usta po trochu, by powstrzymać krzyki rozkoszy, po trochu, bo miałam ochotę obciągnąć jakiegoś kutasa.
    Już nie byłam chłodną prawniczką, mającą własny plan na wieczór. Moja wzgardliwa zgoda na odegranie roli przynęty przekształciła się w żarłoczne pragnienie czarnego ciała. Czułam, że ten odgrywający jeszcze godzinę temu dżentelmena mięśniak każdym ruchem swojego języka tylko dolewa oliwy do mojego wewnętrznego ognia.
    James zapamiętale ruchał mnie językiem. W całym pokoju słychać było, jaka byłam mokra. Złapałam jedną z jego dłoni i pociągnęłam do piersi.
    – Zapomniałeś o moich melonach? Już cię nie podniecają?
    Wybełkotał coś pomiędzy moim udami. Ale działania jego dłoni nie pozostawiały wątpliwości, co do tego, jak postrzega moje melony.
    Przypomniałam sobie teraz o panu Mieszkowskim. Nie ruszył się ani na milimetr. Może tylko bardziej zmrużył oczy. Kocica nadal stała za nim, ale teraz pochylona. Dłonie zatopiła w rozpiętej koszuli pana Mieszkowskiego, odsłaniającej pokrytą szpakowatym włosem klatkę piersiową.
    James jakby wyczuwał każdy moment, kiedy tracę zainteresowanie nim. Oderwał się od mojej cipki i jednym ruchem przerzucił mnie na brzuch. Próbowałam zdjąć szpilki, żeby nam było wygodniej, ale nie pozwolił. Poczułam potężnego klapsa, jakby za karę. Chwilę potem znowu rozciągnął moje pośladki. Poczułam jak jednym ruchem wbił mi w tyłek swój boski język. Niejeden facet chciałby mieć takiego penisa. Pieprzył mnie w dupcię językiem głęboko raz za razem. Nie dało się tego nazwać inaczej. Nigdy nie czułam takiego stopnia przyjemności.
    Znowu spojrzałam ku fotelowi. Obecność widzów dodatkowo mnie podniecała. James przestał pieprzyć mnie w dupcię językiem. Złapał pasek stringów na obu biodrach i ściągnął mi majtki. Myślałam, że zrobi to samo z paskiem od pończoch, ale się myliłam. Bardzo chciałam, żeby jak najszybciej wrócił ze swoim różowym wężem między moje pośladki, więc sięgnęłam za siebie i rozciągnąłem je usłużnie na boki.
    Nie przerywałam przy tym wymiany spojrzeń z panem Mieszkowskim. Nasze oczy połączyła jakaś magiczna siła. Kocica nie przestawała bawić się zarostem na klacie starszego pana. Dopiero po chwili zwróciłam jednak uwagę, że robiła to już tylko jedną ręką. Druga zniknęła za fotelem. Zagryziona lekko dolna warga pozwalała się domyślać, że nasza kelnerka miętosiła swoją cipkę. A może też lubiła w drugą dziurkę? Sama myśl o tym, jak dogadza sobie Kocica, doprowadziła mnie na skraj kolejnego orgazmu.
    Szarpnięcie za biodra przerwało moje obserwacje. Okazało się, że James w międzyczasie pozbył się butów, spodni i majtek. Znowu leżałam na plecach z górami uniesionymi w górę. Sukienka wiła się przedziwnymi skrętami pomiędzy moimi piersiami i biodrami. Spomiędzy moich falujących piersi i między własnymi udami ujrzałam wreszcie oręż mojego Zulus-Czaki. Było na co popatrzeć. Celowała we mnie gruba, czarna lufa, lekko tylko jaśniejsza na żołędziu. Spodziewałam się, że będzie miał dłuższą pałę, ale jej obwód na pewno to rozczarowanie rekompensował. Przez głowę przebiegła mi myśl, jak on zmieści mi tego potwora. James jednym ruchem bioder rozwiał te wątpliwości.
    Czarna pała bez reszty wypełniła mnie. Zagryzłam wargę, złapałam sutki moich piersi między palce i zacisnęłam mocno. James powoli wyjął kutasa i równie powoli wsunął go z powrotem. I znowu. I jeszcze kilkanaście razy.
    – Zlituj się, James. Mocniej! Zerżnij mnie dzikusie.
    – Wiedziałem, że jesteś gorącą suką. Cały dzień czekałem, żeby ci wsadzić.
    – Nabij mnie tym potworem. Nie wytrzymam dłużej.
    James pakował mi swojego czarnego kutasa w cipę, powoli zwiększając tempo. Rozkoszował się moim pragnieniem. Dawkował mi przyjemność. Jęczałam coraz głośniej, rozciągałam bezlitośnie swoje sutki. W głębi duszy chciałam, że pan Mieszkowski albo kelnerka (najlepiej oboje) do nas dołączyli. Pragnęłam być pieszczona wieloma parami rąk, chciałam obciągnąć drugiego chuja.
    – Zerżnij mnie czarnuchu!
    James opadł na mnie. Rozgniótł klatką moje cycki. Przyciągnęłam jego pośladki, wbijając mu w skórę paznokcie. On wcisnął swoje dłonie pode mnie i zacisnął je na moim tyłku. Miałam, czego chciałam. Zaczął mnie rżnąć jak maszyna parowa, jak lokomotywa. Tłukł biodrami o moje uda. Jego kutas rozsadzał mnie raz za razem.
    – Dobrze ci biała szmato? Tak cię jeszcze nikt nie wypierdolił!
    James miał rację. Nie byłam w stanie złapać oddechu. Miażdżył mnie swoim muskularnym torsem. Jego gruby kutas niczym młot pneumatyczny wbijał mnie w miękki materac pokryty grubą warstwą puszystej pościeli. Złapałam wzrok pana Mieszkowskiego. Kelnerka odlatywała oparta o ścianę. Majtki spuściła do kolan i energicznie pieściła pod spódniczką swoją cipkę.  
    Zulus-Czaka miał twardy jak kamień tyłek. Cały był teraz jednym napiętym mięśniem. Na pośladki zaczął spływać mu z pleców pot. Cali byliśmy mokrzy.
    James nie przestawał mnie pierdolić. Podniósł lekko do góry moje biodra, żeby wejść jeszcze głębiej.
    – Tak James, pieprz mnie głębiej. Nie przestawaj. Miałeś kiedyś taką sukę?
    James szeroko się uśmiechnął i zamiast odpowiedzi głęboko mnie pocałował. Poczułam jego język niemalże w przełyku. Tłukł mnie niemiłosiernie biodrami. Omal mu nie przygryzłam wargi. Znowu poczułam, że uda mi się trzęsą, a z cipki leje się woda. Nie byłam pewna, który to był dzisiaj orgazm. “Zerżnij tę pizdę czarna maszyno!”. Chciałam wyć z rozkoszy. Kiedy James poczuł, że fala rozkoszy we mnie opada, wyciągnął swojego grubasa i podniósł się nade mną. Spojrzałam pytająco w jego oczy. On znowu zrobił Mona Lisę, klęknął nade mną okrakiem. Dyszałam spocona. Wymęczył mnie strasznie. W sumie poczułam ulgę, że wyjął to ze mnie. Przez tydzień nie będę mogła pewnie chodzić. Dalsze rozmyślania przerwał James, który gwałtownie wbił mokrego od moich soków kutasa między moje cycki.
    – Mmm, od razu zauważyłam, że podoba ci się mój biust.
    – Biust? Raczej melony. Suki z takimi jeszcze nie miałem.
    Ścisnęłam dłońmi piersi do siebie, żeby miał ciaśniej. James zaczął jebać mnie w cyce. Mocno, raz za razem, coraz szybciej. Spojrzałam na jego twarz. Mocno zagryzł wargi, miał szeroko otwarte oczy. Sycił je widokiem moich balonów, pomiędzy którymi trudno było dostrzec jego czarną pałę.
    – Daj mi tę spermę, zlej mi się na twarz, czarnuchu!
    Teraz James zaczął głośno oddychać. Walił mnie w cyce, aż głośno stęknął, znieruchomiał, wziął chuja w rękę i wycelował w moją twarz. Patrzyłam w sam czubek jego czarnej lufy. Wtedy zaczął tryskać. Strzał spermy za strzałem pokrywały moje policzki, próbowałam je łapać ustami, ale mleko Jamesa pod ogromnym ciśnieniem szybowało mi we włosy, na czoło, spływało na oczy. “Pieprzony murzyn jest cysterną spermy”. Na chwilę przerwał, by wykonać dłonią kilka ruchów i znowu trysnął – tym razem na moje cycki.
    W pokoju pana Mieszkowskiego zapanowała cisza, zakłócana jedynie odgłosami gwałtownego łapania tchu. Kelnerka gdzieś zniknęła. Policzki pana Mieszkowskiego wydały mi się lekko zaróżowione. Może to była szminka tej małej? Podniósł szklaneczkę whisky w geście toastu i szelmowsko się uśmiechnął.
    Późnym rankiem obudziło mnie energiczne stukanie do drzwi mojego pokoju.
    – Ela, Ela, otwórz, muszę ci coś powiedzieć!
    – Wejdź Tomasz. Otwarte – krzyknęłam rozespanym głosem, nie ruszając się spod kołdry.
    Tomasz stanął na środku pokoju. Nie zwracał uwagi na rozrzucone po podłodze szpilki, pończochy, zwisającą z poręczy łóżka sukienkę. Był wyraźnie czymś podniecony.
    – Nie uwierzysz, Ela.
    – Podpisali kontrakt.
    – Nie rozumiem. Skąd wiesz?

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Ela Kaszewska
  • Z dziadkiem

    Była ciepła, letnia noc. Osiemnast?l??nia Ola leżała w swoim łóżku w wiejskim domu dziadków, gdzie spędzała wakacje. Księżyc wpadał przez uchylone okno, rzucając srebrzyste smugi na jej nagie ciało. Nie spała – serce biło jej szybko, bo wiedziała, że on przyjdzie. Dziadek Jan, 68-letni wdowiec o potężnej budowie i siwych włosach, od kilku dni patrzył na nią w sposób, który budził w niej mieszankę strachu i podniecenia.

    Drzwi zaskrzypiały cicho. Ola odwróciła głowę i zobaczyła go w progu – w samej bieliźnie, z widocznym wybrzuszeniem w majtkach. Nie powiedziała nic, tylko uniosła kołdrę, zapraszając go gestem. Jan podszedł powoli, zdejmując koszulkę, odsłaniając omszony tors. Usiadł na brzegu łóżka i położył dłoń na jej udzie, przesuwając ją w górę, aż dotarł do wilgotnej szparki między jej nogami.

    – Chcesz dziadka, prawda? – szepnął chrapliwie, a ona kiwnęła głową, gryząc wargę.

    Jan zdjął majtki. Ola wstrzymała oddech. Jego penis był ogromny – gruby jak jej nadgarstek, długi na ponad 20 centymetrów, z nabrzmiałą, fioletową żołędzia i żyłami pulsującymi pod skórą. Stał prosto, groźnie, ociekając kroplą przezroczystego płynu. Ola nigdy nie widziała czegoś takiego – chłopacy z jej wieku mieli przy nim wygląd dziecięcych zabaweczek.

    – Rozłóż nogi, wnuczko – rozkazał cicho. Ola posłuchała, szeroko rozchylając uda. Jej cipka była gładko ogolona, różowa i błyszcząca od soku, który spływał po pośladkach. Jan uklęknął między jej nogami, chwycił się za trzon i przyłożył żołądź do wejścia. Poczuła gorąco i nacisk – była ciasna, dziewicza w porównaniu z tym potworem.

    – Powoli… – wyszeptała, ale on tylko się uśmiechnął. Pchnął lekko, i żołądź wślizgnęła się do środka. Ola jęknęła głośno – czuła, jakby ktoś wpychał jej do środka rozgrzaną pięść. Ścianki jej pochwy rozciągały się boleśnie, paląc ogniem, ale jednocześnie wypełniając ją w sposób, jakiego nigdy nie doświadczyła. „O Boże, jest za duży… rozedrze mnie” – pomyślała, ale biodra same uniosły się ku niemu.

    Jan pchnął mocniej. Kolejne 5 centymetrów weszło w nią z głośnym, mokrym chlupnięciem. Ola krzyknęła, paznokcie wbiły się w prześcieradło. Czuła każdy milimetr – szorstką skórę trzonu ocierającą się o jej wnętrze, żołądź dociskającą dno macicy, pulsujące żyły masujące ścianki. Było boleśnie, ale ból mieszał się z ekstazą; jej cipka zaciskała się wokół niego konwulsyjnie, próbując objąć tę niemożliwą szerokość. „To… to mnie wypełnia całkowicie… nie ma w środku ani milimetra pustki” – myślała, dysząc ciężko.

    – Dobra dziewczynka – mruknął Jan, wsuwając resztę. W końcu cały penis był w niej – jego jajka ocierały się o jej pośladki, a żołądź wbijała się głęboko. Ola czuła się nabita na pal, rozciągnięta do granic, ale to uczucie pełni było uzależniające. Łzy spływały jej po policzkach z intensywności doznań.

    Zaczął się poruszać – powoli na początek, wyciągając się prawie do końca, by znów wbić się w nią jednym pchnięciem. Każde wyjście sprawiało, że jej cipka próbowała go wciągnąć z powrotem, a każde wejście wydobywało z niej wrzask rozkoszy. Czuła, jak penis masuje jej punkt G, jak rozciąga ścianki, jak jego wielkość powoduje, że sok leje się z niej strumieniami, mocząc pościel. „Szybciej… dziadku, rżnij mnie mocniej!” – błagała, zapominając o wszystkim.

    Jan przyspieszył, jego biodra uderzały o jej uda z plaśnięciami, a penis wsuwał się i wysuwał z obscenicznie głośnymi odgłosami. Ola wiła się pod nim, jej małe piersi podskakiwały, sutki twarde jak kamienie. Orgazm nadszedł nagle – poczuła, jakby jej cipka eksplodowała, ścianki zacisnęły się wokół trzonu jak imadło, a fala gorąca rozlała się po całym ciele. Krzyczała bezwstydnie, gryząc poduszkę, podczas gdy Jan walił w nią bez litości.

    W końcu zawył i wlał się w nią – gorące strumienie spermy zalały jej wnętrze, mieszając się z jej sokami. Penis wciąż pulsował, wypełniając ją po brzegi, aż poczuła, jak ciecz wycieka na zewnątrz. Jan został w niej jeszcze chwilę, dysząc, a Ola leżała bez sił, z rozchylonymi nogami i uśmiechem na twarzy.

    – To dopiero początek, wnuczko – szepnął, całując ją w usta. Ona tylko westchnęła, wiedząc, że tej nocy nie będzie spać.

