Author: admin

  • Nowy stanik

    Przebieralnia w butiku, późne popołudnie, sklep już prawie pusty. Ciężka, aksamitna zasłona oddziela kabinę od reszty salonu, w środku zamontowano ogromne lustro na trzech ścianach.
    Łucja pomimo swoich czterdziestu lat, ma figurę jak z fitnessowej okładki, całość dopełniają brązowe gęste loki opadające na ramiona i tylko biust niepodporządkowany żadnej diecie: pełne, ciężkie 75K, które od lat nie mieściły się w niczym z sieciówek.
    Wybrała z wieszaka czarny, koronkowy biustonosz, który właśnie próbuje zapiąć.
    Ręce jej drżą – zapięcie znowu za małe.
    Zza zasłony wychyla się ekspedientka Magda, która dorabia sobie do skromnego stypendium pracą w butiku, a przy okazji ma szansę zawiesić oko na co ładniejszych klientach.
    Magda stanowi przeciwieństwo Łucji, krótkie, krwistoczerwone włosy postawione na żel, kolczyk w brwi, kółko w nosie, czarna bluzeczka z głębokim dekoltem, pod którą wyraźnie odznaczają się piercingi w sutkach.
    – Wszystko w porządku? – pyta z uśmiechem. – Widzę, że znów walczymy z obwodem.
    – Chyba już nigdy nie znajdę stanika, który nie będzie mnie dusił albo nie zostawiał śladów – wzdycha Łucja, opuszczając ręce.
    Magda wchodzi do kabiny bez pytania, zasuwając za sobą zasłonę.
    – Pozwoli pani że ja spróbuję. Jestem tu po to, żeby pomagać. Delikatnie poprawia ramiączka, potem sięga z tyłu i jednym wprawnym ruchem odpina za ciasne zapięcie. Stanik opada, całkowicie uwalniając piersi Łucji.
    Pełne, ciężkie, nie mające żadnego podparcia wyskakują wolno. Łucja pomimo iż od zawsze miała problemy z dobraniem garderoby to za nic nie zamieniła by się z nikim, jej piersi stanowiły zawsze niewątpliwy atut, sutki ciemnoróżowe, duże, już sterczące od samego powietrza i dotyku materiału.
    – No dobrze… to jest biust, który zasługuje na coś naprawdę specjalnego – mówi cicho Magda.
    Bierze z wieszaka nowy model: czarny, półprzezroczysty z delikatnej siatki.
    Podaje go Łucji, ale zamiast wyjść, zostaje.
    – Pomogę pani założyć. Będzie idealnie. Magda podchodzi bliżej najpierw unosi jedną pierś dłonią (ciężką, ciepłą), potem drugą, układa je w miseczkach tak delikatnie, jakby to były najcenniejsze rzeczy na świecie.
    Palce muskają sutki, przypadkowo, a może nie.
    Łucja wzdycha głęboko, dawno już nie uprawiała seksu i nawet taki najmniejszy dotyk spowodował u niej błogi stan podniecenia, dodatkowo ta dziewczyna idealnie wpadała w jej gust.
    – Pasuje? – pyta Magda, ale głos ma już inny, niższy.
    – Idealnie… pierwszy raz w życiu idealnie – odpowiada Łucja, patrząc w lustro.
    Magda nie cofa rąk zamiast tego przesuwa kciuki po sutkach, powoli, okrężnie. Niby to poprawiając i układając stanik.
    Piercingi w jej własnych sutkach odznaczają się pod bluzką, gdy się pochyla.
    – Wie pani… – szepcze – Skoro góra już mamy idealnie… to teraz musimy dobrać coś, co będzie godne tego widoku – mówi, wyciągając trzy pary stringów.
    Jedne są czarne, całkowicie przezroczyste, tylko cienka koronka z przodu i jedwabna nitka z tyłu, kolejne są bordowe, z otwartym krokiem i małym, rubinowym kółeczkiem z przodu, ostatnie cieliste, tak cienkie, że prawie niewidoczne, z malutkim haftowanym motylkiem dokładnie nad łechtaczką.
    Łucja wciąż w nowym staniku staje przed lustrem, rozchyla lekko nogi, czuje że policzki ma zarumienione, aż ją palą.
    Magda klęka przed nią z uśmiechem profesjonalistki, szybkim ruchem zsuwa na ziemię koronkowe majtki i Łucji i mówi
    – Zaczniemy od tych czarnych – delikatnie podnosi stopę Łucji, wsuwając stringi powoli przesuwając dłonią po łydce, po kolanie oraz po udzie, Łucją aż wstrząsają dreszcze podniecenia na takie doznania. Nitka z tyłu od razu wpija się między pośladki, koronka z przodu ledwo zakrywa wzgórek.
    Magda poprawia palcami – jeden, drugi, trzeci raz – aż w końcu wsuwają się dwa palce pod materiał i sprawdza, czy wszystko leży idealnie.
    Łucja wzdycha głośno, gdy palce delikatnie muskają łechtaczkę.
    – Za luźne – stwierdza Magda i zdejmuje je jednym ruchem.
    Następne mówi i wkłada je celowo jeszcze wolniej. Rubinowe kółeczko ląduje dokładnie nad łechtaczką, nitka z tyłu znika całkowicie. Magda przesuwa palcem po otwartym kroku – od dołu do góry, bardzo powoli, jakby sprawdzała szwy.
    – O, tu jest lepiej – mruczy i zostaje na chwilę dłużej, drażniąc, masując, aż Łucja znowu zaczyna drżeć.
    Ale przymierzmy jeszcze trzecie – cieliste z motylkiem haftowanym dokładnie na łechtaczce.
    Magda zakłada je niemal czule, wygładza materiał opuszkami palców, poprawia dokładnie haft motylka i już tym razem nie udaje że to przypadek, pociera zdecydowanymi ruchami łechtaczkę, a potem pochyla się i całuje dokładnie w miejscu motylka przez materiał, ale mocno, długo.
    Łucja chwyta ją za włosy, przyciska bliżej.
    – Te biorę – dyszy. – Wszystkie trzy. I jeszcze jedne… takie same jak te bordowe, tylko czarne.
    Magda podnosi głowę, uśmiecha się drapieżnie.
    Łucja opiera się plecami o lustro, rozsuwa lekko nogi. Magda zdejmuje bluzkę – piercingi w sutkach błyszczą złotem.Klęka między udami Łucji, zsuwa stringi jednym ruchem.
    Zaczyna lizać – długo, namiętnie, całą płaską powierzchnią języka, od dołu aż po łechtaczkę. Co chwilę delikatnie podgryza ją zębami, ssie, drażni.
    Łucja chwyta się zasłony, biodra same idą do przodu.
    Magda nie spieszy się, wsuwa dwa palce, potem trzy, zakrzywia je idealnie w punkt G, masuje delikatnie, a ustami dalej pracuje nad łechtaczką.
    Pierwszy orgazm przychodzi szybko – Łucja drży, jęczy cicho, Magda całuje ją mocno, z językiem – Łucja smakuje sama sobą.
    Odwraca ją twarzą do lustra, Magda staje za nią, jedną ręką ściska pierś, drugą wsuwa trzy palce głęboko i szybko. Łucja patrzy na siebie w lustrze – rozczochrane loki, oczy szkliste, usta rozchylone – i dochodzi drugi raz, głośniej, kolana uginają się pod nią. Magda ponownie klęka, tym razem od tyłu – liże od łechtaczki po drugą dziurkę, język wsuwa głęboko, palcami nie przestaje pracować w cipce.
    Trzeci orgazm przychodzi falą.
    Wtedy Magda sięga do małej, czarnej kosmetyczki, którą zawsze ma przy sobie „na wszelki wypadek”. Wyjmuje z niej cienki, srebrny wibrator na palec – gładki, zakrzywiony, z mocnym silniczkiem.
    Zakłada go na wskazujący palec – Jeszcze nie skończyłyśmy – szepcze. Wsuwa palec z wibratorem głęboko w Łucję, drugą ręką masuje łechtaczkę okrężnymi ruchami.
    Wibracje są mocne, precyzyjne – trafiają dokładnie w punkt G. Łucja wyje cicho, opiera się czołem o lustro, biodra drżą jej niekontrolowanie. Magda zwiększa obroty, wciska głębiej, drugą ręką szczypie sutek.
    Czwarty orgazm jest najsilniejszy – Łucja prawie osuwa się na podłogę, Magda podtrzymuje ją w pasie.
    Na koniec Magda wyłącza wibrator, oblizuje palec, całuje Łucję czule w oba sutki delikatnie je podgryzając, w szyję, w usta.
    Pomaga jej wstać, zapina nowy stanik – tym razem leży jak ulał.
    – Weźmie pani ten model? – pyta z niewinnym uśmiechem ubierając bluzkę, jakby nic z tego przed chwilą się wydarzyło.
    Łucja, wciąż dysząc, kiwa głową.
    – Wszystkie kolory… i przyjdę jutro znowu.
    Magda chowa wibrator z powrotem do kosmetyczki.
    – Jutro zamkniemy sklep na godzinę dłużej – mówi cicho.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Jan nowak
  • Pierwszy raz … na wsi

    Był lipcowy wieczór, taki, że powietrze stoi w miejscu i pachnie sianem. Siedziałem z Paulą na starym pomoście nad stawem, daleko od domu babci, u której się zatrzymała. Miała osiemnaście lat, ja dziewiętnaście, oboje świeżo po maturze. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, aż w końcu zamilkliśmy i tylko komary bzyczały.

    Paula huśtała nogami nad powierzchnią, sukienka w kwiatki podciągnięta wysoko na udach.

    – Wojtek… – powiedziała nagle, odwracając się do mnie z błyskiem w oku. – A może popływamy?

     – Teraz? – zdziwiłem się. – Przecież nie mamy kostiumów.

     Uśmiechnęła się szerzej.– No i co z tego? Nikogo tu nie ma. Tylko my i żaby.

    Zacisnąłem dłonie na deskach. Sam pomysł, że miałbym się rozebrać przy niej… serce mi podskoczyło do gardła.

    – Paula, no coś ty… ja… nie wiem…

    – Daj spokój – zaśmiała się i już stała, zdejmując sandały.

    – Ja pierwsza. Nie patrz, jak się wstydzisz. Ale oczywiście patrzyłem. Najpierw sukienka – pociągnęła ją przez głowę jednym ruchem i rzuciła na pomost.

    Stała w białym staniku i majtkach w kropki. Potem, bez wahania, rozpięła biustonosz i rzuciła go na sukienkę. Małe piersi, jasne sutki – od razu stwardniały od wieczornego chłodu. W końcu majtki. Zsunęła je powoli, jakby specjalnie, i kopnęła w moją stronę.

    Stałem jak słup soli.

    – No dalej, tchórzu – zawołała, odwróciła się tyłem i pobiegła po pomoście. Mały, zgrabny tyłek, blade pośladki… wskoczyła do wody z głośnym pluskiem.

    Wynurzyła się kilka metrów dalej, odgarniając mokre włosy z twarzy.

    – Wojtek!!! Woda jest boska! Chodź! Patrzyłem na nią – na te mokre ramiona, na piersi unoszące się na wodzie – i czułem, że zaraz eksploduję. Albo ze wstydu, albo z podniecenia.

    – Ja… nie mogę… – wymamrotałem.

    – Czego nie możesz? – zawołała ze śmiechem. – No dalej, zdejmuj te szorty i wchodź, zanim się rozmyślę i wypłynę dalej!

    Stałem jeszcze chwilę, czerwony jak burak. W końcu, drżącymi rękami, ściągnąłem koszulkę. Potem szorty. Zostałem w samych bokserkach – i już czułem, że się wybrzuszam, nie dało się tego ukryć.

    – Bokserki też! – krzyknęła Paula, chlapiąc wodą.

    – Paula…– Wojtek, jak nie wejdziesz, to sama po ciebie przypłynę! Nie było wyjścia. Zamknąłem oczy, zsunąłem bokserki i szybko przykryłem się rękami.

    Stałem tak przez sekundę – goły na pomoście, z penisem sterczącym jak idiotyczny maszt – i w końcu skoczyłem.

    Woda była zimna, aż mnie zatkało. Wynurzyłem się obok niej, wciąż trzymając się za krocze. Paula podpłynęła bliżej, chichocząc.

    – Daj spokój, przecież nic nie widać pod wodą – szepnęła, ale zaraz dodała:

    – Chociaż… mogę sprawdzić. Zanurkowała.

    Zanim zdążyłem zareagować, poczułem jej dłoń – dokładnie tam. Wynurzyła się z triumfem na twarzy, mokre włosy przyklejone do policzków.

    – No wygląda na to ci się podobam, powiedziała z uśmiechem.

    – Wojtek… – zaczęła cicho, nie odwracając głowy. – Ty… miałeś już kogoś?

    Pokręciłem głową. Głos mi się trochę trząsł.

    – Nie. A ty?

    – Też nie.

    Zapadła cisza, ale taka dobra cisza nagle podpłynęła bliżej do mnie i po prostu mnie pocałowała. Najpierw nieśmiało, tylko wargi o wargi, potem mocniej. Jej usta były miękkie i trochę smakowały miętówkami.

    – Chodź wrócimy na brzeg, powiedziała.

    Na brzegu kiedy stanęła przede mną całkiem goła, przez chwilę tylko patrzyłem.

    Była piękna – szczupła, z małymi piersiami, z lekkim rumieńcem na dekolcie. Ja stałem jak kołek.

    Paula złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę stodoły, nie zawracając sobie głowy ubraniami. Po drodze zgarnęliśmy tylko sukienkę i koc.

    W środku pachniało sianem i kurzem. Rozłożyliśmy koc na kupie siana, księżyc wpadał przez szpary w dachu i malował srebrne paski na jej mokrej skórze. Paula położyła się na plecach, nogi lekko rozchylone, wciąż z kropelkami wody spływającymi po brzuchu.

    Położyliśmy się na kocu. Całowaliśmy się dalej, trochę niezdarnie.

    Próbowałem dotykać jej piersi – delikatnie, ale za delikatnie, bo się cofnęła, jakby łaskotałem.