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Michał kot
  • Polubilem szkole

      Jestem Sebastian, uczeń 8 klasy. Może to dziwne, ale … polubiłem chodzić do szkoły. Jeszcze rok temu, ciężko mi było zebrać się rano i pójść do mojej podstawówki. W tym roku szkolnym zmienili nam wychowawcę, poprzednia pani poszła na macierzyński. Nasza nowa 28-letnia wychowawczyni uczy nas również wychowania fizycznego. Wspominała na pierwszej godzinie wychowawczej, że trenowała lekką atletykę w liceum i na studiach. Powiem wam, to zgrabna babka. Jako wuefistka chodzi po szkole w legginsach, wzbudzając podziw męskiej części grona nauczycielskiego i zazdrość koleżanek z pracy. Podziwiają ją również uczniowie, którym hormony zaczęły buzować we krwi. Mnie pani Paulina też się spodobała. Chętnie chodziłem przede wszystkim na WF, ale w ogóle szkoła stała się bardziej przyjazna z jej przyjściem. Siedziałem na lekcjach wychowawczych w pierwszej ławce, mogłem, więc wpatrywać się w nią z bliska. Podziwiałem jej spory biust, pokryty zwykle obcisłym podkoszulkiem. Polubiłem ją, więc zostawałem po lekcji WF, żeby zrobić porządek z piłkami, szarfami czy tyczkami do slalomu. W domu wyobrażałem sobie nasze spotkania i musiałem czasami ulżyć sobie, najczęściej w kibelku. Pewnego wiosennego dnia hormony zmusiły mnie do „relaksu” jeszcze w szkole. Nie mogłem już wytrzymać, poleciałem na przerwie do korytarza przy szatniach, obok sali gimnastycznej i wskoczyłem za duży „kozioł”. Wyjąłem swojego przyjaciela i zacząłem nim potrząsać, gdy nagle usłyszałem głos pani Pauliny:
    — A cóż ty tu … robisz? Aaaa… przepraszam …
    — Upsss, to ja przepraszam! — krzyknąłem i schowałem szybko penisa do gaci.
    Nastąpiła chwila ciszy.
    — A co ty się tutaj tak stresujesz? — spytała szeptem — Połowa emocji idzie w strach, a nie w zadowolenie. Wejdź sobie tutaj, za kwadrans cię wypuszczę, OK?
    Otworzyła swój kantorek i poganiała mnie ręką. A ja stałem jak wryty.
    — No śmigaj szybciutko, nie żartowałam — ponowiła propozycję — tylko nie zrób bałaganu, masz przecież więcej niż 15 lat, więc rozumek pracuje, no nie?
    Nie mogłem uwierzyć, że taka była jej reakcja, więc powoli zmierzałem do środka pokoiku. Klucz zazgrzytał w zamku i zostałem sam w pomieszczeniu. Cóż było robić, dokończyłem „usuwanie stresu” i czekałem. Po chwili klucz zazgrzytał w zamku, otworzyły się drzwi i pani Paulina spytała szeptem:
    — Wszystko w porządku? Widzisz, da się to zrobić kulturalnie, ale teraz zmykaj na lekcję. No i oczywiście wszystko zostaje między nami.

    — Baaaardzo dziękuję — wystękałem.
    — Nie ma sprawy — odpowiedziała — wiem, jak to jest, mam brata w twoim wieku.
      Kilka dni później, znowu naszła mnie ochota na zabawę z penisem. Znalazłem panią Paulinę i spytałem wprost:
    — Czy kantorek jest wolny?
    — Co, znowu stresik? — powiedziała szeptem — Lubię szczerych chłopaków, biegaj, zaraz tam będę.
    Po paru minutach otworzyła drzwi do kantorka, mówiąc:
    — Teraz jest krótsza przerwa, masz 10 minut, wystarczy?
    Pokiwałem głową i poleciałem do środka. Klucz zgrzytnął, a ja zabrałem się ochoczo do tarmoszenia mojego przyjaciela.
    — Tyle jest fajnych dziewczyn dookoła, niejedna pewnie chętnie by ci … pomogła — stwierdziła bez obciachu, gdy wychodziłem z kantorka — nooo, chyba że, chcesz to robić sam. No i żeby nie było niedomówień, ja odpadam, rozumiesz?
    — Jaaaaasne, roooozumiem — nie mogłem zebrać myśli po tym, co usłyszałem.

      Zdarzyło mi się to jeszcze kilka razy, ale zawsze pani Paulina pomagała mi i nikt inny nie wiedział, co robię w kantorku. Zaprzyjaźniłem się z koleżanką z klasy, Lucynką, sympatyczną brunetką o brązowych oczach. Byliśmy razem na spacerze, na lodach i w parku rozrywki. To fajna dziewczyna, poza tym jest bezpruderyjna i szczera do bólu.
    Kiedyś na przerwie w szkole spytała mnie, czy mógłbym ją odstresować.
    — Co masz na myśli? — spytałem zdziwiony.
    — No wiesz, odstresować, ty nie robisz nic, jak masz stres? — zapytała — Koleżanki z klasy mówią, że wtedy idą do kibelka i … zabawiają się swoją myszką.
    — To ciekawe, chłopaki robią to samo, tylko ze swoim przyjacielem — stwierdziłem.
    — No widzisz! A pytasz, o co chodzi — kontynuowała — Pomyślałam, że jak jesteś moim chłopakiem, to pewnie chciałbyś mnie … odstresować.
    — Pewnie, że bym chciał! — wypaliłem.
    — No widzisz! — zatryumfowała — A ty sam gdzie to robisz?
    — W kantorku — wypaliłem, zanim pomyślałem.
    — O cholera! Wygadałem się! — pomyślałem.
    — W kantorku? Tym przy sali gimnastycznej? Ale jak tam wchodzisz, to przecież pokój pani Pauliny! — dopytywała.
    — Dobra, powiem ci, ale buzia na kłódkę, OK?
    — Postaram się — odparła.
    — Nie postaram się, tylko na pewno, inaczej nic ci nie powiem — ostrzegłem.
    — Dobra, na pewno, przyrzekam! — potwierdziła.
    Opowiedziałem jej wtedy moją historię. Patrzyła na mnie zafascynowana, a gdy skończyłem, powiedziała:
    — Ale heca, pani Paulina to naprawdę fajna babka, poza tym, że ładna i zgrabna. A może poprosimy ją, żeby nas tam razem wpuściła, co ty na to?
    Propozycja dla chłopaka bombowa, nie myślałem, więc długo, tylko zgodziłem się. Ale potem zacząłem mieć wątpliwości, co w tej sytuacji zrobi pani Paulina? Cóż, trzeba zaryzykować.
    Umówiłem się z Lucynką kolejnego dnia na najdłuższej 20-minutowej przerwie pod kantorkiem. A ja miałem wcześniej załatwić sprawę z panią Pauliną. W domu zastanawiałem się jak mam to zrobić?!
    Pokusa wylizania cipki koleżance była tak silna, że zdobyłem się na odwagę i podszedłem do pani Pauliny na korytarzu i szepnąłem jej do ucha:
    — Proszę pani, potrzebuję wejść do kantorka, dzisiaj na 20-minutowej przerwie.
    — W porządku, będę tam wtedy.
    — Ale jest jedna zmiana, będę z … koleżanką — zakomunikowałem — Mówi, że dopadł ją stres.
    — Oooo, widzę, że się rozwijasz chłopcze — uśmiechnęła się — a koleżanka raczej zażartowała, żebyś jej, …no wiesz …
    Pobiegliśmy z Lucynką na 20-minutową przerwę od razu pod kantorek. Pani Paulina czekała już na nas.

    — Dzień dobry pani — przywitała się ładnie Lucynka.
    — Dzień dobry moi kochani nastolatkowie — odpowiedziała tajemniczo — zdradzicie mi, kto kogo będzie dzisiaj odstresowywał?
    — Sebastian mnie, proszę pani — wypaliła dziewczyna — już się nie mogę doczekać.
    — Rozumiem, to wchodźcie moje urwisy, macie 15 minut — zarządziła i zamknęła za nami pokój na klucz.
    — Spisałeś się, było mi bardzo przyjemnie — oznajmiła Lucynka, zakładając po wszystkim majteczki — następnym razem ja zadbam o ciebie, dobrze?
    — Nie mogę się doczekać! — powiedziałem podniecony.
    — Wszystko w porządku? Dobrze się bawiliście? — spytała od progu pani Paulina, gdy tylko otworzyła drzwi kantorka.
    — Tak, proszę pani — odezwała się dziewczynka — było super!
    — Zazdroszczę wam, kochane nastolatki — powiedziała do siebie, ale usłyszeliśmy to i my.
    — A pani też sobie robi dobrze? — walnęła Lucynka, kompletnie bez zastanowienia.
    Pani Paulina zrobiła się czerwona jak burak i zatkało ją. Ja stałem obok jak posąg.
    — Cooooo, proszę? To do mnie pytanie? — odparła nauczycielka — Czy ja sobie …………….
    — No tak, przecież to nie jest przestępstwo, nam pani pozwoliła — brnęła dalej.
    — Wiecie, co, biegajcie na lekcję, a ja muszę … ochłonąć, OK?
    Polecieliśmy na lekcję, w drodze spytałem Lucynkę:
    — Coś ty zrobiła?! Zablokuje nam dostęp do kantorka! Myślisz, że też z niego korzysta? Poza tym, kiedy i gdzie zrobisz mi wtedy obiecanego loda?
    Nie odpowiedziała mi wtedy, a ja nie wiedziałem, co zrobić w tej sytuacji.

      Dwa dni później, podszedłem do pani Pauliny jeszcze przed szkołą, gdy szła przez park.

    — Dzień dobry, czy dzisiaj pozwoli mi pani skorzystać z kantorka? — spytałem z dużym strachem.

    Zatrzymała się i popatrzyła na mnie.

    — Tak, ale jeśli będziesz sam, bez tej bezczelnej dziewuchy — usłyszałem odpowiedź — bądź pod kantorkiem po czwartej lekcji.

    Podziękowałem i po lekcji matematyki byłem pod kantorkiem. Czekałem 5 minut, ale pani Pauliny nie było.

    — Pewnie obraziła się i klapa z dostępem do kantorka — pomyślałem.

    Już miałem wracać zrezygnowany na II piętro, gdy do moich uszu doleciały znajome odgłosy.
    Słyszałem je wiele razy w domu, dochodziły wtedy z sypialni rodziców. Oczywiście wiedziałem, jakie jest ich źródło. Inaczej, ale w podobny sposób popiskiwała Lucynka, gdy paluszkiem bawiłem się jej cipką. Ale skąd pochodziły dźwięki, które teraz słyszałem? Mogły dochodzić tylko z jednego miejsca. Na paluszkach podszedłem do kantorka i przytknąłem ucho do drzwi. Wszystko stało się jasne albo ktoś ogląda pornola, albo jakaś kobitka jest podniecona. Posłuchałem jeszcze chwilę, potem odszedłem i stanąłem na początku korytarza. Drzwi od kantorka otworzyły się i wyszła z pokoiku … pani Paulina!
    — Co ty tutaj robisz? — krzyknęła przez cały korytarz.
    — Umówiliśmy się po czwartej lekcji — dodała szeptem, gdy stanęła obok mnie.
    Była wyraźnie zdenerwowana.
    — Przepraszam, musiałem pomylić przerwy, ale dopiero co przyszedłem — zełgałem — sądziłem, że się spóźniłem, ale to dobrze, przyjdę na następnej przerwie.
    Odwróciłem się i pobiegłem do klasy. Na kolejnej przerwie wszystko poszło sprawnie i wróciłem rozluźniony na kolejną stresującą mnie zwykle fizykę.
    W domu przypomniałem sobie, co wydarzyło się w szkole. Zacząłem dumać i w końcu … wpadłem na rozwiązanie. Wszystko wskazywało na to, że pani Paulina skorzystała z kantorka w tym samym celu co ja! Ale numer! Lucynka miała rację! Muszę z nią pogadać i przeprosić.

      Następnego dnia w szkole postanowiłem sprawdzić moją hipotezę, zanim pogadam z Lucynką. Każdą przerwę spędzałem przy kantorku. Bingo! Po piątej lekcji usłyszałem znowu znajome dźwięki dochodzące z kantorka. Przyczaiłem się wtedy na pięterku, zaraz przy schodach i czekałem. Pani Paulina wyszła na korytarz po paru minutach. Teraz byłem pewny, że moja teoria jest prawdziwa.

      Kolejny dzień w szkole zacząłem od poszukiwania Lucynki.
    — Masz chwilę? Mam coś ważnego do obgadania — spytałem.
    — Z bezczelną kłamczuchą chcesz rozmawiać? — odparowała.
    — Chciałem cię przeprosić, miałaś nosa w sprawie … pani Pauliny! — powiedziałem jej na ucho.
    — Co ty? Wiesz na pewno?? — zmieniła błyskawicznie nastawienie i wyglądała na bardzo zainteresowaną informacjami.
    — Tak, na 100%, ale możesz sama się przekonać — podsunąłem pomysł.

    Kolejne przerwy spędziliśmy przy kantorku, tym razem po trzeciej już lekcji, potwierdziliśmy oboje moją teorię. Z kantorka dochodziły odgłosy … efektów masturbacji. Polecieliśmy szybko na górę, żeby nas pani Paulina nie nakryła. Na kolejnych przerwach zastanawialiśmy się wspólnie, co począć z tą wiedzą i jak ją spożytkować. Mieliśmy różne pomysły, od najprostszego, czyli zapomnieć o sprawie do ekstremalnego, czyli puścić plotkę w szkole. Zdecydowaliśmy jednak, że nie chcemy ukarać pani Pauliny, która pomaga nam przecież cały czas. Ale pokusa, aby jednak coś z tego fajnego dla nas wynikło, była naprawdę duża. Stanęło na tym, że powiemy pani Paulinie o naszych obserwacjach i spróbujemy coś dla siebie uzyskać. Częstszy dostęp do kantorka, dostęp dla innych również uczniów albo … jeszcze coś innego.
    — Wiesz co, ja bym chciał zobaczyć panią Paulinę … nago — wydusiłem z siebie.
    — Ale zboczuś z ciebie, ale powiem ci, to … super propozycja! — krzyknęła Lucynka.
    — Naprawdę tak myślisz? — dopytałem, świadomy ewentualnych konsekwencji.

    — Słuchaj, zaproponujemy jej, raczej nie odmówi, bo wie, że możemy wszystko wygadać i jest wtedy spalona na lata. Owszem, to rodzaj szantażu, i to mocnego szantażu, ale może się uda. Wiesz, ja też chciałabym ją zobaczyć … golutką — stwierdziła Lucynka.
    Ustaliliśmy plan do realizacji za dwa dni.

      Miałem stracha iść do szkoły tego dnia, wiedziałem, że będziemy z Lucynką realizować nasz perfidny plan. Trochę żal mi było fajnej nauczycielki, ale hormony podpowiadały mi zupełnie co innego.
    — Raz kozie śmierć — pomyślałem.
    Akcja rozegrała się na czwartej przerwie. Stałem wtedy przed kantorkiem, a serce waliło mi jak młot!
    Lucynka z uchem przy drzwiach nasłuchiwała. W pewnym momencie uniosła kciuk do góry w geście potwierdzenia. Pozostało nam czekać teraz, aż pani Paulina wyjdzie z kantorka. Specjalnie staliśmy blisko drzwi, żeby nie było wątpliwości, że wiemy, co się w kantorku odbywa.

    Drzwi otworzyły się, zobaczyliśmy, jak w mgnieniu oka twarz nauczycielki zmienia się i nabiera różowych kolorów.
    — Cooo, wy … tutaj … robicie? — wydukała zaskoczona i zamknęła drzwi od kantorka.
    Lucynka popatrzyła na nią i odezwała się w te słowa:
    — Jednak miałam rację, nie ma pani kto odstresować. to robi to pani sama.
    — Aleeee, o czym ty mówisz?! — nadal udawała zdziwioną.
    — Słychać było na korytarz, jak pani …. — rozpoczęła nastolatka, ale nie skończyła, bo przerwała jej szybka reakcja nauczycielki, która zdała sobie sprawę, o czym mówi uczennica.
    — Dość! Nic więcej nie mów! — szepnęła dość głośno — Jak długo tutaj stoicie?
    — Wystarczająco długo … proszę pani — odezwałem się, żeby wesprzeć koleżankę, która szturchnęła mnie łokciem.
    Zapadła długa cisza. Nauczycielka patrzyła raz na mnie, raz na Lucynkę. Wyraźnie nie wiedziała, co ma zrobić w tej sytuacji. Po chyba dwóch minutach odezwała się:
    — Słuchajcie, mordki w kubełek! Po pierwsze ani słowa nikomu, rozumiecie?
    Pokiwaliśmy głowami na zgodę.

    — To nie jest temat na minutę, bo zaraz będzie dzwonek na lekcję — kontynuowała — przyjdźcie do mnie po lekcjach, musimy pogadać.
    Znowu pokiwaliśmy głowami na tak i polecieliśmy na kolejną lekcję.
    Po lekcjach poszliśmy do pani Pauliny, była w pokoju nauczycielskim. Gdy wyszła, powiedziała nam krótko.
    — To nie jest temat na rozmowę w szkole. Przyjdziecie o 16:00 do parku? Spotkajmy się przy budce z lodami, OK?
    Gest zgody i … wybiegliśmy ze szkoły.
    — Będziesz o 16:00 w parku, masz wtedy czas? Nie chciałbym być tam sam, trochę mnie strach obleciał — odezwałem się do koleżanki, która szła obok mnie.
    — Jasne, że będę — odpowiedziała — też się zestrachałam. Wiesz, co, masz czas teraz, skoczymy do mnie, nie ma rodziców w domu, to się odstresujemy, co ty na to?
    Chwyciłem ją za rękę i pobiegliśmy do domu Lucynki. Rzuciliśmy plecaki w przedpokoju, dziewczyna przekręciła zamek w drzwiach i poszliśmy do jej pokoju.
    — W domu też się masturbujesz? — spytała nagle dziewczyna — Bo ja robię to średnio co drugi dzień.
    — Się rozumie, nie wytrzymałbym bez tego.
    Wyjąłem chusteczkę z kieszeni, opuściłem spodnie oraz majtki i usiadłem na skraju łóżka. Po chwili obok mnie siedziała z podwiniętą spódniczką i ze spuszczonymi majtkami Lucynka.
    Zacząłem masować mojego penisa, wtedy Lucynka przeniosła się naprzeciwko mnie na podłogę, kładąc się na plecach, podparta na jednym łokciu.

    — Będziemy lepiej się widzieć — powiedziała i rozwarła szeroko nogi.
    Wpatrywałem się w jej cipkę, którą masowała energicznie. Przyspieszyłem wtedy, a mój penis powiększył się znacząco. Lucynka wzdychała, a ja sapałem, w pokoju zrobiło się „gorąco”. Wiecie, jak to jest, gdy emocje biorą górę nad rozsądkiem, szczególnie w takich sytuacjach. I właśnie to mi się wtedy zdarzyło. Zaskoczony zacząłem tryskać spermą na leżącą pode mną dziewczynę, która dygotała już od orgazmu. A ja tryskałem i tryskałem, trzymając w lewej dłoni czystą chusteczkę.
    Gdy po chwili wróciliśmy do rzeczywistości, Lucynka krzyknęła:
    — Coś ty zrobił?! Celownika nie masz? A chusteczka, po co ci była?
    Popatrzyłem przed siebie, na podłodze siedziała teraz dziewczyna, a jej koszulka, nogi i majteczki spryskane były moją spermą.
    — O cholera, jak to się stało?! — odezwałem się zaskoczony.
    Ale po chwili oboje śmialiśmy się długo i głośno.
    — Spoko, wszystko pod kontrolą — stwierdziła ze spokojem dziewczyna — strategiczne miejsce czyste, reszta do prania i po kłopocie. Wiesz co, było super! Musimy to powtórzyć.
    Wytarłem chusteczką resztki spermy z moich nóg i penisa, wciągnąłem majtki i spodnie.
    — Ale się odstresowałem! — podsumowałem zdarzenie — Biegnę teraz do domu, dzięki za wspólny seansik, do zobaczenia o 16:00.

    Gdy dochodziła czwarta, powiedziałem rodzicom, że idę do parku z kumplami. Pani Paulina była już na miejscu, do mnie dołączyła Lucynka i razem zmierzaliśmy na spotkanie.
    — Dzień dobry pani — przywitaliśmy się.
    — Cześć rozrabiaki wy moje — odezwała się nauczycielka — musimy wspólnie poważnie porozmawiać o poważnych sprawach, ale zacznijmy od lodów dla wszystkich, ja stawiam.
    Szliśmy alejką, a ja patrzyłem zafascynowany, jak nauczycielka liże swojego loda.
    — Co się tak na mnie gapisz? — spytała, ale zorientowała się szybko, jakie kosmate myśli mam w głowie.
    — No tak, hormony kierują teraz twoją wyobraźnią — zaśmiała się.
    — Mnie też się to kojarzy — dodała Lucynka.
    — Słuchajcie, musimy pogadać, wiadomo o czym — zainicjowała rozmowę — czuję się … mało komfortowo w towarzystwie nastolatków, które odkryły mój sekret. Starałam się być dla was zawsze dobra i wyrozumiała, liczę na to samo z waszej strony. Co chcecie zrobić ze zdobytymi informacjami, ale szczerze, nie owijajcie w bawełnę, OK?
    Popatrzyłem na moją ulubioną nauczycielkę, Lucynka też właśnie na nią patrzyła.
    — Wie pani, jak to jest w naszym wieku, burza hormonów nie daje nam spokoju i robimy rzeczy dziwne, nieprzemyślane a czasami głupie. Ale to jest silniejsze od nas. Przepraszam więc od razu za to, co powiem teraz.
    — Dawaj śmiało — odparła nauczycielka.
    — No więc … obiecuję na początek, że nikomu nie pisnę ani słowem o tym, co się wydarzyło — kontynuowałem — ale straszną mam ochotę na ……………………….
    — No wywal w końcu kawę na ławę — pogoniła mnie 28-latka.
    — ………. Yyyyyyyy, chciałbym zobaczyć panią nago — wypaliłem.
    Duża porcja loda upadła pod nogi nauczycielki.
    — Tylko tyle? — spytała — To ci wystarczy?
    — Tak, na … początek — odpowiedziałem.

    — OK … da się zrobić — odparła błyskawicznie, ku mojemu totalnemu zdziwieniu — a ty młoda damo, czego sobie życzysz za milczenie?

    — Ja bym chciała … masturbować się równocześnie z panią — bez żenady wypaliła nastolatka.

    Nastąpiła chwila ciszy.

    — To też tak … na początek? — dopytała po chwili nauczycielka.
    Lucynka pokiwała tylko głową na TAK.
    — Co ja mam z wami, napalone nastolatki — zaśmiała się — pamiętam, gdy miałam 15 lat, to też miewałam różne pomysły, ale tego wam nie opowiem. Reasumując, zgoda, ustalmy teraz tylko gdzie i kiedy? Ze względu na zachowanie tajemnicy, proponuję zrobić to u mnie w domu, co wy na to?
    — Racja, szkoła odpada, u mnie czy u Sebastiana też, wiadomo — odezwała się dziewczyna — u Pani byłoby najlepiej. A kiedy, proszę pani?
    — Może sobota do południa, powiedzmy 10:00? — zaproponowała.
    Termin pasował Lucynce i mnie, sprawa była dograna. Czyli jutro spełni się moje marzenie?
    Pożegnaliśmy się, a gdy pani Paulina szła w kierunku bramy parku, patrzyłem, jak idzie, zgrabnie przebierając długimi nogami.
    Długo nie mogłem zasnąć tego wieczoru.

      Spotkaliśmy się z Lucynką na przystanku autobusowym o 9:15, miała karteczkę z adresem i sprawdziła wcześniej w domu jak mamy trafić. Dojazd zajął nam niecały kwadrans i staliśmy już pod blokiem. Mieszkanie było na II piętrze, drzwi otworzyła nam pani Paulina.
    — Cześć nastolatki, wejdźcie, proszę — powitała nas z uśmiechem.
    Wynajmowane mieszkanie miało dwa pokoje w tym jeden jako sypialnia. Siedliśmy w salonie i czekaliśmy na rozwój sytuacji. Po chwili na stoliku pojawiły się szklaneczki z napojami oraz ciasteczka.
    — To opowiadajcie, jak tam wasze życie erotyczne wygląda — zaczęła — bo rozumiem, że nie mamy już przed sobą żadnych tajemnic, prawda?
    — Lucynka ma zaległości, bo miała mi zrobić loda, ale czekam cierpliwie — wyznałem — natomiast wczoraj mieliśmy wspólną sesję.
    I opowiedziałem, co się wczoraj po szkole wydarzyło, obie śmiały się głośno.
    — Musisz skalibrować armatkę i nauczyć się panować nad nią, mój drogi — pouczyła mnie nauczycielka — inaczej, zostaniesz niespodziewanie … ojcem.
    Pani Paulina wyszła na chwilę z pokoju, ale gdy wróciła, spełniło się właśnie moje marzenie. Stanął na środku salonu zgrabny golas. Zaniemówiłem.
    — Ależ pani ma zgrabną figurę! — wyrwało się nastolatce — Super babeczka jest z pani.
    — Dziękuję, ale ten widok jest przede wszystkim dla Sebastiana — odpowiedziała — Zaspokoiłeś swoją ciekawość?
    — Taaaak, jest pani … niesamowita — wydusiłem z siebie.
    — Chciałbyś pewnie cipkę zobaczyć, co? — wtrąciła się koleżanka i popatrzyła w oczy nauczycielki.
    Nie byłem w stanie się odezwać, zablokowało mnie totalnie. Powłóczyłem wzrokiem po pięknym ciele i czułem, jak mój penis staje na baczność. Pokiwałem tylko głową na TAK. I wtedy stała się rzecz nieprzewidziana. Pani Paulina obróciła się do mnie tyłem, blisko mojej twarzy, stanęła w rozkroku i pochyliła się. Na dodatek palcami dłoni rozszerzyła pośladki. O mamusiu, jaki to był widok! Rozwarta cipka, piękna, z małym otworkiem w środku. Już myślałem, że nie zapanuję nad sobą, wstanę i wsadzę jej mojego kutasa do cipki. Penis chciał mi wyrwać zamek w spodniach. Lucynka usadowiła się obok mnie i też wpatrywała się w to cudo natury.
    — Podoba ci się? Zaspokoiłam twój apetyt? — spytała nauczycielka.
    — Cuuuuudowna! — sapnąłem przejęty.

    — OK, napatrzysz się jeszcze, gdy będę spełniała prośbę twojej koleżanki — powiedziała i usiadła na sofie — Gdzie moja kochana chcesz się usadowić?
    Lucynka, równie przejęta jak ja, nie załapała od razu, o czym mówiła do niej kobieta. Po chwili ściągnęła sukienkę i majtki, a potem biustonosz. Oba golasy znalazły się na sofie z rozwartymi nogami. Jak na zawołanie obie pośliniły swój jeden paluszek i skierowały do swoich cipek. Usadowiłem się przed nimi i miałem świetny widok na obie różowe szparki. Zaczęły ruszać paluszkami i po chwili słychać było, wymieszane głosy obu kobiet. Postękiwały sobie, czasami patrząc jedna na drugą. Tego było za dużo jak dla mnie. Rozebrałem się do rosołu i stanąłem przed nimi ze sterczącym kutasem. Walczyłem z nim zaciekle, a one walczyły ze swoimi łechtaczkami. Wiedziałem, że nie potrwa to u mnie długo, bo byłem strasznie podniecony. Wtedy zauważyłem, że … dłoń pani Pauliny wylądowała na cipce dziewczyny a po chwili dłoń Lucynki wylądowała na … cipce nauczycielki.
    Ale jazda!! Ich paluszki wykonywały ruchy w okolicy szparek, a ja zmierzałem do finału. Stęknąłem i … wystrzeliłem pierwszą porcję spermy, która spadła na narzutę sofy, pomiędzy nogami nauczycielki, kolejna trafiła na stopę koleżanki i tak kolejno powstawały małe jeziorka na narzucie. Na dodatek najpierw Lucynka a pół minuty później pani Paulina dostały orgazmu i zrobiło się naprawdę głośno w salonie. Gdy opróżniłem magazynek, kucnąłem przed nimi na podłodze i oddychałem ciężko. One też były wyczerpane.

    — Ech wy nastolatki, przypominacie mi moje młode lata — sapnęła nauczycielka.
    Odpoczywaliśmy jakiś czas, wtedy odezwała się Lucynka:
    — Ależ to było podniecające! Ma pani śliczną cipkę.
    — A twoja taka młodziutka i różowa, cud natury — zrewanżowała się.
    — Przepraszam, zbrudziłem pani narzutę — stwierdziłem — nie chciałem, ale emocje wzięły górę.
    — W porządku, to się wypierze i będzie czyściutka — odparła — proponuję smyki, żebyście poszli pod prysznic, jako pierwsi, OK? Zaraz podrzucę wam czysty ręcznik.
    Chwyciłem Lucynkę za rękę i zaciągnąłem do łazienki. Weszliśmy do kabiny pod tryskającą z góry ciepłą wodę.
    — Jak tam armatka? — usłyszałem przez szum wody.
    — Sprawdź sama, jeśli chcesz — odparłem.
    Poczułem jej dłoń na moim penisie. Wtedy zacząłem macać jej biust.
    — Innym razem się nim zajmę, niech odpoczywa na razie — stwierdziła.
    Umyliśmy się szybko, ręcznik już czekał na nas na podłodze łazienki. Wytarłem plecy i pupę koleżanki a ona wytarła moją klatę i … penisa. To fajna sprawa, taka wspólna kąpiel w ciepłej wodzie. Wychodząc z łazienki, minęliśmy się z gołą panią Pauliną. W rękach trzymała narzutę, którą wrzuciła do pralki, a sama wskoczyła do kabiny. Po 10 minutach przyszła do nas do salonu, ubrana w szlafrok.
    — No moi kochani, mam nadzieję, że wszyscy zadowoleni i spełnieni — stwierdziła — sprawy zostają między nami i dalej się lubimy i szanujemy, tak?

    — Tak proszę pani, wszystko zostaje między nami! — krzyknąłem, a Lucynka potwierdziła ruchem głowy. Ubraliśmy się i wróciliśmy z koleżanką na nasze osiedle.
    — Pani Paulina to super babka, prawda? — niby to spytała Lucynka.
    — Oooo tak, to niesamowita kobieta — potwierdziłem.
    Wróciłem do domu i długo wspominałem to erotyczne przedpołudnie.

      W poniedziałek pani Paulina przywitała mnie w szkole serdecznym uśmiechem. Zrozumieliśmy się bez słów. Ona poszła dalej, niż początkowo chciała, ale w zamian za to, my z Lucynką nie poszliśmy dalej, niż się wydarzyło. Obie strony były usatysfakcjonowane i żyliśmy nadal w zgodzie.
    Wiecie już, dlaczego jeszcze bardziej polubiłem tę szkołę?

    Czy były jeszcze kolejne spotkania? Naprawdę chcecie wiedzieć?

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    OsobaX
  • Czasem jednak nie warto zamykac drzwi w lazience.

    Woda wciąż spływała strumieniami z mojej skóry, pomimo iż już się umyłam to planowałam jeszcze opuszczać przytulnego prysznica

    Sięgnęłam tylko na zewnętrzną półkę po pewien rekwizyt i ponownie zamknęłam za sobą szklane drzwi, niestety wcześniej nie zawracałam sobie głowy drzwiami wejściowymi do łazienki – przecież mieszkam sama.

    Przykleiłam do szyby mojego ulubionego sztucznego penisa na przyssawce, grubego i długiego, dokładnie na wysokości moich bioder.

    Odwróciłam się plecami do wejścia, rozstawiłam nogi i powoli zaczęłam się na niego nadziewać.

    Czubek rozsunął moje wilgotne wargi i wślizgnął się głęboko w cipkę.