    – Mocniej możesz – szepnęła.

    Ścisnąłem trochę bardziej. Sutki jej stwardniały, a ona jęknęła cicho. To był najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałem w życiu.

    Potem jej ręka powędrowała w dół. Dotknęła mnie – najpierw ostrożnie, jakby nie wiedziała, jak mocno można. Zacisnąłem zęby, żeby nie jęknąć za głośno.

    Poruszała ręką powoli, trochę za wolno, trochę za mocno, ale to i tak było nieziemskie.

    – Paula… – wychrypiałem. – Ja… nie wiem, jak…

    – Ja też nie – przyznała, całując mnie w szyję.

    – Ale możemy razem…Przewróciła się na plecy, rozchyliła nogi. Była już mokra – czułem to, kiedy nieśmiało dotknąłem jej między nogami.

    Palce mi się trzęsły, wsunąłem jeden, potem drugi – za szybko, bo skrzywiła się lekko.

    – Wolniej… – wyszeptała.

    Zwolniłem. Poruszałem palcami tak, jak widziałem kiedyś w filmach, ale nie byłem pewien, czy dobrze. Po chwili zaczęła oddychać szybciej, biodra jej się uniosły.

    To dodało mi odwagi. Położyłem się na niej. Próbowałem trafić – raz, drugi, trzeci. Za każdym razem wychodziło obok. W końcu Paula sięgnęła ręką i sama mnie naprowadziła.

    Było ciasno, gorąco, mokro. Wsunąłem się tylko trochę i już musiałem się zatrzymać, bo czułem, że zaraz eksploduję.

    – Poczekaj… – wysapałem.

    Zatrzymałem się, pocałowałem ją w czoło, policzki, usta. Czekałem, aż minie ten pierwszy impuls.

    Potem powoli, bardzo powoli ruszyłem dalej. Paula zacisnęła się na mnie, przygryzła wargę.

    – Boli? – zapytałem przerażony.

    – Trochę… ale dobrze boli. Nie przestawaj.

    Zacząłem się poruszać. Najpierw bardzo ostrożnie, potem trochę pewniej. Było… dziwnie. Cudownie, ale dziwnie – ciasno, mokro, gorąco, i cały czas bałem się, że zrobię coś źle.

    Raz za mocno pchnąłem – Paula jęknęła, ale zaraz złapała mnie za biodra i pokazała rytm.

    Po kilku minutach (chyba nie więcej niż pięć) poczułem, że już nie wytrzymam.

    – Paula… ja zaraz…

    Wyskoczyłem z niej dosłownie w ostatniej chwili, Paula złapała mnie za członka i zaczęła masować.

    Doszedłem mocno, głośno, z jakimś dziwnym, zwierzęcym jękiem.

    Potem po prostu opadłem na nią, dysząc jak po biegu.

    Leżeliśmy tak chwilę.

    – I co? – zapytała w końcu, głaszcząc mnie po włosach.

    – Było… niesamowicie – wychrypiałem. – Przepraszam, że tak szybko…

    – Głupi – zaśmiała się cicho, było pięknie.

    – Chcę żeby tobie też było dobrze, powiedział Wojtek, ale chyba nie dam rady drugi raz … powiedziałem z smutkiem.

    Pokażę ci – powiedziała cicho, biorąc moją rękę i prowadząc. – Tu… delikatnie… kółka…

    Robiłem dokładnie to, co pokazywała: wolne, lekkie kółka wokół tej małej, twardej grudki.

    Najpierw za słabo, potem za mocno – skrzywiła się lekko.

    – Spokojnie… tak, właśnie tak…Po chwili jej biodra zaczęły się poruszać same. Oddychała coraz szybciej, zaciskała palce na moim ramieniu.

    – Wojtek… niżej… wsadź palec…Wsunąłem jeden, powoli. Było ciasno, gorąco, ślisko. Poruszałem nim tak, jak mi pokazała – najpierw powoli, potem trochę szybciej.

    Drugą ręką dalej masowałem łechtaczkę.

    Paula zamknęła oczy, głowa jej odchyliła się do tyłu.

    – Drugi… dodaj drugi…Wsunąłem drugi palec. Teraz było jeszcze ciaśniej.

    Zacząłem poruszać nimi w środku, szukając tego miejsca, o którym czytałem w Internecie – tego, co podobno jest „z przodu”. Znalazłem

    – Paula nagle jęknęła głośno i zacisnęła się na moich palcach.

    – Tam… właśnie tam… nie przestawaj…Przyspieszyłem trochę. Jej biodra uniosły się z siana, całe ciało się napięło. Chciałem, żeby to trwało wiecznie, ale widziałem, że jest już blisko. Pochyliłem się i pocałowałem ją tam – najpierw nieśmiało, tylko językiem po łechtaczce. Smakowała słono i trochę słodko.

    Potem mocniej – wziąłem ją do ust, ssałem delikatnie, tak jak wcześniej sutki. Palce w środku nie przestawały.

    Paula złapała mnie za włosy, przycisnęła moją głowę mocno.

    – Wojtek… o Boże.

    Zacisnęła się na moich palcach tak mocno, że prawie nie mogłem ruszać. Całe ciało jej zadrżało, nogi się zatrzęsły, z ust wydobył się długi, cichy jęk – taki, jakby nie chciała, żeby ktoś usłyszał, ale nie mogła się powstrzymać.

    Trwało to kilka sekund. Potem opadła na siano, dysząc, z rozchylonymi ustami i błyszczącymi oczami.

    Wyciągnąłem palce powoli, niepewny, co teraz.

    Paula otworzyła oczy, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się – dopiero po chwili zorientowałem się na co patrzy. Mój penis stał na baczność.

    – Czyli jednak dasz radę drugi raz, roześmiała się, no to na co czekasz ….

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Jan nowak
  • Ponowne spotkanie z Arturem

    Następnego ranka obudziłem się z uczuciem, którego wcześniej nie znałem. Moje ciało było przyjemnie obolałe, a wspomnienie wieczoru z Arturem wywoływało we mnie falę gorąca i ekscytacji. Leżąc w łóżku, przesuwałem dłonią po gładkiej skórze mojego brzucha, tam gdzie wczoraj czułem jego nasienie. Uśmiechnąłem się do siebie, myśląc o tym, jak bardzo podobało mi się bycie Emily. Sms “Liczę na więcej” krążył mi po głowie nieustannie. Wziąłem telefon do ręki, wahając się przez chwilę, zanim napisałem odpowiedź. “Ja też. Dziękuję za wczoraj… to był najlepszy wieczór w moim życiu.” Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.?”To dopiero początek, Emily. Masz w sobie naturalny, kobiecy wdzięk. Chcę pokazać ci więcej. Umówmy się w ten weekend. Mam dla ciebie małą niespodziankę.” Przez cały tydzień żyłem tą obietnicą. Każdego wieczoru, zamykając się w swoim pokoju, wyciągałem spod łóżka torbę od Artura. Zakładałem stringi pod swoją zwykłą, chłopięcą odzież. Czułem ukradkową przyjemność, nosząc ten sekret pod ubraniem. Przeglądałem się w lustrze, wyobrażając sobie, jak wyglądałbym w sukience i z makijażem. Mój mały penisek stawał natychmiast twardy na te myśli. W czwartek wieczorem, gdy rodzice oglądali telewizję w salonie, odezwał się mój telefon. To był Artur. Serce zabiło mi mocniej. “Emilku… a może wolisz, żebym mówił do ciebie Emily?” – usłyszałem jego głęboki, spokojny głos.?”Emily… proszę” – wyszeptałem, zaciskając dłoń na materiale spodni, pod którymi kryły się koronkowe stringi.?”Dobrze, Emily. W sobotę mam dla ciebie coś wyjątkowego. Zarezerwowałem ten sam pokój. Tym razem jednak… przyniosę ci sukienkę. I trochę więcej kosmetyków. Chcę, żebyś poczuła się jak prawdziwa księżniczka.” Słowa “prawdziwa księżniczka” sprawiły, że poczułem zawrót głowy. Przez resztę wieczoru ledwo mogłem się na czymkolwiek skupić. W piątek po szkole, wykorzystując nieobecność rodziców, wziąłem długi prysznic, ponownie goląc dokładnie całe swoje ciało, by skóra była idealnie gładka. Tym razem sięgnąłem nawet po piling, chcąc, by była miękka i przyjemna w dotyku. Sobota nadeszła wreszcie. Rodzice znów wyjechali, więc nie musiałem się z niczego tłumaczyć. Pakowanie było tym razem prostsze – do małej torby włożyłem tylko swoje zwykłe ubrania. Punkt osiemnasta byłam pod hotelem. Drżenie w dłoniach i kolanach było jeszcze silniejsze niż poprzednio. Wysłałam smsa. “Jestem.” “Pokój 305. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć, jak pięknie będziesz wyglądać.” Kiedy zapukałam do drzwi, otworzył je uśmiechnięty Artur. Wyglądał jeszcze bardziej elegancko niż ostatnio, w dopasowanych spodniach i ciemnym swetrze. Pociągnął mnie delikatnie do środka i zamknął drzwi. “Cześć, skarbie” – szepnął, całując mnie w policzek. Jego dłonie opadły na moje biodra. – “Gotowa na metamorfozę?” Skinęłam głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Wręczył mi dwie torby – jedną większą, z ubraniami, i drugą, mniejszą, kosmetyczkę, która wyglądała na profesjonalną. “Idź, przygotuj się. Nie śpiesz się. Chcę, żeby wszystko było idealne.” W łazience, z drżącymi rękami, otworzyłem większą torbę. Zaparło mi dech. W środku leżała elegancka, czarna sukienka z jedwabiu, sięgająca do połowy uda. Do tego nowa para czarnych, jedwabnych stringów, stanik z push-upem (Artur pamiętał o moim drobnym biuście) i zestaw pończoch z koronkowymi mankietami oraz pasem do nich. Buty były tym razem eleganckimi czółenkami na obcasie, ale niższym niż poprzednie szpilki, idealnie pasującymi do sukienki. W drugiej torbie znalazłem cały arsenał kosmetyków: podkład, korektor, cienie do powiek, eyeliner, róż i błyszczyk. Była tam nawet mała buteleczka bardzo kobiecych, kwiatowych perfum. Zacząłem od nałożenia stringów i stanika. Następnie z wielką starannością nałożyłem pończochy, przypinając je do pasa. Kiedy w końcu wsunąłem na siebie sukienkę, materiał był tak miękki i gładki, że aż westchnąłem z rozkoszy. Spojrzałem w lustro i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Odbijała się w nim… dziewczyna. Elegancka, subtelna i niezwykle kobieca. Z zapartym tchem zabrałem się za makijaż, używając lżejszej ręki, starając się podkreślić, a nie przekolorować. Kiedy na końcu spryskałem się perfumami i włożyłem czółenka, a także perukę, poczułem się jakbym narodził się na nowo. Kiedy otworzyłam drzwi łazienki, Artur stał naprzeciwko, oparty o framugę. Jego oczy rozszerzyły się, a usta rozchyliły w niemym zachwycie. “Boże… Emily… jesteś… doskonała” – wyszeptał, podchodząc do mnie. Jego dłoń delikatnie pogładziła mój policzek. – “Jesteś piękniejsza niż śmiałem to sobie wyobrazić.” Pociągnął mnie w stronę stojącego w kącie pokoju pełnego lustra. Stanęliśmy przed nim, a on objął mnie od tyłu, opierając brodę na mojej głowie. “Popatrz się” – szepnął. – “Popatrz, jaka jesteś piękna. To jesteś ty. Prawdziwa ty.” W jego ramionach, ubrana w jedwab, poczułam się jakbym wreszcie znalazła swoje miejsce. Odwróciłam głowę i pocałowałam go, a on odpowiedział na pocałunek z czułą namiętnością. Jego dłonie sunęły po jedwabiu mojej sukienki, gniotąc materiał i odkrywając kształt mojego ciała pod spodem. “Chcę cię poznać… całą” – mruknął, sięgając do zameczka na mojej sukience. Rozpiął go powoli. Jedwab opadł z moich ramion i zsunął się na podłogę, tworząc czarną kałużę u naszych stóp. Stanęłam przed nim tylko w stringach, pończochach i staniku. Jego wzrok palił moją skórę. “Na kolana, Emily” – rozkazał łagodnie, ale stanowczo. Uklękłam, a on zdjął sweter i rozpiął spodnie. Jego członek był już twardy i gotowy. Tym razem nie czułam nieśmiałości. Wzięłam go pewnie w dłoń i bez namysłu objęłam ustami, chcąc mu sprawić taką samą przyjemność, jaką on sprawiał mnie. Jego jęki i pochwały były dla mnie muzyką. Kiedy doszedł, połknęłam wszystko, czując dumę, że potrafię go tak zaspokoić. “Następnym razem nauczę cię, jak robić to jeszcze lepiej” – obiecał, pomagając mi wstać. – “Ale teraz… teraz chcę zobaczyć, jak tańczysz.” Poprowadził mnie na środek pokoju, włączył na telefonie nastrojową muzykę i zaczął ze mną tańczyć. Jego dłonie błądziły po moim ciele, przez jedwabną bieliznę, ściskając moje pośladki, gładząc uda. Czuliśmy się jak w transie. Po chwili położył mnie na łóżku, twarzą do dołu. Zdejmował ze mnie pończochy i stringi powoli, pieszczotliwie, całując każdy odsłonięty fragment skóry. Kiedy w końcu byłam całkiem naga, sięgnął po żel. “Tym razem… chcę, żebyś była na górze” – powiedział, kładąc się na wznak i sadzając mnie na sobie okrakiem. – “Pokaż mi, czego się nauczyłaś.” Siedziałam na nim, czując główkę jego penisa u wejścia do mojego odbytu. Powoli, centymetr po centymetrze, opuszczałam się na niego, aż wypełnił mnie całkowicie. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach, prowadząc mnie, pomagając mi znaleźć rytm. Patrzył mi w oczy, a w jego spojrzeniu była mieszanka pożądania, czułości i… dumy. Byłam jego Emily. Ujeżdżałam go tak przez dobre kilkanaście minut, aż w końcu kazał mi zejść, uklęknąć na łóżku i wypiąć dupcię. Gdy to zrobiłam, wszedł we mnie jednym silnym, płynnym ruchem. W czasie gdy mnie tak posuwał, słyszałam jak jego jądra odbijają się od moich pośladków, na którym co jakiś czas lądowała jego ręka. Po kilku mocniejszych pchnięciach mój malutki, ale twardy penisek wystrzelił porcję nasienia. Kilka minut później doszedł również i Artur, który wystrzelił ogromną porcję spermy w samym środku mojego odbytu. Leżąc później wtulona w jego ramię, z jego nasieniem powoli sączącym się ze mnie, czułam się bardziej sobą niż kiedykolwiek wcześniej. Nie byłem już Emilem, 16-letnim chłopcem z sekretem. Byłam Emily. I wiedziałam, że to dopiero początek mojej prawdziwej historii. Po kilku minutach leżenia i rozmawiania postanowiłam zacząć się zbierać. Pocałowałam Artura w usta, a następnie wstałam z łóżka i pozbierałam ubrania. W łazience schowałam je do torby i zmyłam makijaż. Wzięłam szybki prysznic, po którym ubrałam się w swoje normalne ciuchy. Kiedy wyszedłem z łazienki jako Emil, Artur powiedział żebym wziął ze sobą również te ubrania, a także kosmetyki. Na do widzenia namiętnie się pocałowaliśmy, a gdy wychodziłem z pokoju Artur klepnął mnie w pośladek, co sprawiło, że cały się zarumieniłem. Wróciłem do domu późno, ale na szczęście rodziców nadal nie było. Schowałem torbę z ubraniami i drugą z kosmetykami pod łóżkiem obok poprzedniej, a następnie wziąłem długi prysznic. Gdy położyłem się później na łóżku zauważyłam sms od Artura z propozycją następnego spotkania za tydzień.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Sissy Emily

    Hejcia! Przepraszam, że od dawna nic nie publikowałam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie tę długą nieobecność, a także, że spodoba wam się kontynuacja historii.

  • Nagi blizniak

    Gdy śpi się zupełnie nago na stancji ze współlokatorem w jednym pokoju, ponosi się ryzyko. Co prawda, jako chłopak nie zajdę w ciążę, ani raczej nie zostanę zbolcowany. Ponoszę jednak ryzyko bycia oglądanym w miejscach, które nie powinny być oglądane. A gdy kolega z pokoju robi ci niespodziankę, zapraszając swojego znajomego, zaczyna się ostra jazda.

    Rozpoczynając studia, wynająłem miejsce w pokoju i miałem współlokatora. Początki zawsze są trudne, ale szybko doszliśmy do porozumienia. Na drugim roku poznałem ładną dziewczynę Klaudię. Często zapraszałem ją na stancję. Oczywiście nie mówiłem jej o sypianiu na golasa przy koledze z pokoju. Kolega też nic nie wspominał. Nie wspomniał również o jednej ważnej rzeczy — że koleguje się z bratem bliźniakiem mojej dziewczyny. Pewnego razu przed weekendem piliśmy sobie piwko. Kolega wiedział, że jak tylko się upiję, to pójdę spać, a sypiam goły. Uznawał to za normę. Nie pomyślał, więc, że to coś złego, jeśli zaprosi tu swojego kumpla Grześka. Lojalnie poinformował mnie o tym, a ja półprzytomny zgodziłem się bez żadnych refleksji. Niestety nie doczekałem, żeby go poznać. Grzesiek przyszedł do nas późną nocą, gdy leżałem już błogo upojony z gołym kroczem i świat mnie nie obchodził. Każdy szczegół mojego ciała można było dokładnie obejrzeć, ale na szczęście ich to nie interesowało. Jesteśmy przecież normalnymi facetami. Nie obchodziło mnie, że byłem goły przy jakimś gościu. Do czasu, gdy zobaczyłem go kilka dni później… Był idealną kopią mojej laski tyle, że w wersji męskiej. Te same błękitne oczy, te same usta. Dopiero teraz zrobiło mi się naprawdę wstyd, że widział mnie nago. Obleciał mnie też strach, że być może powiedział coś mojej dziewczynie i ją stracę. Za chwilę jednak jakikolwiek rodzaj odczuwanego zażenowania zastąpiło podniecenie. Zrobiłem to, czego pragnąłem, ale wstydziłem się przy Klaudii — pokazałem swoje ciało. Jeszcze tego samego dnia spotkałem się z nią. Było dziwnie. Patrząc na nią, myślałem o jej bracie, o tym, że widział mnie nago. Trochę mi to przeszkadzało, trochę kręciło.

    Kilka tygodni później znowu spałem goły, gdy odwiedził nas Grzesiek. Tym razem jednak obudziłem się, zanim wyszedł. Leżałem na golasa i spojrzałem mu w oczy. Poczułem się, jakbym oddał się Klaudii, o czym zawsze marzyłem. Za to będąc z Klaudią, czułem frustrację, że nie mogę posunąć się dalej. Pewnego razu doszło do nieoczekiwanego zdarzenia — zobaczyłem Grześka w naszej łazience całkiem gołego. Od tej pory, będąc z Klaudią, miałem przed oczami nagiego Grześka, a gdy odwiedzał nas Grzesiek, fantazjowałem o Klaudii. W końcu sam już nie wiedziałem, co mnie kręci. Oni są przecież identyczni z tą różnicą, że Grzesiek widział mnie nago a ja jego. W końcu rzuciłem Klaudię, a Grzesiek odwiedzał nas bardzo często i spałem przy nim nago, co bardzo mi się podobało.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Karl Cr
  • Przyjazn po latach

    Spędziła wieczór przed lustrem w pokoju hotelowym, wciąż zmieniając sukienki, przeglądając się zniecierpliwiona i zdenerwowana. Każdy wybór wydawał się niewłaściwy — za skromna, za odważna, za oczywista. Bielizna pod sukienką była kolejnym dylematem, subtelnym akcentem, który miała poczuć tylko ona, a który miał jej dodać pewności siebie.

    Serce biło jej szybciej, myśli krążyły wokół niego, a dłonie mimowolnie drżały. „Nie przesadź, niech będzie naturalnie… ale niech przyciąga wzrok”, powtarzała sobie w myślach, próbując opanować mieszankę stresu i ekscytacji.

    Kiedy wreszcie weszła do restauracji i ujrzała go siedzącego przy stoliku, wszystko inne zniknęło. W jednej chwili jej ciało zareagowało na jego obecność — drobny dreszcz przebiegł po plecach, serce zabiło mocniej, a ona poczuła, że wciąga powietrze głębiej, próbując ukryć drżenie.

    Uśmiechnął się do niej, a ona odruchowo odwzajemniła uśmiech, choć w środku czuła mieszankę ekscytacji i niepewności. Każdy jego gest, lekkie przesunięcie ręki po stole, spojrzenie, które zawisło nieco za długo, sprawiało, że włosy na karku stawały jej dęba, a umysł gubił się w niedopowiedzeniach między nimi.

    Rozmowa zaczęła się nieśmiało, powoli, od neutralnych tematów, ale wkrótce jej słowa i uśmiechy nabrały wagi. Każde ich spojrzenie, każda pauza w dialogu, każdy przypadkowy kontakt dłoni przy kieliszku wina niosły ze sobą ładunek, który można było wyczuć, ale nie nazwać

    Zauważyła jego wzrok na swoim biuście, spojrzała w dół by ocenić, na co konkretnie patrzy. Jej niezdarność spowodował mokrą plamkę od wody na sukience. Widziała dokładnie zarys sutka, który z podniecenia chciał przebić się przez mokrą tkaninę. Zaczerwieniła się i chusteczką przetarła mokre miejsce. Efekt był odwrotny do zamierzonego, teraz podrażniony sutek przebijał jeszcze bardziej – żałowała, że ta sukienka tak dobrze prezentuje jej ciało, inaczej ubrała, by jakoś biustonosz.

    Jej ciało reagowało na te drobne gesty, na elektryczną bliskość, którą czuli, nawet, gdy siedzieli po przeciwnych stronach stołu. Wiedziała, że on to czuje. Wiedziała, że oni oboje to czują. I choć żadne z nich jeszcze nie wypowiedziało tego wprost, atmosfera między nimi była gęsta od pożądania, emocji i napięcia, które same w sobie były niemal namacalne.

    Zsunęła szpilkę ze stopy i powolnym ruchem przesunęła nią po jego nodze w górę by potem kierować ją wzdłuż uda. Widział jego miną, zaskoczenie. Przerwał w połowie zdania i zamknął oczy czerpiąc z chwili garściami. Czuła podniecenie obserwując jego reakcję, czuła zbierającą się wilgoć.

    – Chodźmy na drinka – powiedziała w końcu, a jej głos był spokojny, lecz w nim kryło się wszystko, co w środku wrzało.

    Gdy wyszli razem z restauracji, każdy ich ruch, każde muśnięcie ramionami w wąskim korytarzu było jak cichy taniec. Ona czuła ekscytację, elektryzujące napięcie, które nie potrzebowało słów, by być zrozumiałym.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Dnss
  • Hedonistyczna parka cz. 7

    Odświeżyliśmy się pod umywalką, ubraliśmy i ruszyliśmy do auta. Wyszukałem wiadomość z lokalizacją, gdzie mam się udać i ruszyłem. Droga minęła szybko. Zaparkowałem przed bramą, była już minuta po dziesiątej. Eliza rozglądała się przez okno, ja nerwowo stukałem w kierownicę.

    — Ładny dom. Ciekawe czym się zajmuje — skomentowała.

    Nie zdążyłem odpowiedzieć, telefon zaczął wibrować. Było to wideo-połączenie od Martyny. Oparłem się ramieniem o drzwi kierowcy, lekko odwracając się od Elizy i odebrałem.

    — Cześć Kamilu, jeszcze chwilka, dwie, trzy minuty i wychodzę — wysapała do telefonu. Na ekranie zauważyłem całą scenę, która odbywała się w tamtej chwili. Martyna leżała na kanapie, piersią do siedziska, pupę miała uniesioną w pozycji na pieska. Jej sukienka była podwinięta do połowy pleców, piersi zakryte. Makijaż na twarzy rozmazany od łez, ale wiem, że nie był to płacz. Raczej łzy od krztuszenia się kutasem Marka. Poczułem ukłucie, gdzieś w środku. Ukłucie zazdrości, lekkiej złości. Niby nasz związek był otwarty, jednak człowiek nigdy nie wyzbędzie się całkowicie instynktów. Żaden samiec nie chce dzielić się swoją samicą. Skąd jednak to drugie uczucie, totalne podniecenie, które przyćmiewa ból?

    — O tak, nie przestawaj, Marek — jęczała lekko opuszczając telefon.

    Rozłączyła się. Czułem ścisk w gardle. Ścisk w gardle i podniecenie. Podniecało mnie to, że moja ukochana żona jest rżnięta przez innego mężczyznę.

    — Wszystko w porządku? — zapytała Eliza, wyglądała na przejęta.

    — Tak mała, wszystko dobrze — uśmiechnąłem się do niej.

    Światło przed domem zaświeciło się, z otwierających się drzwi wyłoniła się Martyna, zaraz za nią dobrze zbudowany, lekko siwy mężczyzna.

    — Usiądź z tyłu, proszę — poleciłem nastolatce, wychodząc z auta. Stanąłem przy drzwiach pasażera, których Eliza nie zamknęła po sobie. Marek machał mi spod domu, odmachałem. Patrzył to na mnie, to na idącą w moją stronę kobietę.

    — Cześć mężu — powiedziała Martyna. — Pamiętasz o karze? Do roboty — rozkazała głosem nie akceptującym sprzeciwu.

    Stanęła przede mną, uśmiechnięta, niemal pokazując zęby. Wyglądała obłędnie. Rozczochrana, różowe z podniecenia poliki, rozmazany makijaż. Mieniące się za nią światło z domu Marka akcentowało jej wspaniałą figurę, ale również gęsty, jasny płyn pokrywający jej twarz i dekolt. Sznurki ciągnącego się nasienia opadały jej z brwi, warg oraz brody. Kilka porcji spermy zatrzymało się na piersiach, kilka kropel padło na sukienkę. Więc to jest moja kara. Spojrzałem na okno pasażera z tyłu. Eliza była przyklejona do niego, obserwowała całą sytuację, przyśpieszonym oddechem parując część okna.  Nie zwlekałem, nie chcąc niecierpliwić Martyny. Zbliżyłem się do niej. Zacząłem od czoła. Zlizywałem w górę porcje nasienia, jednak spływało mi po języku. Musiałem je ssać, aby wszystko wciągnąć. Nie chciałem zostawiać żadnych śladów. Odrobina była we włosach. Tu było trudniej, ale dałem radę. Lizałem, ssałem i całowałem twarz mojej żony. W normalnych okolicznościach wydałoby się to obrzydliwe, jednak podniecenie zrobiło swoje. Spijałem spermę kochanka Martyny jak jakąś ambrozję. Zerkałem, co chwilę na Elizę, próbując wyczytać z jej twarzy, co myśli. Spojrzałem na Marka. Obserwował bez widocznych emocji. Zlizałem ostatnią plamę nasienia z brody Martyny, schyliłem się do jej piersi. Przycisnąłem się do nich jak niemowlak szukający sutka matki. Ostatnia kropla z sukienki i była czysta.

    — Gotowe — oznajmiłem.

    — Dobrze. Smakował ci Marek? — zapytała, wbijając kolejną szpilkę.

    — Tak — odpowiedziałem szczerze. Naprawdę nie smakował źle. Był raczej neutralny. Martyna wsiadła do auta, zamknąłem za nią drzwi, następnie sam wsiadłem i odpaliłem silnik.

    — Hej Elizka, jak podoba ci się druga strona mojego męża? — zapytała życzliwie, jakby była zupełnie inną osobą.  — Fajnie, że też przyjechałaś.