    Oparłam ręce o szybę i zaczęłam ujeżdżać go mocno, ruszałam biodrami rytmiczne i bezwstydne. Jęczałam głośno, nie hamując się ani trochę, zagłuszona szumem wody i własnym podnieceniem.

    Rozkosz rozlewała się po moim ciele, tatuaże na udach i piersiach falowały z każdym pchnięciem.

    Złapałam się za oba cycki i zaczęłam je pieścić, ugniatać i podszczypywać sutki, te zabiegi spowodowały ze już nie tylko woda ciekła mi po udach.

    Nie zauważyłam, kiedy drzwi się uchyliły.

    Byłam zbyt pochłonięta tym, jak dildo wypełnia mnie po brzegi, jak napina się mój wzgórek łonowy z wytatuowanym wzorem, jak moje sutki pod wpływem pieszczot twardnieją.
    Nagle usłyszałam znaczące chrząknięcie.

    Zamarłam, serce podskoczyło mi do gardła, i zerwałam się na równe nogi, niemal tracąc równowagę.

    Dildo wysunęło się ze mnie z głośnym plaśnięciem. „Kurwa” – pomyślałam – „z tego wszystkiego zapomniałam, że nie jestem sama. Siostra przyjechała z koleżanką”.

    Tyle dobrze, że siostra poszła załatwić jakieś sprawy, ale koleżanka no właśnie, ona została…

    W drzwiach stała Paula, koleżanka mojej siostry. Patrzyła na mnie bez cienia zażenowania, a ja, wciąż dysząc z podniecenia, nie bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć albo zrobić.

    Co dziwniejsze ta sytuacja nie spowodowała u mnie żadnego zażenowania, wręcz przeciwnie, zalewała mnie nowa fala podniecenia.

    Tym bardziej, że w wzroku Pauli widziałem wesołe ogniki i coś jak by wyzwanie.

    Spojrzałam w dół i zobaczyłam wyraźne wybrzuszenie w jej szortach. Wielkie, napięte, napierające na cienki materiał.

    „Co to jest?” – zapytałam, zaskoczona, ale zaintrygowana.

    Uśmiechnęła się lekko i bez słowa rozpięła szorty, zsuwając je w dół.

    Jej penis – gruby, w pełni wyprostowany, z ciężkimi jajami – wyskoczył na wolność. Była shemale, a widok tego twardego, pulsującego kutasa sprawił, że między moimi nogami znów zrobiło się mokro.

    „Mogę pomóc?” – zapytała spokojnie.
    Ale wyraźnie nie oczekiwała odpowiedzi, ja również wiedziałem, że nie musiałam odpowiadać.

    Paula zdecydowanym krokiem pokonała tę niewielką przestrzeń pomiędzy nami i już była w mojej obszernej kabinie prysznicowej, kiwnęła w moją stronę palcem, najpierw jak by mnie przywołując, a następnie wskazując na swojego żylastego penisa,

    Klęknęłam przed nią, i wzięłam jej o ust. Smakowała słono wilgocią i podnieceniem.

    Ssałam ją zachłannie, biorąc jak najgłębiej, aż czubek uderzał w gardło. Byłam w szoku, że jestem w stanie ją pomieścić, nigdy jeszcze wcześniej nie robiłam laski – no dobra, raz, ale to było wieki temu na kolonii i trwało kilka sekund, bo gdy tylko dotknęłam językiem to już było po wszystkim – a tutaj proszę, wielki i żylasty kutas w moich ustach i gardle.

    Gładko przesuwał się w przód oraz tył.

    Moje ręce masowały jej jajka – bo tak widziałam na filmach, a ona jęknęła, wplatając palce w moje mokre włosy.

    Paula nagle przerwała tę zabawę i bez słowa chwyciła mnie w pasie, podniosła i posadziła na szafce.

    Rozsunęła moje nogi i zanurzyła język w mojej cipce. Lizała mnie namiętnie, ssąc łechtaczkę i wbijając język głęboko.

    Jej usta wyczyniały cuda, nigdy nikt mnie tak nie lizał, doprowadzała mnie niemal do szaleństwa. Chwyciła mnie jedną ręka za cycek i zaczęła ugniatać, drugą masowała mi cipkę, albo penetrowała jej wnętrze.

    Przeszłyśmy do pozycji sześćdziesiąt dziewięć. Leżałam na plecach na podłodze łazienki, a ona siedziała na mojej twarzy, jej penis wypełniał mi usta.

    Jej język i palce penetrowały moją cipkę, nagle złapała za porzucone dildo, i zaczęła kręcić nim kółeczka w około mojej dziewiczej tylnej dziurki.

    Nagle poczułam pchnięcie, początkowo myślałam, że mnie rozerwie, chciałam krzyczeć, ale penis w ustach skutecznie mnie kneblował.

    Nigdy jeszcze nikt mnie nie penetrował od tej strony, ale musiałam przyznać sama przed sobą że po pierwszym zaskoczeniu i bólu, uczucie było niesamowite.

    Byłam wypełniona z każdej strony, rozkosz paliła mnie żywcem.

    W końcu nie wytrzymałam dłużej doszłam drżąc i wijąc się pod moją kochanką.

    Pauła wstała pociągnęła mnie za rękę i ustawiła na czworaka, wepchnęła swojego kutasa w moją cipkę.

    „Jezu, jesteś taka ciasna” – wyszeptała, a ja krzyknęłam z rozkoszy, gdy jej gruby trzon rozciągał mnie od środka. Pieprzyła mnie mocno, a ja wciskałam sobie sztucznego penisa w usta.

    Gdy cipka zaczęła mnie ściskać w spazmach orgazmu, krzyknęłam i zalała mnie fala rozkoszy. Nie dała mi odpocząć.

    Pauła wyszarpnęła penisa z mojej cipki i wepchnęła go w już trochę sponiewierany, ale ciągle ciasny, śliski odbyt. Teraz już ruchała mnie jak prawdziwą sukę – w dupę, od tyłu!

    Ponownie bolało i jednocześnie paliło rozkoszą, zwłaszcza, gdy wcisnęłam sobie dildo w pochwę. Dwie dziury wypełnione po brzegi – jej prawdziwy kutas w dupie i sztuczny w cipce. Pierwszy raz miałam oba otwory wypełnione, ale wiedziałam, że zdecydowanie to jest to czego od zawsze pragnęłam.

    Pieprzyła mnie brutalnie, dając mi klapsy w pośladki i co jakiś czas szczypiąc i wykręcając sutki, a ja wyłam i doszłam po raz trzeci.

    W końcu Pauła stęknęła głośno i strzeliła obficie, tak obficie, że pomimo iż pierwsza fala trafiła mnie od środka, to gdy wyszarpnęła kutasa gorące strumienie spermy trysnęły również na moje plecy mieszając się z wodą oraz potem.

    Jej nasienie pokryło mnie gęstą, białą maścią, dildo z plaśnięciem wypadło z mojej cipki nie miałam już siły go trzymać, drżałam od wielokrotnych orgazmów i wydawałam z siebie nieartykułowane dźwięki.

    Leżałam tam, dysząc, z jej spermą spływającą po skórze i wypływająca z mojej dupci.

    Paula patrzyła na mnie z uśmiechem, i odezwała się „Musimy się zbierać, twoja siostra może wrócić w każdej chwili” – powiedziała, a ja wiedziałam, że to nie będzie ostatnia taka wizyta w mojej łazience.

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Jan nowak
  • Drogi pamietniczku cz. 2

    Kochany pamiętniczku, teraz napiszę ci pewną wakacyjną przygodę.

    Spędzałam wakacje na Mazurach w małym domku nad jeziorem.

    Były to moje ostatnie dni wolności – po maturze, przed studiami – i zamierzałam je wykorzystać w pełni. I to nie byle jakiej pełni!

    W dodatku zarobiłam na nie sama, ale to opowieść na inny wpis.

     Od dawna miałam słabość do podtatusiałych mężczyzn, tych dojrzałych, z widocznymi śladami życia na ciele i w oczach, zawsze działali na mnie jak narkotyk – ich dojrzałość, pewność siebie widoczna w każdej zmarszczce.

    Sąsiad z domku obok, mężczyzna około pięćdziesiątki, z lekkim brzuchem i siwiejącymi skroniami, natychmiast stał się moim celem. Postanowiłam go uwieść. Wiedziałam, że ten facet będzie mój, odkąd zobaczyłam go pierwszy raz.

    Planowałam uwiedzenie z premedytacją, ściągnęłam zasłonę w łazience, której okno wychodziło na ich salon, ubierałam się w skąpe sukienki bez bielizny, celowo odsłaniając sutki i zarys mojej cipki, a na tarasie opalałam się topless, wiedząc, że przez szpary w płotku może swobodnie podziwiać moje wielkie, pełne cycki. Czułam jego spojrzenia i wiedziałam, że jest podekscytowany, choć nie śmiał zrobić kroku przy żonie.

    Okazja nadeszła podczas wycieczki kajakami – jego żona nie chciała płynąć, ale nalegała żeby on sobie nie psuł zabawy – dla mnie bomba!

    Założyłam najskromniejsze bikini, jakie miałam – mikroskopijne trójkąciki ledwie zakrywające sutki i wcięcie między pośladkami – i narzuciłam na nie długi T-shirt.

    Zrobiłam wszystko, by trafić do jego kajaka, wyglądaliśmy dla postronnych jak tatuś z córeczką, no, dlaczego by nie – mogę być córeczką takiego tatusia, zawsze i wszędzie!

    Starałam się wiosłować jak najwolniej i nieudolnie sterować naszym kajakiem. Gdy odpłynęliśmy od grupy, celowo skierowałam nas w gęste kępy wodorostów, które zasłoniły nas przed innymi.

    Ledwo tylko krzaki zamknęły się za nami zrzuciłam T-shirt, odsłaniając piersi w mikro bikini, obróciłam się do niego przodem, akurat w chwilki, gdy kajak gwałtownie zatrzymał się gęstwinie, piersi podskoczyły ciężko, sutki sterczące z podniecenia przebijały się przez materiał.

    To ta chwila -pomyślałam – i przeciągnęłam się, tak, że top bikini zsunął się całkowicie, obnażając moje wielkie cycki w całej okazałości.

    Widziałam, jak jego oczy pożerają mnie wzrokiem, jak wybrzuszenie w szortach napiera na materiał, jego ciężki oddech. Wyciągnęłam nogę i stopą zaczęłam masować jego krocze. Czułam, jak penis twardnieje pod moją pieszczotą. Dodałam drugą stopę i masowałam go obiema, przez materiał, aż zaczął dyszeć. Nie mogłam dłużej czekać. Ściągnęłam resztę bikini i rzuciłam się na jego krocze.

    Rozpięłam szorty, wyciągnęłam grubego, pulsującego kutasa i wzięłam go do ust.

    Ssałam go łapczywie, biorąc głęboko, aż główka wbijała mi się w gardło. Język wirował wokół żołędzi, ręce masowały jądra i wciskały palce między pośladki. Gdy zaczął się cofać, czując nadchodzący wytrysk, zacisnęłam dłonie na jego tyłku i nie pozwoliłam mu się wyrwać. Sperma wystrzeliła mi w gardło gorącymi strumieniami. Przełykałam wszystko, wysysając go do ostatniej kropli.

    Popatrzył na mnie i chyba nawet chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy.

    Ponownie wzięłam wciąż miękkiego kutasa do ust, liżąc i ssąc go z dołu, podczas gdy ręce masowały trzon.

    W kilka minut znów był twardy jak skała. Usiadłam na nim okrakiem, chwyciłam grubą, nabrzmiałą pałę u nasady i naprowadziłam żołądź prosto w moją ciekającą sokami cipkę. Powoli opuściłam biodra, czując, jak szeroka główka rozsuwa moje wilgotne wargi i wsuwa się głęboko w ciasne wnętrze. „Kurwa, jaki jesteś gruby” – wyszeptałam, zaciskając zęby, gdy trzon naparł na ścianki pochwy, rozciągając mnie do granic wytrzymałości. Zaczęłam ujeżdżać go mocno, podnosząc się i opadając, moje wielkie cycki podskakiwały dziko przy każdym ruchu, a penis wbijający się we mnie wydzierał ze mnie kolejne jęki. „Pieprz mnie, kurwa, jak swoją dziwkę!” – wyszeptałam mu do ucha, przyspieszając tempo, aż sok z mojej cipki zaczął spływać po jego jajach.

    Wstałam i obróciłam się tyłem – moja ulubiona pozycja – w której czuję się jak prawdziwa suka.

    Potem pochyliłam się do przodu, opierając ręce o burty kajaka i wypięłam się.

    Poczułam, jak bez wahania wepchnął kutasa, wbijając się jednym pchnięciem na całą długość. „Tak, kurwa” – pisnęłam, gdy jego biodra uderzyły w moje pośladki, a penis rozdarł mnie od środka. Każde pchnięcie było brutalne i głębokie, a ja jeszcze odpychałam się tyłkiem, by brać go jeszcze głębiej. Moje cycki obijały się o siebie, sutki paliły od tarcia o własne ciało, a cipka pulsowała wokół jego trzonu, ściskając go w obłym uścisku.

    „Nie zatrzymuj się, rżnij mnie jak szmatę!” – piszczałam, czując, jak kolejne fale rozkoszy rozrywają mnie od środka. Moje wnętrze zaczęło drżeć od nadchodzącego orgazmu, mój „tatuś” pieprzył mnie ciągle bez litości, każde pchnięcie kończyło się głośnym plaśnięciem jego bioder o moje pośladki, a ja wyłam z ekstazy, czując, jak penis rozsuwa moje wnętrzności.

    Położyłam jedną rękę na łechtaczce, palce poruszały się w tym zawrotnym rytmie, rozmazując sok po udach.

    Kolejny orgazm eksplodował, cipka zacisnęła się mocniej na jego penisie, moje palce ciągle tarły mój wystający guziczek, który od tej pieszczoty był już cały czerwony.

    „Kurwa, dochodzę” – sapnął trzęsąc się w spazmach, wysunął się obrócił mnie przodem wytrysnął na moje wielkie, ociekające potem cycki.

    Leżałam dysząc na dnie kajaka, z jego nasieniem pokrywającym moje piersi. Patrzyłam na niego z uśmiechem, wiedząc, że ten facet już nigdy nie zdoła o mnie zapomnieć, niestety zaczęły do nas docierać głosy pozostałej części wycieczki – ktoś w końcu zorientował się, że nas, nie ma i ruszyli na poszukiwania.