    — Nie spodziewałam się — zaczęła, zerkając to na mnie, to na Elizę w odbiciu lusterka wstecznego.  — To było ekscytujące. Jakbyś miała super władzę.

    Eliza była faktycznie zafascynowana naszą relacją. Była jej ciekawa, wyglądało, jakby chciała ją zgłębić. Byłem tylko ciekaw, w jakiej roli.

    — Można powiedzieć, że mam, prawda, kochanie? — stwierdziła szczypiąc mnie w polik, pokazując dominację.

    Lubiłem to. Lubiłem, kiedy mną pomiatała, gdy dominowała. Nigdy nikomu nie pokazałem tej strony, poza Martyną. No i oczywiście jej kochankami, jednak oni byli tylko pionkami w naszej grze. Pionkami takimi jak Eliza, która przytrafiła się w naszym życiu. Można powiedzieć, że była drobnym prezentem od Martyny żebym też mógł poczuć to, co czuje ona za każdym razem, gdy jest innym. Grałem dalej.

    — Tak kochanie.

    — Eliza, kara Kamila się jeszcze nie skończyła, ale to w domu. Jeżeli będziesz chciała, możesz dołączyć. Co ty na to? — zaproponowała Martyna.

    — Co masz na myśli? — nastolatka przysunęła się między nasze fotele podekscytowana.

    — Zajrzyj do torby — poleciła moja żona.

    Eliza sięgnęła torbę, którą chwilę wcześniej Martyna rzuciła do tyłu. Otworzyła ją wydając cichy okrzyk: — Ooo… Chętnie dołączę — powiedziała zamykając torbę. Oparła się o siedzenie, zapięła pasy.

    Ruszyliśmy. Dziewczyny rozmawiały całą drogę, Eliza opowiedziała o niemal wszystkich zdarzeniach z tego dnia, ja pełniłem rolę szofera. Dotarliśmy do domu. Martyna wręczyła torbę Elizie, a mnie zaciągnęła do sypialni. Pomogłem zrzucić jej sukienkę, Eliza w tym czasie poszła do łazienki. Martyna położyła się na łóżku i rozkazała:

    — Dokończ czyszczenie, misiu — zsunęła majtki i rozłożyła nogi.

    Bezzwłocznie rzuciłem się na łóżku i zanurkowałem między nogami żony. Nie była świeża. Cały dzień na nogach, zostawił na jej cipce słonawy smak potu i moczu, przyprawiony aromatem kutasa Marka.  Ciągnąłem jej wargi sromowe, wylizywałem każdą szczelinkę jej szparki. Nie pomijałem nawet milimetra. Podniecenie narastało. Bezwiednie wyciągnąłem rękę w stronę penisa, jednak ciągnący ból na pośladku powstrzymał mnie.

    — Nie wolno! — warknęła Eliza, stojąca za mną. Trzymała w ręku krótki, skórzany bat, zakończony czarnym prostokątem, również ze skóry. Wczuła się w rolę, jakby urodziła się gotowa. Momentalnie podłapała rytm i ton sytuacji. Ciężko było uwierzyć, że ta dziewczyna ma dopiero piętnaście lat. Boję się pomyśleć, jaką nimfą będzie w wieku Martyny.

    Kontynuowałem czyszczenie krocza Martyny, gdy poczułem, że Eliza ściąga mi spodnie.

    — Wyżej dupa — rozkazała ciągnąc mnie za biodra.

    Po chwili poczułem zimny, gęsty płyn, spływający między pośladkami. Na chwilę odrywając się od cipki żony, spojrzałem przez ramię by dostrzec nastolatkę z lubieżnym uśmieszkiem, ściskającą buteleczkę lubrykantu. Na dłoniach miała czarne, lateksowe rękawiczki.

    — Mogę zaczynać? — rzuciła Eliza, jednak pytanie nie było skierowane do mnie.

    — Zaczynaj, mała — odpowiedziała Martyna.

    Poczułem nacisk na odbyt. Eliza bez większej trudności wepchnęła we mnie mały paluszek. Poruszała nim, wkładała raz głębiej, raz płyciej. Przesuwała wzdłuż ścianki odbytu, jakby próbując poszerzyć mój otwór. Chichot dobiegający zza pleców był dowodem, że świetnie się bawiła. Martyna przyciskała moją twarz do krocza. Eliza penetrowała mój odbyt co chwilę zmieniając palce. W pewnym momencie, Martyna odsunęła się, zostawiając mnie w pozycji na pieska, z Elizą eksperymentującą przy moich pośladkach.

    — Kamilu, zarówno ja, jak i z tego co wiem Eliza, obciągałyśmy ci. Twoja kolej na rewanżyk — uśmiechnęła się, wyciągając chwytając dwie uprzęże z dołączonymi gumowymi penisami. Na oko miały około osiemnaście centymetrów długości. Były znacznie większe niż mój statystyczny penis. Żona podała Elizie jeden, a sama zaczęła ubierać drugi. Zauważyłem, że Eliza uważnie obserwuje Martynę ubierającą zabawkę, widocznie nigdy nie miała do czynienia z takim sprzętem. Po chwili obie były już wyposażone w sztuczne przyrodzenia. Eliza wróciła za mnie, złapała mnie za biodra i przesunęła kilka razy gumowym przedmiotem między moimi pośladkami, zbierając sporo żelu nawilżającego. Martyna podeszła z przodu.

    — Powiedz „a” — rozkazała, ręką próbując otworzyć mi usta.

    Nie protestowałem. Jak tylko zobaczyła szczelinę między wargami, wepchnęła sztucznego kutasa do buzi. Poczułem napieranie na odbyt. Druga dziewczyna napierała czubkiem gumowego dildo na wrażliwy zwieracz. Była delikatniejsza niż Martyna, która znała moje limity. Martyna chyba dała jej sygnał, gdyż nastolatka w pewnym momencie pchnęła wbijając we mnie syntetycznego kutasa.

    — No już chyba Eliza nie jest twoją suczką, co? — zapytała Martyna klepiąc mnie w pośladek. — Elizka, rżnij naszego chłoptasia, po same jaja.

    Martyna była nieźle nakręcona. Nie pozwalała mi się dotykać. Czułem jak z kutasa cieknie mi ciągnący się śluz plamiąc opuszczone spodnie i prześcieradło. Eliza zachęcona słowami starszej koleżanki wbiła paznokcie w moje biodra i dociskała się jeszcze mocniej.

    — Wyzwij go. Zobaczysz, że jak będzie przyjemnie. On to lubi — poleciła żona, wpychając mi całe osiemnaście centymetrów do gardła. Bolało, chciało mi się rzygać, ale byłem też nieziemsko nakręcony.

    — Teraz ty jesteś moją suczką — Eliza rozkręcała się, klepiąc mnie po dupie. — Zobacz Martyna, cały twardy, faktycznie lubi być poniżany. Lubisz to, suczko?

    Martyna wycofała kutasa z gardła dając mi chwilę na odpowiedź, policzkując mnie lekko na zachętę.

    — Lubię.

    Eliza przyśpieszyła penetrację. Widać, że pastwienie się nade mną sprawiało jej przyjemność. Po chwili powiedziała:

    — Martyna, on chyba ma za luźną dupę. Nic nie czuje. Masz coś większego?

    Nie słyszałem odpowiedzi, walczyłem o oddech z kawałkiem gumy drażniącym migdałki. Dildo powoli wysuwało się z mojej dupy, moment opuszczenia ciała obcego ogłoszony został przez charakterystyczne mlaśnięcie wyrównującego się ciśnienia. Martyna skierowała mnie na plecy. Usiadła mi na twarzy, mokrą cipką rozsmarowała swoje soki po ustach, czole, nosie.  Rękoma przyciągnęła mi uda do klatki piersiowej, przez co moje pośladki podniosły się nieznacznie. Z drugiej strony była Eliza, gotowa, smarująca żelem przymocowane dildo. Znacznie większe niż wcześniej. Jego średnica była co najmniej dwukrotnie większa od poprzedniego. Było też o kilka centymetrów dłuższe.

    — Martyna, zobacz na to. Patrz jaki malutki! — nastolatka roześmiała się chwytając mojego penisa, który w wyniku penetracji odbytu i braku jakiegokolwiek dotyku, zauważalnie się skurczył, był miękki. Jednak wciąż niezwykle czuły na pieszczoty.

    — Uuu… Misiu, nie podobamy ci się? — pytała Martyna z udawaną litością. — To nic nie szkodzi, nie potrzebujemy cię twardego. Dziś jest nasza noc — oznajmiła przybijając piątkę Elizie. — A teraz liż, ssij. Zrób mi dobrze — rozkazała.

    Eliza w tym czasie nakierowała potężnego członka na mój odbyt i stopniowo napierała. Starałem się wyluzować, zaakceptować rozpychający mnie przedmiot, by jak najmniej bolało. Jęczałem. Trochę z bólu, trochę z rozkoszy.

    — No dalej, wpuszczaj go — zarządziła dziewczyna pchając coraz mocniej. — Do zerżnięcia małolaty byłeś pierwszy, a kiedy role się odwracają to już nie jesteś taki macho.

    Jej słowa trochę bolały, ale były prawdziwe. Sięgnąłem rękoma do Elizy. Złapałem ją delikatnie za biodra i pomagałem jej przeć, nadając rytm zsynchronizowany z moim ciałem. Po tym poszło znacznie lepiej. Weszła głęboko. Ponad połowa gumowego kutasa była we mnie. Cofała i powtarzała ruch, z każdym razem wchodząc głębiej i głębiej. Jęczałem, stękałem. Sflaczały kutas skierowany był do pępka, zalany przeźroczystą cieczą. Jądra niemal schowały się do brzucha. Eliza co jakiś czas pstrykała palcami to w jedno, to w drugie jądro. Myślałem, że eksploduję. Eliza każdym pchnięciem drażniła prostatę. Byłem tak podniecony, że wystarczyłoby kilka ruchów ręką bym spuścił się na siebie.

    — Jak idzie? Dojdziesz? — nastolatka zapytała Martynę.

    — Już prawie… Już…— Martyna przycisnęła cipkę do mojej twarzy jeszcze mocniej, usiadła praktycznie nie podpierając się. Poczułem językiem jak ścianki jej pochwy rytmicznie kurczą się. Dochodziła. Jęknęła, podniosła się ze mnie.

    — Chcesz się zamienić? — wysapała do Elizy.

    — Tak — Eliza wyciągnęła kutasa z odbytu, schyliła się chwilkę, jakby obserwując rozepchany otwór, który zostawiła po czym bez słowa usiadła mi na twarzy. — Wykaż się, suczko to może jeszcze kiedyś dotknę twojego kutasa — mocno weszła w rolę dominy.

    Bardzo mi się to podobało, Elizie zresztą też. Przycisnęła cipkę do moich ust i nosa, dildo przyczepione uprzężą opadło mi na klatkę. Martyna przeszła z drugiej strony i bez słowa wbiła się między pośladki. Jej sprzęt był jeszcze większy niż ten, który był we mnie przed chwilą. Rżnęła mnie trzymając moje pięty uniesione w górze, regularne tarcie prostaty sprowadzało niekontrolowane wyrzuty rzadkiego preejakulatu ze sflaczałego penisa prosto na brzuch. Byłem blisko orgazmu. Eliza przyśpieszała. Kręciła biodrami na mojej twarzy. Starałem się ruszać językiem by jak najczęściej drażnić jej małą łechtaczkę. W pewnym momencie poczułem, że dziewczynę jakby przeszedł impuls elektryczny. Napięła się, przycisnęła jeszcze mocniej do moich ust, a po brodzie spłynęła odrobina ciepłego, przezroczystego płynu prosto z jej szparki. Jęknęła i przesunęła kroczem wzdłuż mojej twarzy, w kierunku czoła, schodząc ze mnie całkowicie. Prawdopodobnie orgazm trochę przyćmij jej umysł, gdyż ma chwilę wyszła z roli dominy i pocałowała mnie.

    — Wygląda na to, że zrobiłeś co do ciebie należało — oznajmiła Martyna odpinając od uprzęży dildo. Pchając moją dupę do góry, dała sygnał bym podwinął nogi jak najwyżej. Oparty byłem praktycznie samymi ramionami i karkiem o łóżko, nogi miałem uniesione w górę, w pozycji „świeca”. Odrobinę opuściłem kolana tak, że kutas był kilkanaście centymetrów od mojej twarzy. Eliza leżała obok głęboko dysząc, Martyna zaś, penetrowała mój odbyt odczepioną zabawką, a drugą ręką masowała mojego półtwardego penisa. Po kilku ruchach poczułem, że zwieracz zaczyna mimowolnie zaciskać się na gumowym penisie, moje wnętrze przeszywały fale przyjemnych napięć, a penis zaczął tryskać salwami gorącego nasienia.

    — Otwórz usta — rozkazała żona.

    Posłusznie to zrobiłem, łapiąc ostatnie wyrzuty nasienia, natychmiastowo je połykając. Po wszystkim padłem na plecy. Eliza wciąż dochodziła do siebie, a Martyna położyła się obok mnie, ręką powoli wyciągając gumową seks zabawkę, szepnęła:

    — Kocham cię, Kamil. Najmocniej na świecie.

    Przytuliła się do mnie, zamknęła oczy. Eliza podniosła się, oparła na kolanach tuż przy nas.

    — Fajnie było — oznajmiła.

    Martyna roześmiała się, wyciągnęła rękę do Elizy, przyciągając ją do mnie. Obie leżały wtulone we mnie, żona prawie zasypiała, nastolatka zaś, bawiła się porcją nasienia, które spłynęło z mojej brody na klatkę.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Nuclear Banana
  • Hedonistyczna parka cz. 8

    — No i jak, pójdziemy razem? Dalej, nie daj się prosić — nalegała żona.

    — Kurde, nie wiem. Nie będzie dziwnie?

    — No przecież sam mówiłeś, że chciałeś kiedyś spróbować — przekonywała. — Zresztą jak nie będziesz miał ochoty, nie musisz nic robić. Po prostu bądź tam ze mną. A wiem, że lubisz na mnie patrzeć, świntuchu — zmieniła taktykę. — Będzie mi raźniej jak będziesz obok, no i w ogóle jak dołączysz to po prostu kumulacja fantazji odhaczona!