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Jan nowak
  • Pierwszy raz publicznie jako sissy

    Kolejny tydzień minął jak w transie. Każdy dzień wypełniony był myślami o Arturze i nadchodzącej sobocie. Sms-y od niego były teraz stałym elementem mojego życia – pytał, jak mi minął dzień w szkole, co robię, a czasem przesytał po prostu serduszko. Każda taka wiadomość sprawiała, że czułem się wyjątkowo, wybrany. W czwartek wieczorem, leżąc w łóżku, odebrałem połączenie. “Emily? Mam propozycję” – usłyszałem jego głos, który wciąż wywoływał we mnie dreszcze. – “W sobotę nie spotkamy się w hotelu. Chcę cię zabrać na kolację.” Serce zabiło mi jak szalone. “Na… na kolację? Ale… jak?” Jego propozycja była jednocześnie ekscytująca i przerażająca. Wyjście na zewnątrz jako Emily? W miejscu publicznym? “Zaufaj mi” – odparł stanowczo, ale ciepło. – “Zarezerwowałem stolik w małej, dyskretnej włoskiej knajpce. Będzie ciemno, kameralnie. Nikt cię nie pozna. Chcę, żebyś poczuła się jak dama, którą jesteś, nie tylko w czterech ścianach sypialni.” Zgodziłem się, czując mieszankę panicznego lęku i niepohamowanej ciekawości. To był kolejny, ogromny krok. Sobota. Tym razem przygotowania były inne. W łazience, z torbami od Artura, czułem nerwową energię. W środku znalazłem nie sukienkę, a elegancką, obcisłą czarną spódniczkę mini, eleganckie, czarne rajstopy, dopasowany sweterek z dekoltem w serek, jedwabną bluzkę pod spód i czarne kozaczki pod kolano. Założyłam również czarne koronkowe stringi z poprzedniego razu i stanik z push-upem. Do tego nowa, droższa peruka – dłuższa, która nadawała mi bardziej wyrafinowany wygląd. Makijaż zrobiłem staranniej niż kiedykolwiek, używając nowych kosmetyków z poprzedniego tygodnia. Kiedy stanąłem przed lustrem, zobaczyłem nie tylko dziewczynę, ale młodą kobietę – pewną siebie, gotową na wyjście w świat. Artur, kiedy mnie zobaczył, wydał z siebie ciche, pełne podziwu westchnienie. “Jesteś oszałamiająca” – szepnął, podając mi eleganckie, czarne płaszcz i małą torebkę, do której wcześniej włożył mój telefon i szminkę. – “Gotowa?” Kiwnęłam głową, choć kolana uginały się pode mną. Jego dłoń na mojej dolnej części pleców, gdy prowadził mnie korytarzem do windy, była jedyną rzeczą, która nie pozwalała mi uciec. W lobby kilka osób rzuciło w naszą stronę spojrzenia, ale Artur niósł się z taką pewnością siebie, że nikt nie śmiał się gapić. Czułam się jak pod jego ochronnym skrzydłem. W restauracji było dokładnie tak, jak obiecał – przyciemnione światło, ciche dźwięki muzyki i intymne boksy. Kelner potraktował mnie z pełnym szacunkiem, nazywając “panią”. Przez całą kolację Artur prowadził rozmowę – opowiadał o sztuce, o podróżach, pytał o moje zdanie. Czułam, że nie bawi się w grę, ale naprawdę chce poznać Emily. Dotyk jego stopy pod stołem, delikatny uścisk dłoni – wszystko to utwierdzało mnie w przekonaniu, że to nie tylko fizyczna fascynacja. Po kolacji, zamiast do hotelu, pojechaliśmy na przejażdżkę samochodem. Zaparkował w odludnym miejscu z widokiem na rozświetlone miasto. Odwrócił się do mnie, jego twarz była oświetlona tylko światłem księżyca. “Wiesz, Emily… to, co między nami, jest dla mnie czymś wyjątkowym” – powiedział, gładząc mój policzek. – “Widzę w tobie nie tylko piękną dziewczynę, ale i niezwykłego ducha. Chcę, żebyś rozwijała to, kim jesteś.” Sięgnął do tylnej kieszeni i wyjął małe, elegancko zapakowane pudełeczko. “To dla ciebie.” W środku, na aksamitnej podkładce, leżała subtelna, złota bransoletka z małym, połyskującym diamentem. “To… to za dużo” – wyszeptałam, czując, że oczy zachodzą mi łzami. “To symbol” – odparł, zapinając ją mi na nadgarstku. – “Symbol twojej prawdziwej natury. I obietnica, że zawsze będę cię wspierał.” Pocałunek, który po tym nastąpił, był najczulszy i najbardziej znaczący ze wszystkich. Nie był tylko wstępem do seksu, ale wyrazem prawdziwej, głębokiej więzi, która między nami rosła. Później, w hotelu, nasze zbliżenie było inne – wolniejsze, bardziej świadome, pełne spojrzeń i szeptów. Artur poświęcił całą wieczność, by odkrywać moje ciało jak święty relikwiarz, całując i pieszcząc każdy centymetr mojej gładkiej skóry. Kiedy w końcu weszliśmy w fizyczną jedność, czułam, że łączy nas coś więcej niż tylko pragnienie. Byłam całkowicie otwarta, poddana i ufna. Jego pchnięcia były płynne i czułe, co sprawiło, że szybko doszłam na swój brzuch. Artur nabrał moją spermę na palce a następnie podstawił mi do oblizania, gdy to zrobiłam pocałował mnie namiętnie. Następnie kazał mi przewrócić się z pleców na brzuch i ponownie we mnie wszedł szybkim, płynnym pchnięciem. Po upływie kilkunastu minut usłyszałam jego stęknięcie, a następnie poczułam jak wypełnia mnie od wewnątrz uczucie ciepła. Artur przez chwilę po tym jak doszedł, leżał na mnie i całował po ramionach, karku i plecach. Gdy ze mnie wyszedł podstawił mi swojego wciąż twardego penisa pod usta i poprosił żebym go ładnie wylizała, co z radością zrobiłam. Po czym położył się obok mnie i wziął w ramiona. Zaproponował kolejną randkę w następną sobotę, na co odrazu się zgodziłam. W końcu postanowiłam zacząć się zbierać i udałam się do łazienki, żeby zmyć makijaż i założyć moje zwykłe ubrania. Nowe ciuchy od Artura schowałam do torby wraz z peruką i małą, elegancką, czarną torebką, którą również mi podarował. Wyszedł z łazienki jako Emil i pocałowałem wciąż półnagiego Artura na pożegnanie. Po czym wróciłem do domu.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Sissy Emily

    Hejcia! To kolejna część historii o moich spotkaniach z Arturem. Mam nadzieję, że się wam spodoba.

  • Kolejny piekny wieczor

    Uwielbiała patrzyć na jego tyłeczek z wciśniętym korkiem analnym.  Na początek wystarczyło jej obserwowanie. Przywiązywała go smyczą do metalowej półki obok kanapy i nakazywała mu pozostać na czworaka z wypiętymi pośladkami. Następnie zasiadała na fotelu znajdującym się za nim. Podniecenie narastało stopniowo wyzwalając w niej potrzebę pieszczenia się, jednak powstrzymywała się przed tym z całych sił. Lubiła nasycić się wpierw widokiem nagiego niewolnika.

    Dopiero po kilku minutach decydowała się na dotknięcie swoich piersi. Masowała je delikatnie i płynnie przechodziła do powolnych pieszczot sutków. Upajała się absolutną władzą nad swoim bezradnym pieskiem. Mogła zrobić z nim wszystko, co chciała i sama tego świadomość przynosiła narastający rozkwit rozkoszy. Pozostawiając jedną dłoń na prawej piersi przesuwała drugą łagodnie w stronę łechtaczki. Po chwili osiągnęła pierwszy stopień rozkoszy.

    Wstała powoli i lekko przesunęła fotel w stronę swojego grzecznie wypiętego niewolnika. Następnie podeszła do niego, nachyliła się i czule chwyciła obiema rękoma za jego pośladki. Nie mogła się powstrzymać i wymierzyła mu dwa ostre klapsy. Poczuła niedosyt. Sięgnęła do metalowej półki i zabrała z niej pejcz. Jego blady tyłeczek zdążył już ją znudzić, dlatego postanowiła nadać mu bardziej czerwony odcień. Nie liczyła uderzeń. Przestała dopiero, gdy nowy kolor pośladków ją usatysfakcjonował. Cieszyła ją również reakcja jej suczki, jak nazywała swojego pieska, gdyż skurczony penis w klatce cnoty nie pozwalał nawet na imitacje męskości. Suczka nie wydawała się z siebie żadnego jęku podczas biczowania.

    Odłożyła pejcz i ponownie nachyliła się nad zaczerwienionymi pośladkami. Szybkim ruchem wyciągnęła mu korek. Podeszła do małego stoliczka stojącego obok fotela i odłożyła go. Na stoliczku stało kilka innych zabawek w podobnym kształcie i różnych rozmiarach. Przez chwilę nie wiedziała, na co ma się zdecydować, lecz w końcu wybrała specjalne dildo z dziurą na obcas w środku. Nałożyła trochę żelu i wróciła na fotel. Rozsiadła się wygodnie. Podniosła swoją smukłą nogę, zginając ją przy tym nieznaczne, aby dosięgnąć do obcasa jej czarnych szpilek. Powoli wsunęła dildo na swoje miejsce. Gdy upewniła się, że trzyma się sztywno, skierowała nogę w stronę swojego niewolnika. Jego rozszerzony od korka rowek gładko przyjął pierwsze centymetry błogości.

    Wsuwała dildo coraz głębiej nie spiesząc się przy tym, a kiedy całkowicie zniknęło jej z oczu, szybkim ruchem przyciągnęła nogę do siebie. Zaczekała chwilę, po czym ponownie przystąpiła do penetracji. Początkowo utrzymywała stosunkowo wolne tempo, by moment później je zwiększyć. Teraz suczka już jęczała, ale akurat ten rodzaj odgłosów wprawiał ją w większe podniecenie. Nagle chwyciła ją irytacja. Dawała swojemu niewolnikowi tak dużo, nie otrzymując przy tym prawie nic w zamian. Nie chciała dłużej ofiarowywać mu przyjemności. Przyspieszyła znacząco i nie okazywała ani odrobiny delikatności. Jęki rozkoszy zamieniały się w stękanie z bólu, a im głośniejsze się stawały, tym ostrzej penetrowała niewdzięczną sukę. Kiedy poczuła zmęczenie, natychmiast przestała.

    Teraz nadchodził moment wdzięczności. Miała ochotę na dwie różny formy jej przyjęcia. Pierwszą było pieszczenie ustami jej świątyni miłości. Niewolnik nie miał w sobie niczego godnego szacunku, poza swoim oddaniem i niesamowitą sprawnością języka. Rozmarzyła się na samą myśl o tym. Nie chciała jednak jeszcze by poczuł przyjemność. Przed chwilą dostał jej stanowczo za dużo. Zdjęła dildo z obcasa i podeszła z powrotem do stoliczka. Odłożyła zabawkę na swoje miejsce. Rzuciła okiem na pozostałe rzeczy. Podniosła jednego ze swoich ulubionych penisów z uprzężą. To nie był jeszcze czas na zerżnięcie niewolnika, ale postanowiła wykorzystać dildo na inny sposób. Odwróciła się w stronę zaczerwienionego tyłeczka i stanowczym ruchem wepchnęła penisa do końca. Piesek aż szczeknął. Pochyliła się nad nim i zapięła starannie uprząż wokół jego bioder. Postanowiła zacisnąć ją mocniej niż wystarczająco. Chciała się upewnić, że tym razem cała przyjemność pozostanie po jej stronie.

    Wróciła do stoliczka i zabrała z niego inną ze swoich ulubionych zabawek. Knebel z dwustronnym dildo. Przeszła nad pozostającym na czworaka niewolnikiem i lekko poluzowała smycz. Następnie usiadła na kanapie rozszerzając przy tym nogi wprost na przeciwko niego. Czarna maska całkowicie zakrywała mu twarz, z wyjątkiem sporego otworu na usta. Nie zasługiwał, by podziwiać jej piękno, jednak musiał zachować swoją użyteczność. Rozkazała mu otworzyć buzię. Bez pośpiechu wsuwała do niej mniejsze dildo, a gdy dotarła do końca, zapięła knebel z tyłu jego głowy. Teraz nie miał już nawet ust. Lubiła zamieniać go w takiego rodzaju zabawkę. Jeszcze bardziej czuła wtedy swoje niepodważalne nad nim panowanie.

    On również to uwielbiał. Wszelkie niewygody przestawały mieć znaczenie, kiedy chodziło o jej przyjemność. Pozbawiony jakiejkolwiek podmiotowości, czerpał radość z całkowitego podporządkowania się. Zawsze chodzi tylko o nią. Kiedy tylko poczuł jej dłonie na swojej głowie, przestał odczuwać jakikolwiek ból wynikający z głęboko wciśniętego dildo i zbyt ciasno zaciśniętej uprzęży na swoich biodrach. Poczuł jak przysuwa go w stronę swojej świątyni. Zewnętrzna część knebla po chwili znalazła się w środku. Ruszała jego głową w spokojnym rytmie, uwalniając stopniowo przyjemność. Rzadko pozwalała mu na samodzielną penetrację, ponieważ gdy wzrastało w nim podniecenie szybko potrafił zgubić tempo i rozkosz traciła nieco jakości.

    Wydawane przez nią pomruki w połączeniu z czułym, a zarazem stanowczym dotykiem jej dłoni zabierały go do raju. Cały stawał się uczuciem. Gdyby mógł mieć w tym momencie jakiekolwiek pragnienie, to wyłącznie by knebel zamienić na język.  Dopiero wtedy mógłby ją poczuć z pełną intymnością. Starał się jednak z całych sił odrzucać podobne myśli, gdyż wiedział, że w każdej chwili może zgubić tempo, a byłoby to niedopuszczalne.

    Odsunęła go i knebel z dildo opuścił świątynie. Ułożyła go głową na kanapie, a sama zmieniła pozycję, po czym wypięła swój boski tył i chwyciła za wczepionego w jego twarz penisa wsuwając go całego w siebie. Kiedy poczuł jak jego nos znajduję się między jej pośladkami, wiedział, co ma robić. Musiał pozostać w bezruchu. Napiął swoje sprężyste mięśnie i chwilę później jej pośladki zaczęły się oddalać i zbliżać naprzemiennie. Pełne przyjemności westchnienia z trudem pozwalały mu utrzymać przyjętą pozycję. Jego ciało całe chciało dygotać z rozkoszy, ale walczył ze sobą by nie zawieść swojej pani. Gdyby tylko drgnął, idealny rytm zostałby zburzony, a wraz z nim bramy raju. Chociaż nie mógł tego widzieć, wyobrażał sobie zadowolenie na jej twarzy, gdy obserwuje swoje piękne ciało zażywające rozkoszy wykorzystując swoją ulubioną zabawkę.

    Lustro rozciągało się na całą długość ściany. Dawało pełny obraz sytuacji. Widział je tylko na początku służby, zanim na zawsze przywdział maskę. To nieznaczne spojrzenie wystarczyło by otworzyć wrota jego wyobraźni. Przypominało mu się o jego istnieniu tylko momentami, ale kiedy uświadamiał sobie, co może przedstawiać w danej chwili, wzrastało w nim podniecenie. Tak stało się też teraz i samą resztką sił utrzymał bezruch. Bogini była już bardzo blisko satysfakcji. Musiał wytrwać w imię jej piękna. Udało się. Pośladki ostatni raz znalazły się przy jego twarzy pozostając przy niej. Chwyciła jego głowę lewą ręką wciskając nos głębiej. Długotrwały mruk satysfakcji wydawany przez panią wprowadził w drżenie jego szczelnie zamkniętego, skurczonego penisa. Nagle wyjęła z siebie dildo i wstała z kanapy.

    Spięte do tej pory mięśnie zaczęły się luzować, a po chwili całe ciało zaczęło drgać z oddalanej wcześniej przyjemności. To się jej nie spodobało. Musiała zmienić swoje plany i zamiast wyjąć knebel, sięgnęła na półkę po pejcz. Tym razem nie ograniczyła się wyłącznie do pośladków. Zaczerwieniła też lekko plecy, uda i łydki. Spełnił swoje zadanie idealnie, ale mógł się powstrzymać z przesadną reakcją. Należała mu się lekcja, nie kara, więc biczując starała się powstrzymać od zbytniej surowości.