    Ciężko było jej odmówić. Doskonale wiedziała, które guziki nacisnąć by dostać to, czego chce. Miała rację. Chciałem spróbować. Jedną z fantazji było być z mężczyzną, ale nie romantycznie. Nie obchodzą mnie czułości, pocałunki czy tulenie. Jedyne czego chciałem od innego gościa to kutas, bez zbędnej otoczki. Wyjście do nowego seks klubu, w którym niedawno otwarto kabinę glory hole, było idealną okazją by dostać to, czego chciałem. Nie chciałem przesadnie tryskać entuzjazmem.

    — Dobrze, skoro tak ci zależy — próbowałem przedstawić to jakbym robił jej przysługę, za którą kiedyś będzie mogła się zrewanżować. — Pójdziemy.

    Martyna rzuciła mi się na szyję, pocałowała w polik i zaczęła wyliczać:

    — Super, to zarezerwuję kabinę na początek na godzinę. Myślę, że nie potrzeba dłużej. Jak będzie fajnie to pójdziemy kiedyś jeszcze. Dopiero za tydzień będzie, bo to muszą zebrać ekipę, badania i takie tam. Wszystko musi być profesjonalnie, nie, skarbie? — dopytała, nie dając czasu na odpowiedź. — W ogóle co za czasy. Będziemy obciągać komuś i jeszcze musimy za to płacić. No skandal normalnie. Pewnie faceci, którym zrobimy dobrze też płacą. Wszyscy płacą, klub się bogaci. Co za biznes.

    Przerwała na złapanie oddechu, co umożliwiło mi wtrącenie się:

    — No widzisz, jest jakiś pomysł na biznes. Jak się przeprowadzimy, to otworzymy taki klub i będziemy do starości liczyć pieniądze. Ale jesteś na to nakręcona, co?

    — No jeszcze jak. Przez godzinę zabawa, bez przerwy, z moim ukochanym — rozmarzyła się.

    Nagle po mieszkaniu rozległo się ciche stukanie w drzwi wejściowe. Przez wizjer dostrzegłem znajomą twarz.

    — Cześć Elizka, wejdź — przywitałem nastolatkę. Zmieniła się. Nie była już tą drobną, szczupłą dziewczyną, która kilka miesięcy temu przychodziła do Martyny na korepetycje. Niegdyś, pierwszym co człowiek dostrzegał patrząc na nią, była młodzieńcza niewinność zmieszana z bijącą po oczach seksualnością. Teraz, te atuty, przyćmione są przez okrągły, wylewający się z leginsów, ciążowy brzuszek nastolatki. Wciąż wygląda obłędnie, jednak w inny sposób. Poza tym, jej piersi były znacznie większe. Niestety, od kilku miesięcy nie widziałem jej nago. Miałem nadzieję, że rychło się to zmieni.

    — Cześć. Byłam u lekarza. Już na sto procent pewne, będzie chłopak — oznajmiła uradowana.

    — Gratuluję! — Martyna doskoczyła do dziewczyny całując ją w czoło.

    — Super — dodałem, mierząc ją wzrokiem od tyłu. Jej pupa i biodra były nieco szersze. Wyglądała niezwykle kusząco, miałem ochotę ścisnąć te pośladki, jednak wstrzymałem się.  — Napijesz się czegoś? Może coli? — zaproponowałem.

    — Wodę poproszę. Lekarz nie pozwala mi pić nic słodkiego. Mówi, że ryzyko cukrzycy ciążowej — zaczęła nastolatka. — Czuję się jak balon. Jak hipopotam.

    — No co ty, ślicznie wyglądasz. W ogóle cokolwiek przytyłaś? Nie wygląda na to — Martyna starała się pocieszyć Elizę, która zdawała się rozklejać.

    — Jasne… — Eliza nie dowierzała. Zerkała na mnie, jakby oczekiwała, że też będę ją pocieszać.

    — Laska, super wyglądasz. Brałbym! — zażartowałem.

    Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Nie kłamałem. Brałbym, jednak to nie ja nie chciałem. Eliza mimo częstych odwiedzin, unikała kontaktu fizycznego. Podobno mówiła Martynie, że wstydzi się swojego ciała, rozstępów. Nic, co miałoby dla mnie znaczenie. Miałem nadzieję, że w końcu czara jej seksualnych potrzeb przeleje się i zapomni o wstydzie. Marzyłem by dotykać jej powiększone, pełne piersi, by oglądać falujący brzuszek podczas posuwania jej ciężarnej szparki. Ale nie naciskałem. Miała to być całkowicie jej decyzja, musiałoby być to zainicjowane przez nią.

    — Jesteście kochani… — wyszlochała. Hormony jej szalały. — Dziękuję. Jakie plany? Co u was? Ciągle gadam o sobie i dziecku, pewnie macie tego dość.

    — Ani trochę nie mamy dość, prawda, Martyna? No. Zawsze możesz się nam wygadać, chcemy być na bieżąco — oznajmiłem. — A co u nas? Dobrze. Praca, dom, praca, dom, w wolnych chwilach to, co lubimy. Martyna wymyśliła jakieś atrakcje na przyszły tydzień, ale niech sama opowie.

    — O, co wymyśliłaś? — zwróciła się do Martyny, całkowicie zmieniając nastrój.

    — Idziemy do Red Tango, otworzyli tam kabinę do glory hole — tłumaczyła małżonka.

    — Glory hole? — zapytała nieświadoma Eliza.

    — Takie pomieszczenie, szafa – nie wiem w sumie jak będzie to wyglądać — zaczęła objaśniać. — jest tam ściana i są w tej ścianie dziury. Za ścianą wchodzą faceci, wkładają penisy w otwór i osoba w szafie może ssać, dać się przelecieć czy co tam kto lubi. No i najlepsze jest to, że nikt nie wie kto obciąga ani komu obciąga.

    Martyna tłumaczyła jak najcierpliwsza nauczycielka, Eliza słuchała z wypiekami na polikach.

    — Brzmi ciekawie. Idziecie razem?

    — Ta… — rzuciłem bez entuzjazmu.

    — No weź, mógłbyś chociaż udawać, że się cieszysz — zbeształa mnie Martyna.

    — I Kamil będzie za ścianą, a ty w środku?  — nastolatka próbowała poskładać obraz zaplanowanej wizyty.

    — No co ty, idzie ze mną — stanowczo odpowiedziała Martyna.

    — I co, będziesz ssał siusiaki? — roześmiała się Eliza.

    — Zobaczymy — wtrąciła żona, nie dając mi odpowiedzieć.

    Może i dobrze, że obgadały to między sobą. Usiadłem na kanapie przed telewizorem i włączyłem jakiś teledysk, rzucając przez ramię:

    — Może też chcesz iść?

    Martynie chyba spodobał się pomysł, bo spojrzała na Elizę wyczekując odpowiedzi.

    — Nie zapomnieliście o czymś?

    — O czym? — zapytała Martyna.

    — Nie mam dowodu.

    Roześmiałem się: — No racja. Racja. Ale może wpuszczą cię na ten brzuch — zasugerowałem kąśliwie.

    — Spadaj — odpowiedziała Eliza udając obrażoną.

    Przez chwilę siedzieliśmy razem, dziewczyny przy stole, ja na kanapie, wymieniając się żartobliwymi przytykami, rozmawialiśmy o luźnych sprawach, aż w końcu konwersacja zabrnęła w nieco poważniejsze rejony.

    — A co z ojcem, Eliza? — zapytała Martyna poważnym tonem.

    — Nie chce skandalu. Nie będzie brał udziału w wychowaniu, ale obiecał wspierać nas finansowo — odpowiedziała z neutralnym wyrazem twarzy. Ciężko było wyczytać, co tak naprawdę czuła.

    — A twoja matka? — dopytywała.

    — A co matka? Nic. Ma to gdzieś. Liczy się wóda i kolejni gachowie, towarzysze do kielicha — odparła poprawiając się na krześle.

    — Słabo co? — zagaiłem. — Zostanie babcią i ma to gdzieś.

    Martyna spojrzała na mnie jakbym strzelił jakąś gafę.

    — Masz rację, Kamilu, ale co zrobię? Matki się nie wybiera. Jeszcze trochę i wyprowadzę się od niej. Nie chcę z nią mieszkać z dzieckiem. Niech ma młody lepsze życie niż mama. Może wy nas przygarniecie? — zapytała Eliza półżartem.

    — Wiesz… — Jąkała się Martyna próbując znaleźć wymówkę. Nie dziwiłem jej się. Nasze mieszkanie nie było dobrym miejscem do wychowywania dziecka. Nasz styl życia dawałby zły przykład. Żadne z nas nigdy nie chciało dziecka. Jedno to co jakiś czas zająć się cudzym dzieckiem, całkowicie inna sprawa być z dzieckiem przez całą dobę. Nie byliśmy na to gotowi, i byliśmy pewni, że nigdy nie będziemy. Dlatego też oboje z Martyną wysterylizowaliśmy się w Czechach kilka lat wcześniej.

    — Spokojnie, żartuję tylko. Nie chcę się wam zwalać. Jesteście super przyjaciółmi, nie będę tego nadużywać — uspokoiła Eliza.

    — Zawsze chętnie z młodym pomożemy. Tylko nie za często — zażartowałem.

    — Dam radę, ale dziękuję. Pewnie skorzystam — Eliza rozpromieniała. — A tak w ogóle, to przyszłam w sumie do was ze sprawą. Muszę dostać się do szkoły, do sekretariatu, jakieś papiery złożyć, żeby móc się uczyć zdalnie. Możecie mnie zawieźć dziś lub jutro?

    — Do której czynny jest? Mogę nawet teraz — zaproponowałem, zerkając na zegarek.

    — Jeszcze dwie godziny otwarty. Mógłbyś? Nie będzie problemu? — upewniała się.

    — Nie ma sprawy. Martyna, chcesz też jechać?

    — Nie. Jedźcie sami. I koniecznie jedźcie do Smyka albo czegoś z dziecięcymi rzeczami. Okupcie się. Eliza, nie przyjmuję odmowy. Jedźcie i kupcie co potrzebujesz — Martyna zarządziła.

    Eliza prawie rozpłakała się. Była szczęśliwa. Miała ciężko, jednak nie była sama, miała nas. Rzuciła się Martynie na szyję, objęła na tyle mocno, na ile pozwalał odstający brzuszek.

    — Jak ja wam się odwdzięczę? — pytała ze łzami w oczach.

    — Elizka. Mamy to się dzielimy. Bądź po prostu częścią naszego życia, odwiedzaj czasami i wystarczy — małżonka odpowiedziała. Głaszcząc nastolatkę.

    — Dobra, koniec tej ckliwości. Chodź — poleciłem i ruszyłem w kierunku drzwi.

    Eliza z trudnością pokonywała kolejne schody, zrobiło mi się jej żal. Było widać, jakie wyzwanie stanowi dla niej, niegdyś bezproblemowa, klatka schodowa.

    — Chodź — powiedziałem łapiąc ją pod ramieniem jedną ręką, a pod udem drugą. Podniosłem ją z ziemi. Eliza instynktownie objęła mnie.

    — Dziękuję — mruknęła wtulając się moje ramię.

    Od trzech miesięcy nie była tak blisko. Była ciepła, pięknie pachniała. Nie perfumami, a szamponem i jakimś kremem. Nie była wiele cięższa. Poza większymi piersiami, brzuchem i odrobinę szerszymi biodrami, nie zmieniła się wiele. Jej ramiona i łydki wciąż były szczupłe i smukłe.

    — Jesteśmy — powiedziałem pokonując ostatni schodek. Pochyliłem się, aby zasygnalizować, że koniec wycieczki, jednak mnie nie puszczała.

    — Brakuje mi tego… — szepnęła.

    — Czego?

    — Bycia blisko — odpowiedziała cicho.

    — Rozumiem — powiedziałem kierując się do drzwi wyjściowych z bloku. Próbowałem zrozumieć logikę, którą się kierowała. Skoro jej tego brakuje, to dlaczego tego nie brała, skoro byłem obok, dostępny, cały czas.

    Pomogłem jej wejść do auta, kilka razy poprawiała się, próbując znaleźć wygodną pozycję. Usiadłem obok, na fotelu kierowcy.

    — Pasy? — zapytałem, nie będąc pewnym, czy w jej stanie jest w ogóle możliwe i zapięcie.

    — Nie powinnam zapinać. Jedź ostrożnie — zaproponowała.

    Ruszyłem delikatnie w kierunku szkoły. Eliza patrzyła zamyślona przez okno. W pewnym momencie zapytała:

    — Pamiętasz, kiedy ostatnio razem jechaliśmy?

    — Pamiętam — odpowiedziałem po chwili dodając: — Tu na tych światłach jakiś gościu pochwalał robotę, którą robiłaś.

    — Jak to?

    — Robiłaś mi dobrze. Jakiś gościu to widział i skinął z aprobatą — przypomniałem.

    — Fajnie wtedy było — rozmarzyła się.

    — Bardzo fajnie — po krótkiej przerwie dodałem: — dlaczego właściwie się skończyło?

    Spojrzała na mnie unosząc brwi: — Dlaczego? Wyglądam jak krowa. Mam wielki bebech, rozstępy, nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam swoją cipkę inaczej niż w lustrze — zaczęła wyliczać. — Do tego ciągle chce mi się sikać. Kto by mnie taką chciał…

    — Ja — podpowiedziałem krótko, po chwili dodając: — Uważam, że wyglądasz bosko. A takie drobnostki jak rozstępy to wiesz, że nikogo nie obchodzą? Myślisz, że jak chłopak ma przed oczami seksowną dziewczynę to zwraca uwagę na takie szczegóły jak rozstępy czy cellulit?

    — Ja… nie wiem… naprawdę? — pytała z niedowierzaniem.

    — Naprawdę — położyłem dłoń na jej kolanie.

    Na początku lekko się wzdrygnęła. Przez ostatnie miesiąca odwykła od dotyku, jednak szybko zaakceptowała ciepło mojej dłoni. Położyła na niej swoją dłoń i uśmiechnęła się do mnie.

    — Cieszę się — spojrzała na mnie z uśmiechem.

    — Jeżeli potrzebujesz jeszcze dowodów, mogę ci to udowodnić w bardziej dosadny sposób — zażartowałem przesuwając dłoń ku górze, po udzie, jednak została przyblokowana przez oparty o uda brzuch, zanim dotarła do krocza.

    — Niby, że tu? — roześmiała się. — Ledwo się mieszczę do auta, głupolu!

    — Nie tu, ale po drodze od szkoły do sklepu jest mnóstwo możliwości — powiedziałem całkiem poważnie.

    — Mówisz serio? — zapytała jakby lekko wystraszona. — Ja naprawdę cię pociągam?

    — Eliza… — złapałem jej dłoń, przyciągnąłem sobie do klatki piersiowej. — Mówię całkowicie poważnie. Bardzo mi się podobasz. Ciąża tego w żaden sposób nie zmienia. Nie chcesz bliskości, rozumiem, nie naciskam. Ale jeżeli powodem tego, że jej nie chcesz jest to, jak postrzegasz siebie, to wiedz, że mylisz się. Jesteś niezwykle atrakcyjna, pociągająca, ponętna, seksowna, zmysłowa — wyliczałem aż skończyły mi się przymiotniki.

    Elizie znów popłynęły łzy po policzkach. Wyglądało na to, że dopiero uwierzyła. Uwierzyła, że wciąż jest atrakcyjną, młodą kobieta.

    — Ja… nie jestem do końca gotowa. Trochę tam na dole, wiesz… — powiedziała zawstydzona. — Zarosłam…

    — Sprytnie. Idzie jesień, zimno… — obróciłem wszystko w żart.

    Dojechaliśmy. Zaparkowałem blisko wejścia, by nie musiała iść daleko. Pomogłem jej wyjść z auta.

    — Iść z tobą? — zaproponowałem.

    — Nie trzeba, sekretariat jest na dole, dam radę.

    Wsiadłem do auta i obserwowałem, jak idzie. Nie nazwałbym tego seksownym chodem. Wyglądało to raczej na walkę. Walkę z bezwzględną grawitacją, nierównym chodnikiem i bólem pleców, bo co chwilę przystawała i łapała się za dolną część pleców.
    Po kilku minutach wyszła ze szkoły z granatową teczką pod ręką. Odprowadzało ją wścibskie spojrzenie pań z sekretariatu, które zauważyłem za przesuniętą firanką tuż przy drzwiach wejściowych. Pewnie zastanawiały się do kogo dziewczyna szła. Jestem pewien, że chociaż w jednej plotce pojawiłem się jako ojciec dziecka.

    — To gdzie teraz? — wydyszała Eliza siadając na fotelu pasażera.

    — Jedziemy do sklepu.

    Do sklepu dotarliśmy po paru minutach. Ze sklepu dziecięcego wyszliśmy obładowani wieloma papierowymi torbami z ubraniami, zabawkami i książeczkami kontrastowymi. Weszliśmy jeszcze do apteki po jakieś suplementy dla ciężarnych, na które Eliza miała receptę, jednak nie do końca miała budżet by wcześniej się w nie zaopatrzyć. Nie wiedziałem, czy to kwestia zakupów, które potrzebowała, a nie miała środków, czy naszej wcześniejszej rozmowy, ale jej zachowanie zmieniło się. Była cieplejsza w stosunku do mnie, częściej inicjowała bliskość, dotyk. W aucie, co jakiś czas opierała głowę o moje ramię. Wracaliśmy do domu inną drogą niż do szkoły, z powodu wizyty w centrum handlowym. Przejeżdżaliśmy właśnie przez mały zagajnik, z kilkoma zjazdami między drzewa. Były to miejsca, gdzie młodzież spotykała się po lekcjach różnych celach – głównie by spożywać alkohol i inne używki.

    — Możesz zjechać na chwilę? — zapytała.

    — Jasne — zjechałem w pierwszy, leśny zjazd jaki się pojawił. — Wszystko dobrze? — zapytałem po zatrzymaniu auta w bezpiecznym miejscu. Nie odpowiedziała. Niezdarnie wdrapała się kolanami na siedzenie pasażera, przyciągnęła moją twarz do siebie i zatopiła swoje miękkie usta w moich. Odwzajemniłem pocałunek, położyłem rękę na jej plecach, głaskałem ją delikatnie. Nie wiedziałem na ile mogłem sobie w tamtej chwili pozwolić. Pozwoliłem jej przejąć inicjatywę.

    — Kamil… Nie wyobrażasz sobie, co czuję. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo chcę cię poczuć — wyszeptała drżącym głosem, ściskając mnie za ramię. — Wyjdziemy z auta?

    — Elizka, jest zimno, ciemno — zacząłem. Nie chciałem robić tego z nią w miejscu publicznym. Ryzyko było zbyt duże. — Jedźmy do domu. Obiecuję, że poczujesz — zapewniłem szeptem, muskając jej ucho koniuszkiem języka.

    — A Martyna?

    — Martyna nie ma nic przeciwko. Rozmawiałem z nią o tym. Niczym się nie martw — pocałowałem ją jeszcze raz, lekko ścisnąłem pupę dając znak, żeby usiadła. Posłusznie wykonała nieme polecenie. Ja w międzyczasie wysłałem Martynie wiadomość, że wracamy. Dodałem, że być do czegoś dojść.

    Dojechaliśmy na nasze osiedle. Światła w mieszkaniu były wyłączone. Pomogłem dziewczynie wyjść z auta, następnie w jednej ręce trzymając liczne torby z zakupami, pod drugą ręką asekurując Elizę, udaliśmy się na górę. Weszliśmy do środka, oboje byliśmy widocznie zaskoczeni tym, co zobaczyliśmy. W mieszkaniu panował półmrok, na ścianach falowało światło, poruszanych przez delikatny przeciąg płomieni świec. Drzwi łazienki były uchylone, tam również płonęły świece. Drzwi do sypialni były uchylone, z jej wnętrza wyłaniało się ciepłe światło lampki nocnej. Zauważyłem, że na szafce nocnej leżą jakieś buteleczki, zwinięty, biały ręcznik i coś, co wyglądało na sok, wlany do kieliszków od szampana.

    — Cześć, mam nadzieję, że wszystko załatwiliście —Martyna pocałowała mnie w usta, następnie schyliła się do Elizy, również całując ją w usta, po chwili dodając: — Bawcie się kochani dobrze. Przygotowałam letnią kąpiel. Jakby, co dzwońcie. Będę za dwie godziny.

    Martyna wyszła, nie czekając na żadną odpowiedź. Eliza spojrzała na mnie, po chwili rzuciła się, zarzuciła mi ramiona na kark, ściągnęła moją twarz w dół do pocałunku. Wręcz wessała się we mnie, wpychała język, ssała moje wargi. Była wygłodniała. Była napalona.

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Nuclear Banana
  • Przemiana Pilkarza cz. II

    Mateusz wszedł do budynku szkoły, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Szeroka bluza wisiała na nim luźno, maskując nowe, nieproszone krągłości na klatce piersiowej. Każdy krok powodował lekkie podskakiwanie piersi – uczucie obce, irytujące i… trochę podniecające? Szybko odgonił tę myśl.

    “To nie może być prawda. To jakiś koszmar” – powtarzał w głowie, ściskając plecak mocniej niż zwykle.

    Korytarze tętniły życiem. Uczniowie śmiali się, przepychali, gadali o wczorajszym meczu. Mateusz słyszał fragmenty: “Ten frajer znowu wszystko zjebał”, “Mateusz? Haha”. Serce mu przyspieszyło. Wiedział, że to o nim. Drużyna nie odpuszczała nawet w szkole – kilku kumpli z zespołu chodziło do tej samej klasy. Podszedł do szafki, próbując otworzyć zamek drżącymi rękami. Nagle ktoś klepnął go w ramię. Odwrócił się gwałtownie, to był Kuba, jego “przyjaciel” z drużyny, ten sam, co wrzucił linka na chacie.

    Ej, Mateusz, co tam? Wczoraj to był ogień, co? – Kuba uśmiechnął się, ale w oczach miał złośliwość-Ten filmik… pasuje do ciebie jak ulał. Może następnym razem zagrasz jak facet, a nie jak ta laska z nagrania?

    Mateusz zacisnął zęby. Chciał walnąć, krzyknąć, ale… bluza. Piersi. Co jeśli zauważą?

    Wal się-mruknął cicho i odwrócił się do szafki.

    Kuba zaśmiał się i odszedł, ale nie na długo. Po chwili dołączył do reszty drużyny. Zaczęli szeptać, zerkać. Mateusz czuł ich spojrzenia na plecach. Szybko wrzucił książki do plecaka i ruszył na lekcję. W klasie usiadł w ostatniej ławce, obok okna. Nauczycielka weszła, zaczęła sprawdzać obecność. Wszystko wydawało się normalne, dopóki nie zadzwonił dzwonek na przerwę. Mateusz wstał, ale poczuł… coś mokrego? Spojrzał w dół – nie, to nie to. Ale piersi bolały lekko, jakby napięte. Dotknął dyskretnie pod bluzą. Sutki sterczały, wrażliwe na dotyk.

    “Kurwa, co się dzieje?”- pomyślał spanikowany.

    W toalecie, podczas przerwy, zamknął się w kabinie. Ściągnął bluzę. W lustrze nad umywalką (wyszedł ostrożnie, upewniając się, że nikogo nie ma) zobaczył to samo, co rano: piękne, sterczące piersi, rozmiar może B, może C. Gładka skóra, zero owłosienia poniżej pasa – jajka i penis wyglądały… mniejsze? Nie, to złudzenie. Ale podniecenie wróciło. Ręka sama powędrowała w dół.

    Nie teraz – syknął do siebie.

    Ale nie mógł przestać. Szybko, nerwowo, zaczął się dotykać. Wyobraził sobie ten filmik z chatu – siebie w roli tej “dziewczyny”. Jęknął cicho, opierając się o ścianę. Sperma wytrysnęła szybko, ale… mniej niż zwykle. I coś nowego: lekkie mrowienie w piersiach, jakby rosły jeszcze trochę. Wytarł się papierem, ubrał bluzę z powrotem. Wychodząc, natknął się na Kubę i dwóch innych z drużyny. Stali przy drzwiach, blokując wyjście.

    Co tam robisz tak długo, księżniczko? – zapytał Kuba, unosząc brew. – Malujesz się czy co?

    Spierdalaj – warknął Mateusz, próbując przejść, ale jeden z nich, wysoki bramkarz o imieniu Bartek, złapał go za ramię.

    Czekaj, pokażesz nam te swoje “umiejętności” z filmiku? Słyszeliśmy, że lubisz grać od tyłu- wyszeptał cicho.

    Śmiech. Mateusz szarpnął się w ostatniej chwili. Chłopaki tylko się śmiali i wyzywali go. Słychać ich bluzgi jeszcze na dziedzińcu szkoły. Jak tylko wrócił do domu rzucił plecak w kąt. Po chwili telefon zadzwonił – nieznany numer.

    Halo? – odebrał drżącym głosem.

    Mateusz? Tu ciocia Ania. Twoi rodzice prosili, żebym sprawdziła, co u ciebie. Jadę do Portugalii, ale… słyszałam plotki z szkoły. Co się dzieje, kochanie?

    Mateusz zamilkł. Co powiedzieć? “Mam cycki i trace kutasa”? Mateusz stał w swoim pokoju, telefon wciąż przy uchu, choć rozmowa z ciocią Anią już się skończyła. Głos ciotki brzmiał troskliwie, ale on ledwo odpowiadał, mruknął coś o tym, że wszystko w porządku, że to tylko głupie plotki z drużyny, i szybko się rozłączył. Nie martw się, zadzwonię jutro –powiedziała na koniec, a on tylko kiwnął głową, choć ona tego nie widziała. Serce waliło mu jak po biegu, a w głowie kłębiły się myśli: cycki, filmik, Kuba, Bartek… i to mrowienie w piersiach, które nie chciało ustąpić. Rzucił telefon na łóżko i podszedł do lustra na całą ścianę, tego samego, w którym rano zobaczył te cholerne zmiany. Bluza wciąż wisiała luźno, ale pod spodem czuł je: cięższe, bardziej napięte niż rano. Powoli, drżącymi rękami, ściągnął bluzę przez głowę. Koszulka pod spodem była ciasna – za ciasna. Piersi wybrzuszały materiał, sutki odznaczały się wyraźnie, stercząc jak dwa guziczki. Mateusz przełknął ślinę i zdjął też koszulkę. W lustrze patrzył na siebie: twarz ta sama, chłopięca, z lekkim rumieńcem gniewu i podniecenia. Ale klatka piersiowa. To nie były już “męskie cycki”. Pełne, okrągłe piersi, rozmiar bliżej C niż B, z bladymi sutkami, które ciemniały lekko od napięcia. Skóra gładka, bez śladu owłosienia, nie tylko na jajkach, ale teraz i na całym ciele poniżej pasa. Penis był mniejszy? Wisiał miękko między nogami, a jądra wydawały się delikatniejsze, bardziej ukryte.

    Kurwa… – wyszeptał, dotykając jednej piersi.

    Palce zatopiły się w miękkiej tkance, a sutek stwardniał natychmiast pod opuszkami. Ból z rana ustąpił miejsca czemuś innemu, falom przyjemności, które rozlały się po ciele jak prąd. Mateusz jęknął cicho, zamykając oczy. Ręka druga powędrowała niżej, owijając się wokół kutasa. Był już półtwardy, reagując na dotyk piersi. Usiadł na łóżku, opierając się o poduszki. Nogi rozstawił szerzej, patrząc w lustro naprzeciwko, idealny widok na swoje nowe ciało. Jedną ręką masował pierś, ściskając ją delikatnie, pociągając za sutek. Drugą powoli poruszał w górę i w dół po trzonie penisa. Podniecenie rosło szybko, zbyt szybko, jak wczoraj po tym filmiku. Wyobraził sobie to znowu: siebie w roli tej “dziewczyny”, na kolanach, z dwoma facetami… Ale tym razem to on miał te cycki, podskakujące przy każdym pchnięciu.