    Odłożyła pejcz. Ominęła swojego niewolnika i przeszła do innego pokoju. Usłyszał to po dźwięku zamykanych drzwi. Zawiódł ją brakiem wstrzemięźliwości, dlatego wiedział, że pozostawienie jest drugą częścią kary. Piekące mięśnie i zaciśnięta mocno uprząż z wsadzonym głęboko dildo nie sprawiały mu takiego bólu jak jej nieobecność. Wsłuchiwał się w otoczenie z nadzieją na jakiekolwiek skrzypnięcie podłogi lub inny sygnał oznaczający powrót Bogini. Na próżno. Wydawało mu się, jakby czekał całe wieki, gdyż każda sekunda spędzona w osamotnieniu doprowadzała go do szału i wyrzucał sobie swoje nieposłuszeństwo. Już sobie nie pozwoli na podobne zachowanie. Nie wytrzymałby kolejnej wieczności bez swojej Pani.

    Gdy tylko usłyszał otwierające się drzwi, momentalnie spiął wszystkie mięśnie i przybrał postawę warującego psa. Doceniła to. Pogłaskała go nieznacznie po zamaskowanej głowie, po czym spokojnie rozpięła knebel i wyjęła go z ust. Następnie schyliła się nad jego tyłeczkiem. Nie spiesząc się, powoli luzowała uprząż, a gdy skończyła, stanowczym ruchem wyciągnęła całe dildo. Trzymała je w ręku i nie wiedziała na co się zdecydować. Mogła je wytrzeć sama, albo założyć je i kazać mu obciągnąć. Na samą myśl o tym wzrosło w niej podniecenie, jednak wolała, by nie brudził sobie języka przed przystąpieniem do prawdziwego oddawania czci. Wytarła dildo i odłożyła je wraz z uprzężą na stoliczku. Podeszła do metalowej półki, odwiązała smycz i pociągnęła za nią. Piesek momentalnie wyprostował głowę. Przeszła nad nim kierując się w stronę drugiego pokoju, a gdy on poczuł napięcie smyczy, ruszył za nią.

    Weszli razem do środka. Ułożyła się wygodnie na gładkiej pościeli i wsparła głowę o poduszkę. Kiedy poczuła całkowitą wygodę, szarpnęła za smycz znacząco. Wiedział co to znaczy. Wdrapał się między jej nogi i rozkładając ręce pod udami, odszukał ustami świątynie rozkoszy. Przyłożył język do łechtaczki. Zaczął lizać ją najczulej jak potrafił. Podniecenie rosło z każdym liźnięciem. Z trudem powstrzymywał swoje ręce by złapać ją w pasie. Pragnął tego, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Kiedy poczuł narastającą, przyjemną wilgoć, zszedł niżej. Powoli wsunął język do świątyni. Penetrował jej wnętrze spokojnie, co jakiś czas wracając do łechtaczki i znów niżej. Nagle poczuł szarpnięcie smyczy. Musiał zwiększyć tempo. Lizał szybciej, jednak nie tracił nic ze swej czułej dokładności. Jej ciało drżało już całkowicie w rozkosznym uniesieniu. Po chwili złapała go obiema rękoma za głowę i zaczęła ocierać się o jego język. Przestał nim ruszać. Utrzymywał go w sztywnej pozycji, by Bogini mogła czerpać tyle rozkoszy ile tylko zapragnie. Prawie stracił czucie, ale nie pozwalał sobie na chwilę słabości. Opłaciło się. Puściła smycz i odrzuciła jego głowę w tył. Kazała mu zejść na dół i oprzeć głowę o ramę łóżka.

    Poczuła ogromną satysfakcję. Język niewolnika po raz kolejny przyniósł wielką przyjemność, a nie był to jeszcze koniec zabawy. Upajając się chwilą, pieściła się palcami i patrzyła na zamaskowaną twarz swojego pieska. Tym razem jej nie zawiódł. Wszystko przebiegło dokładnie tak, jak tego chciała. Nakazując mu pozostanie w miejscu wstała i wróciła do pierwszego pokoju. Obserwując stoliczek z zabawkami nie mogła powstrzymać się od włożenia sobie palców. Nadchodził jeden z jej ulubionych momentów i sam widok możliwości jego wykonania wprawiał ją w ekstazę. Wybrała dwustronne dildo z uprzężą. Sięgnęła je ze stolika i wsunęła sobie delikatnie krótsze dildo prosto do swojej świątyni. Przeszły ją dreszcze. Chwyciła za zwisające paski, zapięła je wolno wokół bioder i wróciła do sypialni.

    Kazała wdrapać się niewolnikowi na łóżko. Gdy już się tam znalazł, ustawiła go w należnej pozycji. Zwrócony głową w stronę podłużnego lustra wiszącego nad wezgłowiem wypinał się grzecznie. Również weszła na łóżko. Wsparła się kolanami tuż za nim i prawą ręką chwyciła za jego zamkniętego w klatce penisa. Lewą rękę przesuwała zaś po swoim. Wielkim, twardym i gotowym na rżnięcie. Pobawiła się tak chwilę, a następnie wzięła z półki za sobą butelkę z żelem. Rozwarła jego tyłeczek aplikując przy tym żel do środka. Kiedy uznała, że jest go wystarczająco dużo, wycisnęła z butelki jeszcze trochę i rozsmarowała na swoim dildo. Zaraz potem wsunęła je głęboko w niego chwytając przy tym za biodra obiema rękoma.

    Wychodziła z niego powoli, by ponownie gwałtownym ruchem wejść jak najgłębiej i powtarzała tą czynność kilka razy. Następnie przeszła do rytmicznego posuwania w umiarkowanym tempie. Kiedy poczuła jak jego biodra stopniowo przejmują rytm i same rwą się do zabawy, przestała je trzymać. Jedną ręką chwyciła za swoją pierś czule się pieszcząc, zaś drugą złapała smycz i przyciągnęła ją do siebie. Niewolnik momentalnie wyprostował głowę. Pociągnęła ponownie i przyspieszył dokładnie tak, jak tego oczekiwała. Każde kolejne nadzianie tyłeczka na dildo wprawiało ją w coraz większą ekstazę. Cała już płonęła, a jednak czegoś jej brakowało.

    Puściła smycz, nachyliła się nad jego plecami i prawą dłonią przycisnęła za kark przypierając jego zamaskowaną twarz do materaca. Plecy wygięły się, a tyłeczek jeszcze bardziej się wypiął. Przejęła inicjatywę podkręcając przy tym tempo, a po chwili rżnęła go już bez opamiętania. Wchodziła i wychodził szybko, głęboko i brutalnie. Mniejsze dildo wewnątrz jej świątyni dawało jej przyjemność, którą niezwykle rzadko mogła uzyskać przez sflaczałą miniaturkę swojego niewolnika. Rozkoszowała się tym uniesieniem, a z trudem tłumione jęki jej suczki potęgowały doznanie. Nagle nie wytrzymał i z jego zamkniętego w klatce penisa wytrysnął wielki biały strumień. Widząc to, uśmiechnęła się lubieżnie. Weszła w niego jak najgłębiej, puściła kark i całą sobą przyparła do jego pleców. Cały drżał. Czując rozchodzące się po jego ciele dreszcze przyjemności osiągnęła najwyższy stopień rozkoszy.

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Myślibor Drwęcki
  • Drogi pamietniczku cz.3

    Założyłam konto na jednej stronie gdzie ludzie zamieszczali ogłoszenia oraz zdjęcia, podniecała mnie sama myśl, że ktoś może właśnie spuszcza się do moich fotek – dopiero później niestety wpadłam na to, że to samo mogę zrobić na OF, ale jeszcze na tym zarobić.

    Ale to nie na teraz. Teraz, o czym innym kochany pamiętniczku.

    Na tej właśnie stronie znalazła mnie Aga, napisała, że szuka nowej suczki do tresury.

    Długo się nie na myślałam, zawsze lubiłam poznawać nowe rzeczy. Umówiliśmy się w centrum handlowym na zapoznawcza kawę. Aga była prawie 10 lat starsza, ale wyglądała wręcz rewelacyjnie, figura jak u modelki, długie kruczoczarne włosy opadające falami na ramiona, zadarty nosek i spojrzenie wyrażające władze.

    Jedyne, czym nad nią górowałam – nie, wzrostem nie, była o dobre 10 cm wyższa – to cycki, miała fajne małe cycuszki, ale za to ja miałam wielkie jędrne cycory.

    Ubrana była w zapinana z boku spódnice i luźna satynowa bluzkę. Jak na grzeczna suczkę przystało czekałam już na miejscu, wstałam chcąc podejść i się przywitać, ale rzuciła tylko krótko “jedziemy do mnie”, i wyszła.

    Pozbierałam w pośpiechu swoje rzeczy i pobiegłam za nią na parking gdzie zostawiła samochód.

    Już w aucie kazała mówić do siebie Aga, moje imię jej nie interesowało i zwracała się bezosobowo.

    Jak się okazało mieszkała pod miastem, więc musiałyśmy kawałek przejechać.

    Po kilkunastu minutach jazdy, zwolniła jak by czegoś szukając – muszę siku – powiedziała i skręciła w leśną drogę.

    Samochód zatrzymał się w cieniu gęstych sosen, a ona bez słowa wysiadła, rozpięła spódnicę – nie miała nic pod spodem z wyjątkiem pasa do pończoch i samych pończoch na nogach. Kucnęła, rozchylając nogi w moją stronę.

    Patrzyłam przez szybę, jak strumień moczu tryska z jej cipki, ciepły i złocisty, wsiąkając w ziemię.

    Gdy skończyła, podniosła na mnie wzrok, oczy błyszczały władczą pewnością. Powiedziała, spokojnie, jakby wydawała najoczywistsze polecenie: „Doprowadź mnie do porządku.

    Wysiadłam z auta i klęknęłam przed nią na wilgotnej ziemi, czując, jak mrowienie podniecenia miesza się z lekkim drżeniem niepewności.

    Jej cipka była wciąż rozgrzana, wilgotna od moczu, który spływał po wargach i osadzał się drobnymi kroplami.

    Pochyliłam się niżej, zbliżając usta do jej krocza i musnęłam cipkę zbierając wilgotną błonę moczu.

     Wysunęłam język i zaczęłam lizać, powoli, systematycznie przesuwałam się w górę, rozchylając wargi językiem, ssąc drobne krople, które jeszcze lśniły na różowych płatkach jej szparki.

    – Wystarczy – powiedziała, na przyjemności będzie czas później, teraz miałaś mnie tylko wyczyść. Obróciła się i bez słowa wsiadła do auta, nie zwracała sobie nawet głowy ubraniem spódnicy.

    Zerwałam się z kolan i usiadłam obok, ruszyła bez słowa.

    Na miejsce dotarliśmy niecały kwadrans później, Aga wjechała na podwórze i poleciła abym poszła za nią.

    Ledwie przekroczyliśmy próg obróciła się w moją stronę i tonem nie znoszącym sprzeciwu zakomenderował – wewnątrz poruszasz się tylko na czworakach. Wyskakuj z tych ciuchów i zakładaj to, co znajdziesz na stoliku obok. To było dla mnie coś zupełnie nowego, do tej pory to ja inicjowałam wszystko i to ja decydowałam, co i jak. A tu taka odmiana, nie powiem podobało mi się to.

    Na stole leżała obroża, opaska z kocimi uszami i butplug z ogonem. Chyba za długo się w to wpatrywałam zastanawiać się czy się dzieje naprawdę, bo poczułam solidny klaps na pośladku

    – Szybciej, na co czekasz? Zdecydowanie nie chcesz mnie denerwować!

    Szybko zrzuciłam z siebie całe ubranie, założyłam obroże, opaskę i zamarłam z butpugiem w ręku. Nie było w okolicy żadnego lubrykantu. Aga podeszla wyjebał mi go z ręki i bez ceregieli wpakowała w usta – naśliń dobrze – powiedziała.

    Starałam się jak mogłam żeby metal był jak najbardziej wilgotny. Gdy Aga uznała, że już, obeszła mnie i sięgnąła ręką do mojej cipki, całą sytuacja spowodowała, że lało się, że mnie, soki kąpały na podłogę. Aga przejechała ręką zbierając je – samo to jej dotknięcie spowodowało, że przeszyła mnie fala rozkoszy, jeszcze nigdy nie miałam orgazmu po takiej niewinnej pieszczocie.

    Chyba jej się to spodobało, bo mruknęła z uznaniem i kąciki jej ust uniosły się w delikatnym uśmiechu. Rozmarowala moje soki po otworze i jednym zdecydowanym ruchem wsunęła korek. Było to tak niespodziewane, że aż samoistnie pociekły mi łzy, bo o ile cipkę miałam zaprawioną w bojach tak moja druga dziurka była całkiem dziewicza.

    – Za mną, rzuciła – i zaczęła iść w stronę pokoju, niezdarnie, na czworakach podreptalam za nią.

    Aga usiadła na kanapie, rozchyliła nogi i powiedziała – teraz dokończ to, co zaczęłaś w lesie.

    Nie chcąc marnować ani chwili rzuciłam się w przód i już byłam między jej nogami najpierw pocałowałam wewnętrzną stronę uda, powoli, zostawiając wilgotne ślady. Potem drugi raz, wyżej. Pachniała podnieceniem, wanilia i resztkami tego, co lizałam w lesie.

    Zacisnęłam wargi na łechtaczce, ssąc ją delikatnie, okrężnymi ruchami języka. Była już twarda, nabrzmiała, pulsująca pod moim językiem.„Mmm… właśnie tak. Wolniej na początku, nie jesteś głodna suka, jesteś moja elegancka kotka” – mruknęła, głaszcząc mnie po głowie, ale zaraz potem zacisnęła palce na moich włosach, przytrzymując mnie mocniej.

    Przesunęłam język w dół, rozchylając wargi, wślizgując się między nie. Lizałam od samego dołu aż do łechtaczki, zbierając gęstą, słodko-słoną wilgoć, która spływała coraz obficiej. Przy każdym liźnięciu w górę zatrzymywałam się na chwilę na łechtaczce, ssąc ją rytmicznie, a potem znów schodziłam niżej.

    – Głębiej, kotku… wsadź ten swój języczek do środka

    Wsunęłam język jak najgłębiej potrafiłam, poruszając nim szybko, faktycznie jak kotek pijący mleko. Jednocześnie nosem ocierałam się o jej łechtaczkę.

     Czułam, jak jej biodra zaczynają się lekko unosić, jak chce więcej.

    – O tak… właśnie tak, kotku. Liż mnie jak głodna mała suczka.

    Zacisnęła uda na mojej głowie, przyciskając mnie mocniej. Przyspieszyłam, ssąc łechtaczkę mocno, wibrując językiem, wbijając go potem z powrotem w nią, aż słyszałam mokre, obleśne dźwięki moich ust pracujących w jej cipce. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, lizałam szybko, mocno, płasko językiem po całej długości, skupiając się na łechtaczce, ssąc ją, puszczając, znowu ssąc. Jej oddech stał się urywany, biodra zaczęły drżeć.

    – Kurwa… tak… właśnie tak… dawaj, kotku… nie przerywaj.

    Nagle zacisnęła uda jak imadło, wbiła mi paznokcie w głowę i doszła, głośno, długo, drżąc całym ciałem. Poczułam, jak jej cipka pulsuje na moim języku, jak gęsta, gorąca wilgoć wypływa mi do ust.

    Twarz miałam mokrą, usta nabrzmiałe, podbródek lśniący od niej. Spojrzała na mnie z góry, uśmiechając się leniwie.

    – Dobra kotka. Teraz dostaniesz nagrodę. Mówiąc to wstała z kanapy – widziałam, że nogi się pod nią lekko ugięły, rozpierała mnie dumą, że to moja zasługa.

    Aga podeszła do szatki i kiwnęła na mnie ręką, podeszłam na czworaka, Aga zdjęła mi opaskę i założyła mi opaskę na oczy, nic nie widziałam, w usta wsadziła mi kulkę od knebla.