    Ahh… tak… – jęknął głośniej, przyspieszając ruchy. Piersi falowały lekko z każdym oddechem, sutki bolały od przyjemności. Penis stał na baczność, ale wydawał się krótszy, cieńszy. Sperma kapała obficie, smarując dłoń. Mateusz pochylił się do przodu, drugą ręką chwytając obie piersi naraz, ściskając je mocno. Mrowienie wróciło, silniejsze, czuł, jak rosną pod palcami, nabrzmiewając, sutki stając się bardziej wrażliwe. Ręka na kutasie poruszała się błyskawicznie, jajka podskakiwały, gładkie i wrażliwe. Wyobraźnia szalała: Kuba i Bartek w toalecie, ale zamiast wyzywać, dotykają go, ssą te nowe cycki.

    Nie… tak… – warczał do siebie, gryząc wargę.

    Orgazm nadszedł falą – sperma wystrzeliła słabiej niż zwykle, zaledwie kilka kropel na brzuch, ale przyjemność była inna, głębsza, rozlewająca się od piersi w dół. Mateusz drżał, opadając na poduszki, dysząc ciężko. Leżał tak chwilę, patrząc na sufit. Piersi unosiły się z każdym oddechem, cięższe, bardziej realne. Penis opadł szybko, mały i miękki. Wytarł się koszulką, ale nie ubrał się od razu. Zamiast tego wstał, podszedł do lustra i przyjrzał się bliżej. Dotknął sutka – wciąż wrażliwy, posłał dreszcz.  Co się ze mną dzieje? – szepnął. Ale pod spodem czuł ciekawość, mieszaną ze strachem. I podnieceniem, które nie chciało odejść. W końcu ubrał luźną koszulkę i spodnie dresowe, rzucając się na łóżko. Telefon zawibrował – kolejna wiadomość z chatu drużyny. Nie otworzył. Zamiast tego zamknął oczy, próbując zasnąć, ale myśli krążyły wokół jutra: szkoły, treningu, ciotki… i tych zmian, które najwyraźniej nie zamierzały się zatrzymać.

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Miły z Gdańska

    Drodzy czytelnicy. Czekam na wasze komentarze i pomysły na kolejne opowiadania.

  • Ciocia Ewa cz.I

    Nie wiem, od kiedy zacząłem patrzeć na ciotkę Ewę z pożądaniem – jak na obiekt pożądania – jak mężczyzna na kobietę a nie jak na ciocię, która znała mnie od małego chłopca, zawsze powtarzając, że wyrośnie ze mnie przystojniak, a dziewczyny będą się za mną uganiać. Paradoksalnie, ja także wtedy bym jeszcze nawet w żartach nie pomyślał, że po latach będę się „uganiał” za erotycznymi myślami na temat cioci Ewy.

    Aktualnie około 50 – cio paro letnia Ewa, wysoka kobieta z długimi czarnymi włosami – najczęściej rozpuszczonymi, ale także często spiętymi i o średnim biuście. Obecnie od kilkunastu lat mieszka i pracuje w Anglii, po tym jak 10 lat temu rozwiodła się z mężem, który ją zdradzał w Polsce praktycznie od początku małżeństwa. Wiele razy jak z nią o tym rozmawiałem przez Skype’a zadawałem i do dziś zadaje sobie pytanie, jakim trzeba być idiotą, żeby zostawić taką piękną i atrakcyjną kobietę.

    Ewa w tych rozmowach najczęściej nie chciała do tego wracać – tym bardziej, co mnie pozytywnie zaskoczyło i wywołuje do dziś jakiś rodzaj ukłucia zazdrości – Ewa jasno wskazuje, że nie narzeka mimo wieku na brak adoratorów, a jednocześnie korzystając z aplikacji randkowych wprost nie może się jak to określiła „opędzić” od mężczyzn chętnych na spotkanie z nią.

    Słysząc te słowa byłem ogromnie skonsternowany i wręcz zaskoczony, że ciocia Ewa odważy się na takie bezpośrednie wyznanie – oraz, iż może w niej drzemać pomimo wieku taki potencjał erotyczny. Zapewne był on być może „uśpiony” przez tego idiotę, który ją zostawił.

    Oczywiście nie miałbym już odwagi, nawet pod wpływem alkoholu dopytywać jej czy ma na myśli relacje seksualne, czy po prostu są to tylko czysto relacje towarzyskie pozbawione podtekstów seksualnych. Jednakże biorąc pod uwagę czas stracony przez tego „idiotę”, nie byłbym zdziwiony, że relacje seksualne wchodziłyby tu także w mniejszej lub większej mierze w grę.

    Najgorsze jest jednak to, że sama myśl tego, że moja ciocia Ewa, która jest dla mnie tak pociągająca mogłaby być w ramionach innego faceta wzbudza we mnie ogromną złość i zazdrość…

    Atrakcyjności cioci Ewy nie ukrywał także od lat mój ojciec Jurek – mąż mojej matki Aliny.

    Wiele razy najczęściej „rozluźniony” po piwku podkreślał walory atrakcyjności cioci, kiedy do nas przyjeżdżała w odwiedziny z Anglii.

    Teksty ojca typu: „oj przytuliłby się do Ewy”, czy „złapałby za kolano Ewę” a także „czy Alka nie bałaby się nas obu zostawić z Ewą” – były powtarzane oczywiście „w żartach” wielokrotnie, szczególnie wtedy, kiedy byłem dorastającym chłopakiem. Jednak wtedy nikt nie traktował tych słów na poważnie – Ewa najczęściej oblewała się rumieńcem i nieśmiało uśmiechała, a matka „beształa” ojca ścierką po głowie. Tyle tylko, że wtedy nikt nie pomyślał, że pełen „buzujących” hormonów, już wtedy myślałem o ciotce Ewie jako o kobiecie…

    Kolejna okazja „nasycenia” zmysłów widokiem cioci niespodziewanie nadarzyła się ostatniego dnia roku – kiedy to rodzice, a w szczególności ojciec „niespodziewanie” zaprosił ciocię Ewę do nas do domu na Sylwestra z przysłowiową „Jedynką”.

    Jeszcze tego samego wieczoru marzyłem o tym sylwestrze, o tym jak ciotka przyjdzie do nas ubrana – nie ukrywam, najchętniej zobaczyłbym ją „skąpo” ubraną najchętniej w jakiejś krótkiej mini, lub innej sukni opinającej jej pupę i uda.

    Z rozmyślań wyrwał mnie ojciec, który zaprosił mnie na „piwko” do siebie do pokoju. Już na wstępie zamknął za nami drzwi, aby matka, która także była w domu nie słyszała naszej rozmowy.

    „Ale klacz Tomek z niej, tylko cicho przy matce” – rzucił ojciec już delikatnie „podpity”.

    „Nie ukrywam, że mam podobne zdanie jak ojciec” – rzekłem z uśmiechem w myślach.

    „Ale laska powiem ci, że ciężko mi się powstrzymać jak ją widzę” – rzekł ojciec.

    „Na tym sylwestrze muszę ją złapać za dupę, albo za cycka” – dopowiedział już tym razem w myślach ojciec.

    W pierwszym momencie słowa ojca wprawiły mnie w osłupienie – wiedziałem, że podobnie jak ja patrzy z pożądaniem na Ewę, ale nie myślałem, że jest na nią aż tak napalony.

    „No fajną mamy ciocię” – odparłem asekuracyjnie, „ale przestań, jakby mama to usłyszała” – dopowiedziałem.

    „Oj ty zawsze bojący byłeś, przecież widzę, że też połykasz ją wzrokiem mnie nie oszukasz starego wygi” – dorzucił ojciec.

    „Ale nie możemy przesadzać, strach i wstyd jakby to wyszło, że ona nas tak podnieca, nie wiadomo jakby ona zareagowała jakby się zorientowała” – odrzekłem z lekką nutą przerażenia.

    Mimo to wiedziałem, że myśli ojca na temat Ewy już nie powstrzymam.

    „A wyobraź sobie jakbyśmy ją tak obaj złapali za pośladki – ty za jeden, ja za drugi, ty za jednego cycka, ja za drugiego” – odparł już dobrze pijany ojciec.

    Nie ukrywam, że ta myśl bardzo mnie podnieciła, chociaż oczywiście nie wyraziłem tego bezpośrednio, żeby jeszcze bardziej nie prowokować ojca.

    „Tato przestań, gadasz głupoty podpity jesteś” – odparłem, wstałem i wyszedłem z pokoju.

    Myślałem, że ojciec też pójdzie spać, ale zadzwonił jeszcze do swojego kolegi z pytaniem o plany na sylwestra.

    „Nie uwierzysz Andrzej, zaprosiłem do nas na sylwestra tą dupę siostrę cioteczną Alki, najchętniej bym ją zerżnął na stole, ale będę musiał się zadowolić samym jej widokiem” – ściszonym głosem powiedział ojciec.

    „Ale obiecałem sobie, że przynajmniej ją zmacam – złapię za cycka, dupę” – dodał ojciec.

    „Ale co będzie jak się poskarży Alinie, wyjdziesz na idiotę” – odparł Andrzej.

    „Nie poskarży się, zresztą Alka jej nie uwierzy” – “jest za głupia” – odparł ojciec.

    Te słowa z ust ojca naprawdę wydały mi się wtedy bardzo niepokojące i nie miałem już najmniejszych wątpliwości, co do jego intencji względem ciotki Ewy w dniu tego sylwestra…

     

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Tomasz X
  • Wyspa zadz, cz. II

    Tom wiedział, że warunkiem zdobycia informacji niezbędnych dla powodzenia całej operacji, było zwerbowanie kogoś z personelu. Sama obserwacja to mało. Musiał wiedzieć jak to wszystko jest zorganizowane, jak zbiera się informacje o gościach, skąd pozyskuje dziewczyny, kto zapewnia ochronę. Wtedy dopiero będzie można znaleźć jakiś słaby punkt, wykorzystać go. Tymczasem był zdany na siebie. Nie mógł się komunikować z „górą”a do końca jego pobytu pozostało jeszcze siedem dni. Ten czas miał wykorzystać przede wszystkim na zorganizowaniu siatki, która tu będzie działać po jego odejściu i – we właściwym czasie, gdy nadejdzie odsiecz, zrobi dywersję na tyłach.

    Tymczasem leżał na wznak i trzymał ręce na biodrach ujeżdżającej go dziewczyny – Breloczka. O ile pamiętacie, była breloczkiem do klucza (karty) od jego bungalowu i tak ją też nazywał. Była niewysoką, młodziutką Azjatką; do przekłutego sutka miała przytwierdzony łańcuszek z kartą magnetyczną, na udach wytatuowany numer bungalowu a na plecach mapę ośrodka. Teraz siedziała na nim okrakiem, on poruszał jej biodrami, którymi pięknie kręciła. Podniosła ręce i trzymała się za włosy, przymknęła oczy. Młode, twarde piersi sterczały jej cudnie a z przekłutego sutka zwisał łańcuszek z kartą magnetyczną.

    – Ooooh…. taaak…mocniej mój Panie…. – jęczała. – Jestem tylko nic nie znaczącą kurewką do ruchania, jeb mnie jak szmatę, proooszęęę –  jęk przeszedł w łkanie. Widocznie podniecało ją to naprawdę, po Tom poczuł skurcze jej pochwy zwiastujące zbliżający się orgazm.”Teraz albo nigdy” pomyślał i bez ostrzeżenia szarpnął z całej siły za łańcuszek, mało nie rozrywając dziewczynie sutka.

    Aaaaaaaaaaaaaaaaa ! rozległ się jej przerażony krzyk. Była zaskoczona kompletnie, upadła na niego, ale Tom pociągnął łańcuszek mocniej i jej ucho znalazło się przy jego ustach. Pachniała potem i strachem.

    – A teraz uważaj – wyszeptał cicho – nie szarp się. Nic nie mów, tylko kiwaj głową tak albo nie. I nie kłam, jeśli nie chcesz zginąć w męczarniach. Rozumiesz?

    Kiwnięcie głową. Dziewczyna ucichła, znieruchomiała.

    – Jest tu założony podsłuch?

    Kiwnięcie.

    – Kamery?

    Potwierdzenie.

    – Więc w takim razie ruchajmy się dalej. Tom cały czas był w niej a jego kutas sterczał. Jej pochwa była mała, ciasna. Może wynikało to z jej młodego wieku. Na pewno jednak nie była sucha. Nie przestając przesłuchiwać dziewczyny dalej ją posuwał, mocnymi pchnięciami, żeby jej  tyłek podskakiwał. Z daleka wyglądało to tak, jakby chciał się z nią ostrzej zabawić.

    – Donosisz na mnie?

    Cisza. Brak reakcji. Ugryzł ją w płatek ucha tak mocno, że popłynęła krew. Krzyknęła boleśnie, rozpaczliwie, kiwnęła głową, że tak.

    – Wiesz gdzie są kamery zainstalowane?

    Kiwnęła głową.

    – Podoba ci się tu?

    Gwałtowne szarpnięcie głową, przeczenie.

    – Chciałabyś uciec?

    Tym razem nieokreślony ruch głowy mający oznaczać „niby jak”? i jej biodra same nacisnęły na jego członka.

    Tom poczuł, że już dłużej nie wytrzyma i po raz ostatni wepchnął w dziewczynę swojego kutasa i wystrzelił w nią cały ładunek spermy. Ból, strach, podniecenie przerodziło się w najdziwniejszy orgazm jaki widział. Dziewczyna zadrgała, wygięła się w łuk nie zwracając uwagi na łańcuszek u piersi (który Tom na szczęście popuścił) i z głośnym jękiem zasquirtowała… Z jej cipy trysnęło i zalało całe łóżko. A potem opadła bezwładnie na brzuchu, z rozrzuconymi nogami. Tom położył się na niej, jakby chciał ją wziąć od tyłui wyszeptał jej do ucha:

    – Nikomu ani słowa o tej rozmowie, bo będziesz żałowała że się urodziłaś. Masz mi codziennie dawać raport z tego co się działo na wyspie, co zauważyłaś. Jak cię przyłapią na tym, zabiją cię, to pewne. Jak się zorientuję, że mnie okłamujesz, zrobię to samo.