    Słyszałam, że coś się dzieje, ale co, tego nie wiedziałam, ale zaraz doświadczyłam na sobie.

    Aga wyciągnęła, że mnie z mokrym plaśnięciem korek, a w cipkę wsadziła mi wibrujące jajeczko, a kiedy włączyła przycisk na pilocie, całe moje ciało zadrżało. Niskie, głębokie wibracje rozlały się wewnątrz mnie jak ciepła fala, sprawiając, że od razu zaczęłam się pocić i drżeć. Następnie poczułam na mojej dziurce jej palce rozsmarowujące lubrykant.  

    Aga obeszła mnie i stanęła z przodu – możesz zdjąć opaskę, powiedziała. Widok, który zobaczyłam był dziwny, podniecający, ale i przerażający zarazem. Aga miała ubrany sporych rozmiarów strapon.

    – Wyskakuj na kanapę i kładź się na brzuchu, rzuciła.

    Stanęła za mną, złapała mnie za biodra i uniosła je lekko w górę. Moje kolana rozsunęły się szerzej, pupa uniesiona, całkowicie wystawiona.

    – Patrz, jaka jesteś gotowa– powiedziała cicho, przesuwając czubkiem silikonowego kutasa, po mojej szparce w tyłku.

    – Nosiłaś ten ogonek jak dobra kotka, więc teraz dostaniesz coś większego.

    Przycisnęła i weszła powoli, ale nieustępliwie. Najpierw czubek, potem coraz głębiej, rozciągając mnie centymetr po centymetrze. Czułam każdy milimetr; palący, pełny nacisk, jak wypełnia mnie całą. Jajeczko w cipce wibrowało coraz mocniej; Aga najwyraźniej bawiła się pilotem, zwiększając i zmniejszając intensywność w rytm swoich pchnięć.

    Zacisnęłam oczy i jęknęłam w knebel, głośno, bezradnie, ale dźwięk wyszedł tylko, jako stłumione „mmphh… mmphhh…

    – O tak, właśnie tak – mruknęła Aga, wbijając się głębiej. – Czujesz to? Dwie dziury zajęte, obie moje. Jedna wibruje, druga rżnie cię jak sukę, którą jesteś.

    Z eleganckiej kotki zostałam zdegradowana na sukę, no i fajnie!

    Zaczęła ruszać biodrami; najpierw powoli, głęboko, potem coraz szybciej. Każdy ruch strapona wbijał się w moją dupę, a jajeczko w środku potęgowało wszystko tysiąc razy. Czułam, jak moje ciało zaczyna się poddawać, jak cipka spływa sokami na kanapę, jak mięśnie w środku zaciskają się w rytm jej pchnięć.

    Złapała mnie za włosy, odchylając głowę do tyłu, drugą ręką wciąż trzymając biodro i powiedziała – zakneblowana, związana, z jajkiem w cipce i moim kutasem w dupie… i jeszcze się trzęsiesz z rozkoszy. Jesteś moją idealną, małą dziwką.

    Już nie suka, teraz dziwką, to awans czy nie?

    Przyspieszyła. Mocno. Głęboko. Bez litości. Wibracje w cipce ustawiła na maksimum.

    Całe moje ciało drżało, jakby miało się rozpaść. Orgazm nadszedł nagle, brutalnie; zacisnęłam się na straponie, na jajeczku, krzycząc w knebel tak głośno, że aż bolało gardło. Fale rozkoszy przechodziły jedna po drugiej, nie mogłam się zatrzymać, nie mogłam uciec, nie mogłam nawet prosić o litość.

    Aga nie przestała. Rżnęła mnie dalej, przez cały orgazm, przedłużając go, rozciągając na granicy bólu i ekstazy. – Jeszcze raz – rozkazała, gdy moje ciało zaczęło sie uspokajać.

    I dochodziłam. Jeszcze raz. I jeszcze. Aż łzy spływały mi po policzkach, aż całe ciało drżało jak w gorączce, aż nie zostało we mnie nic oprócz niej, jej głosu, jej ruchów, jej władzy nade mną.

    Usłyszałam, że również Aga wydaje z siebie serie niekontrolowanych dźwięków, a jej ciało przychodzi fala spazmów.

    Dopiero wtedy zwolniła. Wyciągnęła strapon powoli, zostawiając mnie rozwartą, drżącą, całkowicie rozbitą. Przysunęła się bliżej, dopiero teraz, gdy go odpinała zobaczyłam, że ten strapon jest podwójny, to dlatego tak długo się pastwiła, też chciał dojść.

    No kotku – znowu jestem kotkiem – idź przynieść nam coś do picia. A później porozmawiamy o dalszej tresurze.

    Pomimo że od tego spotkania minęło naprawdę sporo czasu to wryło mi ono dokładnie w pamięć, zatem drogi pamiętniczku i ty potencjalny wścibski czytelniku mojego pamiętnika spisałam to raczej dokładnie. Nie było to nasze jedyne spotkanie, ale to inicjujące dalsze, zapamiętałam najlepiej.

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Jan nowak
  • ANTEK, Rozdzial 1 – Cygan

    ANTEK

    ROZDZIAŁ 1 – CYGAN

    Było w nim coś, co pachniało obietnicą.

    Nie tą wielką, życiową – raczej tą, która trwa tylko noc.

    I właśnie takiej wtedy potrzebowałem.

    Ale wróćmy do początku…

    Wszystko zaczęło się pewnego październikowego poranka, kilka minut po ósmej rano. Lekcja matematyki. Za oknem kropił deszcz, a w klasie panowała cisza tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Nie dlatego, że byliśmy grzeczną klasą. Po prostu każdy z nas tkwił jeszcze gdzieś pomiędzy nocą a dniem.

    Nauczycielka mówiła coś o funkcjach, ale jej głos był jak biały szum.

    Ktoś ziewnął, ktoś inny bazgrał coś w zeszycie.

    Wtedy drzwi się otworzyły.

    I do środka wszedł on.

    Był szczupły, wysportowany, o sylwetce, która zdradzała pewność siebie, ale też napięcie, które czuło się nawet z drugiego końca sali.

    Ciemne oczy i cera, krótko przycięte włosy, usta zaciśnięte, lecz nie w złości – raczej w skupieniu.

    Wyglądał, jakby przywiózł ze sobą inne powietrze: cieplejsze, egzotyczne.

    Nowy uczeń w naszej klasie. Naprawdę miał na imię Amir, ale nikt tak na niego nie mówił.

    Już pierwszego dnia ktoś rzucił półgłosem „Cygan” i tak zostało.

    Nie złośliwie, raczej z głupiej potrzeby nazwania inności – tej, której nikt nie rozumiał, ale każdy chciał dotknąć słowem.

    Jemu to nie przeszkadzało, przynajmniej takie sprawiał wrażenie.

    Uśmiechał się tylko lekko, jakby znał ten mechanizm aż za dobrze.

    A może po prostu wiedział, że czasem łatwiej pozwolić ludziom mówić, co chcą, niż tłumaczyć, kim naprawdę jesteś.

    Kolejne dni mijały niepostrzeżenie, choć dla mnie każdy z nich miał jego twarz.

    Udawałem, że to nic takiego – że po prostu patrzę na niego w taki sam sposób, jak wszyscy inni, z zainteresowaniem i ciekawością.

    Ale prawda była taka, że chłopak po prostu zajebiście mi się podobał.

    Cygan szybko awansował do wąskiego grona śmietanki towarzyskiej naszej klasy, więc siadał zazwyczaj tam, gdzie zawsze coś się działo, czyli z tyłu.

    Śmiechy, szepty, siedzenie na telefonie.

    Z łatwością wpasował się w to towarzystwo, jakby znał ich od lat, jakby w każdej szkole na świecie potrafił znaleźć swoje miejsce.

    Mówił niewiele, ale kiedy już się odzywał, wszyscy go słuchali. Był w nim ten rodzaj spokoju, który przyciąga ludzi – i ten rodzaj pewności siebie, który mnie onieśmielał.

    Mnie oczywiście traktował jak powietrze.

    I trudno mu się dziwić – byłem jednym z tych, których się nie zauważa.

    Nie najgorszym uczniem, nie najgłupszym. Nie najprzystojniejszym, nie najbrzydszym. Po prostu średniakiem.

    Siedziałem tam, gdzie nikt nie siadał z własnej woli, mówiłem tylko wtedy, gdy trzeba było, i raczej nie zostawałem w pamięci.

    Na przerwach, kiedy przechodził obok mnie, czasem tak blisko, że czułem zapach jego dezodorantu – dziwną mieszankę cytrusów z dymem papierosowym. Cały nasz kontakt ograniczał się do zwykłego „cześć” rzuconego mimochodem. I kilku spojrzeń – szybkich, urwanych, nijakich.

    Najgorzej – albo może najlepiej – było w szatni przed WF-em.

    Tam już nie dało się udawać, że nie patrzę.

    Zawsze zdejmował koszulkę powoli, jakby nigdzie mu się nie spieszyło.

    Miał szerokie ramiona, naturalnie wyrzeźbioną klatę i idealnie płaski brzuch z gęstą linią czarnych włosów pod pępkiem ginącą gdzieś pod linią bokserek. Do tego mocno owłosione nogi i pachy oraz niewyobrażalnie zajebisty tyłek.

    Starałem się być dyskretny, odwracać wzrok, ale wiadomo, że pokusa, by spojrzeć, zawsze wygrywała.

    Odkąd Cygan pojawił się w naszej klasie, nie potrzebowałem już pornoli, żeby zwalić sobie przed snem.

    Choć nigdy wcześniej nie widziałem jego fiuta, miałem bogatą wyobraźnię. Sądząc po wybrzuszeniu na bokserkach, do małych nie należał.

    Często wyobrażałem sobie, jak przed nim klęczę. Pocałunkami podążam w dół wąską ścieżką czarnych włosów pod pępkiem, ściągam bokserki, wkładam nie do końca sztywnego jeszcze kutasa tak, że cały mieści się w moich ustach. I ssę, dłonią masując duże włochate jaja.

    Z czasem przybrało to formę jakiejś chorej obsesji.

    Im częściej na niego patrzyłem, tym bardziej pragnąłem, aby moje fantazje stały się rzeczywistością.

    Jak się później okazało, nawet najbardziej skryte życzenia czasem się spełniają.

    ***

    Wycieczka szkolna zaczęła się jak każda inna – za wcześnie, za zimno i zbyt głośno.

    W autokarze panował chaos, a ja jak zwykle trzymałem się z boku.

    Zająłem miejsce przy oknie i przez większość drogi udawałem, że słucham muzyki, chociaż tak naprawdę tylko patrzyłem, jak wszystko za szybą przesuwa się w szarości.

    Wieczorem, kiedy rozdawali pokoje, okazało się, że zostałem sam.

    Nie miałem nic przeciwko. Lubiłem ciszę, porządek i to, że nikt nie gada, kiedy chcę zasnąć.

    Ale cisza nie trwała długo.

    Koło dziesiątej do drzwi zapukała wychowawczyni.

    Za nią stał Amir.

    Włosy miał potargane, a w oczach błysk, który mówił jedno: nie żałował ani trochę.

    – Antek, kolega będzie spał u ciebie – powiedziała nauczycielka sucho. – Mamy mały problem wychowawczy, a tylko ty masz wolne miejsce w pokoju.

    Nie musiałem pytać, o co chodzi.

    Plotki rozeszły się po korytarzu szybciej niż dym papierosa.

    Złapali go z piwem.

    Podobno nawet się nie tłumaczył – tylko wzruszył ramionami.

    – Spokojnie, nie gryzę. – Spojrzał na mnie z tym swoim półuśmiechem.

    Uśmiechem, który mówił więcej, niż powinien.

    Nie odpowiedziałem, tylko skinąłem głową i udawałem, że szukam czegoś w plecaku.

    W pokoju było duszno, choć okno uchyliłem szeroko.

    Słyszałem, jak odkłada torbę, jak ściąga bluzę, jak porusza się po pokoju z tą swobodą, której zawsze mi brakowało.

    Kątem oka zobaczyłem, że został bez koszulki.

    Szerokie ramiona, owłosione pachy, pięknie wyrzeźbiona klata z dwoma okrągłymi, brązowymi sutkami, płaski brzuch…

    Wiedziałem, że nie powinienem był patrzeć, ale wzrok sam mi uciekał w jego stronę.

    – Ty to chyba mnie nie lubisz – rzucił Cygan, nie patrząc w moją stronę.

    – Skąd wiesz? – odpowiedziałem z lekkim zaskoczeniem.

    – Nie lubisz mnie, ale i tak się gapisz. – Odwrócił się do mnie z uśmiechem. – To trochę dziwne, nie?

    Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc udawałem, że mnie to nie rusza.

    Włączyłem lampkę przy łóżku, żeby coś robić rękami, żeby nie patrzeć.

    Ale czułem jego obecność w każdym oddechu, w każdym ruchu, w każdym szmerze pościeli.

    Noc zapowiadała się długa.

    Obudził mnie jakiś dźwięk – może szelest pościeli, może wiatr za oknem.

    Nie byłem pewien, która jest godzina. W pokoju panował półmrok, a przez szczelinę w zasłonie wpadało blade światło księżyca.

    Wystarczyło, żeby go zobaczyć.

    Amir spał na plecach, z ramieniem pod głową.

    Księżyc rysował na jego ciele delikatne kontury – obojczyki, ramiona, zarys torsu – jakby światło samo szukało sposobu, by go dotknąć.

    Oddychał miarowo, bezbronnie, a ja czułem, że nie powinienem patrzeć – i że nie potrafię przestać.

    Nagle wydarzyło się coś, czego zupełnie się nie spodziewałem. Amir poruszył się, potarł ręką nos i otworzył oczy. Odwrócił głowę w moim kierunku, więc szybko zacząłem udawać, że śpię.

    Kiedy spojrzałem na niego ponownie, zamarłem. Cygan trzymał rękę
    w bokserkach, masując sobie kutasa. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Nie wiedziałem, że główna część przedstawienia dopiero przede mną…

    Faktycznie, miał dużego. Nie był jakiś olbrzymich rozmiarów, jakie spotyka się czasami w pornolach, na oko wyglądał mi na osiemnaście centymetrów. Idealnie długi, grubość też wydawała się w porządku.

    Cygan walił szybko i pewnie, jakby bardzo dawno już tego nie robił i zaczęło buzować mu w jajach, albo wręcz przeciwnie – robił regularnie i doszedł do takiej wprawy. Drugą ręką trzymał się za owłosione jądra. Przez jakiś czas, bo później zaczął pieścić sobie dziurkę.

    Nie wiedziałem jak zareagować. Z lekko otwartymi oczyma patrzyłem tylko, jak sobie dogadza, jednocześnie czując, że mój twardy kutas sam wychodzi już majtek.

    Trysnął z delikatnym jękiem. Gęsty klej rozlał się po jego brzuchu i klacie.

    Starł go leżącą na podłodze koszulką, przewrócił się na bok, i jakby nigdy nic poszedł spać. Podniecony, zwaliłem sobie dopiero gdy miałem pewność, że zasnął na dobre.

    ***

    Kolejne dni wycieczki mijały inaczej.

    Nie czułem spokoju, tylko napięcie, które nie chciało mnie opuścić.

    Wystarczyło, że wszedł do pokoju, że przeszedł obok mnie na korytarzu,
    a wszystko we mnie się napinało – jakby ciało pamiętało więcej, niż chciałem.

    Udawałem, że nic się nie stało, ale każde jego słowo, każdy ruch, przywoływały tamten moment.

    Śmiał się z innymi, opowiadał żarty, był dokładnie taki jak wcześniej.

    A ja czułem się, jakbym znał jego sekret, którego nie powinienem znać.

    Czasem miałem wrażenie, że zauważa mój wzrok, że wie, że widziałem.

    Nie mówił o tym ani słowa, ale w tym jego spojrzeniu pojawiło się coś nowego – coś pomiędzy obojętnością a wyzwaniem.

    Z dnia na dzień napięcie rosło.

    Każdy gest, każde słowo wydawało się czymś więcej, niż było w rzeczywistości.

    I kiedy nadszedł ostatni wieczór przed wyjazdem, przeczuwałem, że ta noc będzie inna, niż zwykle.

    Wrócił późno, jakoś kilka minut po jedenastej.

    W pokoju było ciemno, a ja wykąpany siedziałem w łóżku z telefonem w ręku.

    Światło z ekranu rozświetlało mi twarz bladym blaskiem, tworząc wokół małą wyspę jasności wśród mroku.

    Usłyszałem, jak otwiera drzwi – powoli, jakby nie chciał nikogo obudzić.

    Czuć było od niego alkohol, ten słodkawy zapach, który mieszał się z chłodem
    z zewnątrz.

    Zrzucił kurtkę, zamknął drzwi i przez chwilę tylko stał, patrząc na mnie.

    – Nie śpisz? – zapytał cicho.

    Pokręciłem głową, odkładając telefon.

    W półmroku jego twarz była spokojna, ale oczy miał inne – cięższe, rozmyte.

    Nie powiedział już nic.

    Tylko usiadł na swoim łóżku, naprzeciwko mnie.

    Słychać było tylko deszcz za oknem i oddechy, które z każdą chwilą robiły się coraz płytsze.

    – Ty zawsze taki cichy? – zapytał po chwili.

    – Może – odpowiedziałem. – A ty zawsze taki pewny siebie?

    Uśmiechnął się. – Tylko jak jestem pijany.

    – Wyjebią cię za to kiedyś ze szkoły, zobaczysz. Już raz cię przecież złapali najebanego.

    – No i chuj im w dupę.

    Śmiech rozładował napięcie, ale tylko na moment.

    Potem znów było cicho.

    Spojrzał na mnie jeszcze raz – dłużej, uważniej.

    – Dobra, Cygan, idziemy spać, bo jutro trzeba się rano zbierać – powiedziałem
    z braku lepszego pomysłu. Tak naprawdę spanikowałem na myśl o tym, w którym kierunku może podążać ta rozmowa.

    – Jak sobie życzysz – odpowiedział chłopak, po czym wstał z łóżka. Ściągnął koszulkę, potem zaczął rozpinać spodnie. – Kurwa, chyba zamek się zaciął. Pomożesz?

    – Ochujałeś? Mam ci gacie rozpinać?

    – No chodź, bo coś się zacięło…

    – Dobra, czekaj, bo sobie suwak rozpierdolisz.

    Wstałem z łóżka i podszedłem do niego bliżej. Chwyciłem za mały metalowy dzyndzelek, ale ten faktycznie ani drgnął. Kucnąłem, aby dokładniej obejrzeć mechanizm.

    – Kawałek materiału ci się wkręcił, ale już działa, patrz – powiedziałem, rozsuwając suwak jego jeansów. Chciałem wstać, kiedy nagle poczułem dłoń Cygana na mojej głowie.

    – Czekaj, nie wstawaj – powiedział podchmielonym głosem. Następnie ściągnął
    z siebie spodnie do kostek, stojąc przede mną w białych bokserkach, których wypukłość zdawała się powiększać.

    – Podoba ci się, co?

    – Cygan, co ty pierdolisz?

    – Dobra, przestań. Widzę przecież, jak na mnie patrzysz odkąd pojawiłem się
    w tej budzie i wiem, że marzysz o tym, żeby opierdolić mi pałę. No to proszę, to twój szczęśliwy dzień.

    Nie czekając na moją reakcję zsunął z siebie majtki.

    Przed oczami pojawił mi się twardy, owłosiony, osiemnastocentymetrowy kutas gotowy do ojebania.

    Napięcie sięgnęło zenitu.

    Pomyślałem, że taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć.

    Dlatego nie myśląc zbyt wiele chwyciłem jego pałę i musnąłem językiem lepką od przezroczystej, metalicznej w smaku cieczy główkę. Z każdą sekundą czułem się coraz pewniej w swojej roli. Po chwili ssałem jak najęty, jedną ręką trzepiąc kutasa, drugą masując jego włochate jaja.

    – O kurwa, ale dobrze… Ale zajebiście – jęczał Cygan, po czym wepchnął mi pałę aż po samo gardło.

    Następnie chwycił mnie za głowę obiema rękoma i zaczął poruszać biodrami w przód i w tył, coraz szybciej i szybciej. Moje ręce powędrowały na jego owłosioną dupę.

    – O kurwa, zaraz się spuszczę – wyjęknął. – O kurwaaaa…

    Poczułem, jak usta wypełnia mi jego gęsty klej.

    Wyjąłem kutasa z ust, wyplułem zawartość na rękę, po czym znów wziąłem go do buzi, nie przestając sobie walić.

    Takiego orgazmu jak wtedy jeszcze w życiu nie przeżyłem.

    – O kurwa, stary, masz talent – skwitował Cygan, siadając ciężko na łóżku. – Niejedna laska nie potrafi tak ciągnąć pały. Robiłeś to już kiedyś, czy to był twój debiut?

    – A jak sądzisz?

    – Ssałeś jak rasowa dziwka, więc nie ma bata, żeby…

    – Amir, to ma zostać między nami.

    – A myślisz, że będę się tym chwalił?

    – Nie wiem. – Cisza. – Ty lubisz być w centrum uwagi.

    – Ale nie w taki sposób. – Spojrzał na mnie poważnie. – Na to nawet ja mam granice.

    Zasnęli dopiero nad ranem, gdy słowa powoli ucichły, a cisza stała się prostsza niż tłumaczenie czegokolwiek.

    Światło dnia wdarło się do pokoju zbyt wcześnie, razem z głośnym stukaniem do drzwi.

    – Pobudka, chłopcy! – to była wychowawczyni. – Za pół godziny śniadanie i wyjazd!

    Amir poruszył się pierwszy, mruknął coś pod nosem i odwrócił na drugi bok.

    Ja leżałem chwilę dłużej, wpatrzony w sufit, próbując zrozumieć, czy to, co się wydarzyło, naprawdę miało miejsce.

    A potem wstałem – jakby nic się nie stało.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Nicolas Techer

    Przygody nastoletniego Antka, Rozdział 1

  • ANTEK, Rozdzial 2 – Netflix and chill

    ANTEK

    ROZDZIAŁ 2 – NETFLIX AND CHILL

    Po wycieczce coś się zmieniło.

    Nie wiedziałem dokładnie co – może sposób, w jaki na siebie patrzyliśmy, może to, że już nie udawaliśmy, że nic między nami nie było.

    Nie rozmawialiśmy o tamtej nocy.

    Nie było do tego okazji, ale też chyba obaj wiedzieliśmy, że słowa tylko by coś zepsuły.

    W szkole mijaliśmy się jak dawniej, choć teraz każde „cześć” brzmiało inaczej.

    Na przerwach Amir czasem podchodził, żartował, rzucał coś w moją stronę, jakby chciał sprawdzić, czy jeszcze się peszę.

    Nie zawsze odpowiadałem, ale zawsze się uśmiechałem.

    Z czasem to napięcie zaczęło mięknąć, zamieniać się w coś bliższego.

    Kilka rozmów na Messengerze, głupie memy wysyłane po północy. Klasyka gatunku.

    Rodzice akurat planowali weekend w spa, więc w domu miałem być sam.

    Kiedy zaproponowałem, żeby wpadł do mnie w sobotę, nie pytał dlaczego.

    Po prostu napisał:

    „Okej. O której?”

    Nie wiedziałem, czego powinienem się spodziewać. Oficjalnie mieliśmy obejrzeć coś na Netflixie, zjeść pizzę, wypić kilka browarów i zwyczajnie pogadać. Normalny męski wieczór. Nieoficjalnie, miałem olbrzymią nadzieję po raz kolejny dobrać się do jego fiuta.

    Kupiłem sobie na tę okazję nowe, białe bokserki, które idealnie podkreślały moje walory w postaci zgrabnego tyłka i wcale nie małej pały. Zgodnie z hasłem „przezorny zawsze ubezpieczony”, poczytałem też co nieco na temat higieny intymnej. Człowiek uczy się w końcu całe życie.

    Nadszedł w końcu długo oczekiwany weekend.

    Przed spotkaniem postanowiłem wziąć jeszcze szybki prysznic, bo spociłem się jak świnia doprowadzając swój pokój do porządku. Ciepła woda spływała delikatnie po moim nagim ciele, a ja przywoływałem w myślach obrazy z ostatniej nocy na wycieczce. Jego sztywny jak struna kutas w mojej buzi, duże jaja i owłosiona dupa. Na samą myśl stanął mi na baczność.

    Zacząłem bawić się swoim chujem, kiedy niespodziewanie usłyszałem dzwonek do drzwi.

    Zerknąłem na telefon – była dopiero 15:40.

    Za wcześnie.

    Zawinąłem się w ręcznik i pobiegłem do przedpokoju, zostawiając mokre ślady na podłodze.

    Za drzwiami stał Amir, z torbą przewieszoną przez ramię i tym swoim półuśmiechem.

    – Serio, aż tak się cieszyłeś, że przyszedłem? – rzucił, unosząc brwi.

    Nie wiedziałem, co powiedzieć. W głowie miałem tylko to, że wygląda spokojnie, jakby to wcale nie była niezręczna sytuacja.

    Wpuściłem go do środka, wciąż próbując udawać, że nic wielkiego się nie wydarzyło.

    – Wcześnie przyszedłeś… Słuchaj, siadaj w salonie i zaczekaj chwilę, ja się ogarnę i zaraz wrócę, okej?

    – Poczekaj – odpowiedział Cygan, nie odrywając wzroku od mojej talii.

    Zbliżył się, bez słowa chwytając ręką za wiązanie ręcznika.

    Stanąłem jak wryty.

    Widząc moje zaskoczenie, chłopak delikatnie popchnął mnie w stronę ściany i zsunął ze mnie wilgotną tkaninę. Pogładził dłonią po klacie, brzuchu, biodrach. Aż przyszła pora na kutasa.

    Unosząc wolną dłonią mój podbródek, namiętnie mnie pocałował.

    Później to już nie były pocałunki – to było ostre lizanie na całego z krótką przerwą na to, żeby pozwolić mu zdjąć koszulkę.

    Kiedy pochylił głowę i zaczął lizać mi sutki, poczułem dreszcze na każdym milimetrze skóry.

    Jego głowa wędrowała coraz niżej, całując mi klatę, brzuch, a ostatecznie ssąc mojego sterczącego jak struna fiuta.

    – O kurwa… – pojękiwałem tylko, płonąc z rozkoszy.

    Czując, że jestem już blisko finału, wyjąłem chuja z jego buzi i kazałem mu wstać.

    – Daj się też trochę pobawić – wyszeptałem, po czym zająłem się jego sprzętem. Ssałem jego sterczącą pałę, a on trzymał mnie za kark i nie odrywał wzroku od poruszającej się w przód i w tył głowy.

    Niespodziewanie chwycił mnie za rękę, pomógł wstać i odwrócił plecami do siebie.

    – Chcesz? – zapytał, przywierając do mnie ciałem i namiętnie całując.

    Czułem, jak jego kutas wbija się w mój rów.

    – Ja… jeszcze tego nigdy nie robiłem – odpowiedziałem cicho.

    – Nic nie szkodzi. Będę delikatny. To jak, mogę?

    W odpowiedzi kiwnąłem tylko głową.

    Wchodził we mnie tak jak obiecał – powoli i z wyczuciem.

    Początkowo miejsce przyjemności zajął dyskomfort.

    – Rozluźnij się, to będzie mniej bolało – wyszeptał Cygan. – Wypnij się mocniej i szerzej rozstaw nogi.

    Postąpiłem według jego wskazówek i faktycznie, z każdą upływającą chwilą było coraz lepiej. Po kilku minutach ruchał mnie już na całego, wpychając swojego drąga aż po same jaja, jęcząc przy tym jak jaskiniowiec.

    – Ale masz zajebistą dziurkę… Ale ciasna… – mówił z rozkoszą. – Kurwa, zaraz się spuszczę.

    Nagle przestał poruszać biodrami i wyjął fiuta. Pocałował mnie, a następnie nic nie mówiąc, chwycił za rękę i poprowadził w stronę salonu.

    Położył się na sofie i poprosił, żebyśmy zrobili to na jeźdźca. Trzymając się mocno za oparcie mebla, poruszałem się rytmicznie w górę i w dół, patrząc mu prosto w oczy. Czułem, że z każdą sekundą jestem coraz bliżej finału.

    – O kurwa, dochodzę – jęknąłem, po czym zalałem jego klatę gęstym klejem. On wyciągnął fiuta i spuścił się prosto na moją dupę.

    Zmęczony runąłem na niego i przywarłem do gorących, spragnionych pocałunków ust. Lizaliśmy się tak jak na początku, mocno i intensywnie.

    – Jezu, ale ci wali serce – powiedział, kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy.

    Nie odpowiedziałem nic. Leżałem tylko wtulony w niego jak niemowlę do matki, z uśmiechem spełnienia na twarzy.

    ***

    Na ekranie leciał jakiś serial, którego tytułu nawet nie zapamiętałem – coś o zagubionych nastolatkach, jakby los chciał być ironiczny.

    Amir rozsiadł się wygodnie, z piwem w dłoni i tą swoją pozorną beztroską.

    W pewnym momencie odchrząknął, jakby zdobył się wreszcie na odwagę wydusić z siebie to, co ciążyło mu na sercu.

    – Stary, nie chcę, żebyś coś sobie dopowiadał – powiedział spokojnie.

    – To znaczy? – zapytałem, choć domyślałem się, co zaraz padnie.

    Wzruszył ramionami. – Po prostu… ja nie jestem taki jak ty.

    Zerknął na mnie, ale szybko odwrócił wzrok. – Lubię dziewczyny. Czasem też chłopaków, ale to… tylko jeśli chodzi o zabawę. Rozumiesz?

    Nie odpowiedziałem od razu. W pokoju było tylko ciche buczenie lodówki i szum z serialu, którego żaden z nas już nie słuchał.

    Amir upił łyk piwa.

    – Nie chcę cię zranić, serio – dodał. – Było fajnie. A nawet… Zajebiście. Po prostu nie szukam niczego więcej.

    Nie wiem, co bardziej bolało – jego słowa, czy to, że wypowiadał je tak spokojnie.

    – Spoko. Przecież ja też chciałem się tylko zabawić – skłamałem.

    Amir wrócił wzrokiem do ekranu, ale ja już nie widziałem obrazu – tylko odbicie jego twarzy w czarnej ramie telewizora.

    W jednej chwili poczułem w środku totalną pustkę. Pustkę i gigantyczny wkurw. Coś we mnie buzowało, jak woda tuż przed wrzeniem. Miałem ochotę wydrzeć się na niego, wygarnąć mu, że o takich rzeczach mógł powiedzieć mi przed wsadzeniem mi kutasa w dupę.

    Z drugiej strony, na co ja liczyłem? Że będziemy chodzić po szkole trzymając się za ręce? Litości… Sam byłem sobie winien, że nie potrafiłem utrzymać dupy na uwięzi.

    Zamiast nakręcania dramy uznałem, że lepiej będzie posiedzieć i poudawać, że też oglądam serial.

    Cygan pił spokojnie swoje piwo, jakby nic się nie stało.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Nicolas Techer

    Przygody Antka, Rodział 2 – Netflix and chill