    Dziewczyna kiwnęła głową, Tom opadł na bok a ona zwlokła się z łóżka, plaskając bosymi stopami poszła do łazienki, dając mu znak, by poszedł za nią. Z szafki pod umywalką wyjęła kartkę i napisała na niej kredką do oczu: „Co chcesz zrobić?”. Wziął kredkę i napisał „Spróbuję pomóc zakończyć to szaleństwo”. Popatrzyła na niego smutno, ale i z nadzieją „Jeśli mnie stąd zabierzesz, pomogę ci.  Są tu dziewczyny mocno zdesperowane, możesz z nimi pomówić, mogę je tu sprowadzać do ruchania, żeby nikt nie podejrzewał”.

    Tom kiwnął głową. Nie miał pojęcia, czy może jej zaufać, ale nie miał wyjścia, jeśli chciał działać. Wziął prysznic i wyszedł.

    *

    Facet był obleśny. Stary, gruby i niedołężny, spocony i sapiący przy każdym ruchu. Spływał potem, którym śmierdział. A pocił się z wysiłku, bo właśnie torturował kobietę. Tom wraz z innymi siedział i obserwował. Na jego kolanach siedziała wtulona Breloczek, którą obejmował. Patrzyli razem na pokaz.

    Ofiara była kobietą koło 30 ki, o zbyt inteligentnej jak na niewolnicę twarzy i niebieskich oczach, które z uległością wpatrywały się w oprawcę. Blond włosy miała proste, rozpuszczone. Wisiała na linach misternie pozawiązywanych na jej udach, biodrach, opinających ciasno piersi i szyję. Uwagi Toma nie uszło, że miała sporo znamion i pieprzyków ale również, że jej stopy były niezwykle piękne. Kształtne, z ładnie wysklepionym podbiciem, prostymi palcami i równymi paznokciami; nie za duże, nie żylaste.

     Facet właśnie skończył ją ruchać na wisząco i przyłożył do jej cipy elektryczne dildo. Kobieta jęknęła a palce jej stóp zadarły się do góry. Facet muskał jej cipę a impulsy elektryczne ją stymulowały. Nie mogła się ruszać, jedynie stopy były w miarę swobodne i właśnie po tym jak się wyginały widać było jak cierpi.  

    – To Lena – usłyszał cichy szept Breloczka – Jest jedną z tych o której ci mówiłam, ma łeb na karku, warto z nią pogadać.

    Tom pocałował ją w usta, a Breloczek wsadził mu swój język i mocno nim zakręcił.

    Facet tymczasem złapał Lenę za gardło i ścisnął. Wisząca otworzyła usta i wysunęła język. Facet napluł na niego, Lena połknęła z uśmiechem a facet zwolnił uścisk. Odwrócił ją i wiszącą próbować nadziać na swego kutasa, najwyraźniej celując w tyłek a nie w cipę.

    – Pośliń najpierw ! – siedzący obok gość wyrwał się z radą.

    Tom zachichotał. Udawał, że dobrze się bawi.

    – Co tam, zrób ją na sucho bez ślinienia ! Rzucił od siebie.

    W miarę jak członek grubasa wbijał się w tyłek Leny, ta przygryzała coraz mocniej wargę starając się zdusić krzyk. Widać było, że ją boli, ale nie chciała tego pokazać, żeby nie rozjuszyć bardziej swojego oprawcy. W końcu wepchnął w jej tyłek kutasa po same jaja i zaczął ją – wiszącą na sznurach – rżnąć. Obleśnie przy tym posapywał i stękał.

    Tomowi zrobiło się niedobrze i napił się szybko whisky. Klasnął w ręce i zawołał – Zmiana!

    Facet się zdziwił – Jak, zmiana? Nie skończyłem?

    – Nie bądź egoistą, daj się innym pobawić.

    – Już, tylko się spuszczę w tę sukę.

    Ruchał ją w tyłek dobre 10 minut nie mogąc dojść. Kobieta w tym czasie przechyliła głowę, przymknęła oczy i cicho stękała. Jej odbyt się już otworzył, był wyrobiony. Facet wchodził w nią coraz łatwiej. Wreszcie stęknął, przytrzymał ją i po chwili wyjął ociekającą spermą pałkę. Z tyłka Leny zaczęła kapać sperma.

    – Proszę, jest twoja.

    Tom wstał, przejął od niego elektryczny stymulator i przyłożył jej do cipy a jednocześnie pocałował ją w usta. Napotkał jej spojrzenie: zmęczone, pełne uległości i podniecenia. Jęczała coraz głośniej w miarę jak zwiększał dawkę. Wreszcie wyjął pałkę i włożył ją między nabrzmiałe wargi sromowe. Wszedł gładko. Lena była ruchana od dłuższego czasu, jej cipa była szeroka, głęboka a łechtaczka spora. Nie znaczy to, że nie było przyjemnie. Było w niej ciepło i ślisko, wargi sromowe miała bardzo wrażliwe i obolałe. Profesjonalnie oddawała pocałunki.

    Opuścił ją ostrożnie na kolana. Jak tylko dotknęła ziemi, przysiadła na piętach i otworzyła usta w oczekiwaniu na jego członka. Objęła go ustami i zaczęła gorliwie ssać, lizać, ruszając przy tym intensywnie głową. Wkrótce ślina ze śluzem zaczęły kapać jej na piersi. Tom wcale jej przy tym nie dotykał. Stał sobie spokojnie a ona sama nagle docisnęła swoją głowę, poczuł jak jego członek dotyka jej gardła, wygina się i wsuwa w dół a potem tryska w sposób niekontrolowany. Połknęła wszystko, odsunęła się, oblizała i uśmiechnęła.

    – Dobra jesteś ! Tom poklepał ją z uznaniem po policzku. Zamawiam cię na dzisiaj. Przyprowadź mi ją do bungalowu – rozkazał  Breloczkowi

    – A może poszlibyśmy z nią na plażę? Odpowiedziała Breloczek patrząc mu znacząco w oczy. Widocznie uznała, że to jest lepsze miejsce do rozmowy. Może szum fal skutecznie zakłóca podsłuch, a może wcale go tam nie było?

    Odwiązał Lenę, która upadła na podłogę, powoli zdejmował z niej sznury. Lena rozcierała odciski po linach i powoli, z wysiłkiem się podniosła. Poprosiła o 10 minut na wzięcie prysznica i ogarnięcie się. Tom polecił Breloczkowi zorganizowanie koca, ręczników i czegoś do picia. Kiedy obie dziewczyny zniknęły, sąsiad, który wcześniej razem z nim oglądał „występ” oprawcy powiedział ni to do siebie ni to do Toma:

    – To miejsce jest okropne.

    Tom spojrzał na niego z zainteresowaniem:

    – Dlaczego Pan tak sądzi?

    – Myślałem, że miło spędzę czas z wieloma dziewczynami na rajskiej wyspie. Odprężę się. Ale po tym, co tu widziałem, raczej długo nie odzyskam spokoju. To jest raczej jakiś obóz koncentracyjny… żal mi tych dziewczyn. Zwłaszcza, że spotkałem tu taką jedną… w normalnych warunkach zabrałbym ją ze sobą…ale nie da się. – Facet pociągnął łyk mohito. Wyglądał sympatycznie.

    – Tom – Tom wyciągnął do niego rękę – chyba rozumiem, co Pan ma na myśli.

    – Georgios, miło mi -tamtej uśmiechnął się do niego – naprawdę?

    Rozmowa się urwała gdy weszła Lena. Miała na sobie klapki, białe szorty, biustonosz i kapelusz plażowy. Wyglądała ślicznie. Widać było jednak, że porusza się na lekko rozstawionych nogach i powoli z powodu napuchniętej od ruchania cipy i tyłka.

    -Może wrócimy do rozmowy później? – Tom nachylił się do Georgiosa. Niech pan wpadnie do mnie któregoś wieczoru – mieszkam w bungalowie nr 7 i może przyprowadzi swoją przyjaciółkę.

    *

    Plaża była oddalona jakiś kilometr od ośrodka; prowadziła do niej ścieżka wijąca się wśród tropikalnej roślinności. W odróżnieniu od innych plaż położonych bliżej ośrodka, ta była dzika. Może, dlatego siedziały tu ze cztery pary bardzo zajęte sobą i nie zwracające na nich żadnej uwagi. Rozłożyli się na kocu. Lena zdjęła biustonosz, odsłaniając śliczne, krągłe piersi z różowymi sutkami i położyła się kusząco wypinając biodro i prężąc długie nogi. Breloczek siedziała w kucki i nalewała do kubków wino.

    – Tu nie ma podsłuchów, ale może nas obserwują – powiedziała cicho – zachowujmy się tak, jakby Pan nas tu zabrał, żeby się nami pobawić.

    Lena ze zdziwieniem uniosła brew i popatrzyła na Toma i Breloczka, nic nie mówiąc.

    – W porządku, nie bój się. Pan jest porządny. Obiecał, że pomoże nam stąd zwiać – Breloczek podała wino Lenie, która ostrożnie upiła łyk, odłożyła kubek i zdjęła z Toma kąpielówki. Zajęła miejsce przed jego kutasem, oparła się na łokciach, wypięła tyłek i spojrzała Tomowi w oczy.

    – Chcę stąd uciec – liznęła jego członka – i zrobię wszystko aby to osiągnąć – przeciągnęła mokrym językiem po żołędziu – Jaki jest plan?

    Breloczek dołączyła się do zabawy, żeby można było lepiej słyszeć. Obie dziewczyny oparte na łokciach klęczały przed nim i lizały jego kutasa, jednocześnie starając się nie uronić ani słowa.

    – Może przekupić personel pokładowy samolotu? – Zaproponowała Lena, wypluwając ślinę na sterczącą pałę Toma. Będziemy cię odprowadzały, szybko wskoczymy i odlecimy. Potem ci oddamy pieniądze. Mój mąż jest bogaty – zakończyła i wzięła ponownie, tym razem wciągając głęboko, po jaja.

    – Mąż? – Breloczek była zdziwiona i na moment przerwała lizanie – Jak tu trafiłaś?

    – Ech… zostałam porwana w trakcie wakacji. Byliśmy z mężem i dziećmi w Tajlandii, trzy lata temu. Uprowadzili mnie z hotelu, w biały dzień. Widocznie ktoś miał na mnie oko. I tak z pani architekt ze swoim studio w Paryżu zostałam niewolnicą seksualną. Z początku myślałam, że będą mnie szukać i wrócę, ale mija już trzeci rok…A z tego co widzę, to przeżyć tu pięć lat, to jest wszystko, na co niewolnice mogą liczyć – potrząsnęła smutno głową i liznęła znowu członka Toma. Tym razem jej język i język breloczka spotkały się. Dziewczyny na chwilę zajęły się lizaniem nawzajem po językach a Tom zastanawiał się czy plan się może udać. Był prosty i bezczelny, ale gdyby Georgios miał ochotę zabrać stąd swoją dziewczynę, mogliby się spróbować dogadać z pilotem.

    – A ty? – zapytał Breloczka. Skąd się tu wzięłaś?

    – Ojciec mnie sprzedał – odparła Breloczek nie przerywając lizania Leny. Było nas w domu pięć sióstr. Ojciec posuwał nas wszystkie. Byłam najmłodsza i najmniej pokorna, stawiałam się. Kiedy ojciec zapłodnił moją siostrę, zagroziłam, że podam go na policję. Tego samego dnia przyjechał pośrednik z Manili i mnie zabrał na oczach całej wioski. Szarpałam się, ale co mogłam zrobić? Więc akurat mnie nikt nie szuka. Jestem tu od roku i walczę o życie jak wszystkie – objęła ustami jego członka i szybko zaczęła poruszać głową. Po chwili zamieniły się i Lena zaczęła ssać bulgocząc i siorbiąc głośno.

    – Ile masz dzieci? spytał jej Tom

    – Dwójkę. Synek ma sześć lat, córeczka cztery – odparła i wróciła do obciągania.

    – Kochasz męża?

    Lena w ustami wypełnionymi jego kutasem spojrzała mu w oczy i zamruczała „uhm” . Wypluła trochę śliny i dodała:

    – Nigdy go nie zdradziłam – i obciągała dalej.

    Breloczek zachichotała : – dawanie dupy jako niewolnica się nie liczy, nie zdradzasz, bo nie masz na nic wpływu – i pocałowała Lenę policzek.

    Tom nie mógł już dłużej wytrzymać. Kiedy Lena po raz kolejny przesunęła ustami po jego członku, nastąpił wytrysk. Spuścił się w jej ustach a Lena – wierna żona i dobra matka nie połknęła tylko otworzyła usta, pokazując, że ma wszystko i czeka na rozkazy.

    – Daj mi trochę – poprosiła Breloczek i przywarła do ust Leny. Lena podzieliła się z nią spermą Toma. Breloczek chwilę smakowała ją, potem połknęła.

    – Dobra, gęsta. Jak mnie zabierzesz stąd, to urodzę ci zdrowe dzieci, chcesz? Zapytała.

    Penis Toma lśnił od śliny i spermy, ciała kobiet pokrywał się pot, ich skóra lśniła w słońcu. Ocean szumiał, zagłuszając rozmowę trójki spiskowców….

    Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!

    Andrzej Nowak

    Ciąg dalszy przygód agenta Toma na tajemniczej wyspie Kang, gdzie wśród tropikalnej rośliności bogaci ludzie oddają się najbardziej wyuzdanym perwersjom bez strachu przed konsekwencjami. Czy Tom zostanie zdemaskowany ? Czy plan uratowania więzionych tam kobiet się powiedzie ? – odpowiedź poznacie już wkrótce 🙂